Z przeszłości kościoła św. Klemensa i cmentarza

Część 3.

Kościół św. Klemensa spełniał, jak widzieliśmy, przez całe wieki zadanie kościoła parafialnego. Że nie był on od samego początku kaplicą cmentarną, która służy wyłącznie do nabożeństw żałobnych z okazji pogrzebów, można choćby stąd wnosić, że u nas w Polsce w pierwszych wiekach po przyjęciu wiary chrześcijańskiej utrzymywał się zwyczaj pogański chowania zmarłych w lasach i miejscach ustronnych; wzbraniano się grzebać ich przy kościołach. Zwyczaju tego lud trzymał się uporczywie dość długo, mimo ostrych wystąpień biskupów i synodów prowincjonalnych i nakładania kar kościelnych. Niewątpliwie miał kościół św. Klemensa od początku cmentarz, który go otaczał obejmując część wzgórza. Być może, że jak przy innych kościołach i tu chowano od dawna zmarłych z pośród tych, którzy kościołowi temu podlegali. Cmentarz ten nie był jednak parafialnym tj. nie był przeznaczony dla całej parafii, jak to jest obecnie. Że wzgórze przy kościele św. Klemensa nie było cmentarzem parafialnym nawet jeszcze w wiekach XVII i XVIII dowodzą odnośne rubryki w księdze zgonów z wieku XVIII. W rubrykach tych zapisywano dokładnie miejsce pogrzebania poszczególnych zmarłych parafian. Z nich to wynika, że całe pokolenia chowały się na cmentarzu parafialnym przy kościele św. Jakuba, częściowo także w podziemiach tegoż kościoła a nierzadko i w podziemiach kościoła klasztornego dopiero w roku 1756 przy 6 zmarłych z Popielarów koło Chabska (dziś nieistniejących), z Chabska i z Izdeb zaznaczono w odnośnej rubryce, że zostali pochowani przy kościele św. Klemensa; następnie znowu w roku 1791 zapisano w jednym wypadku, że pogrzeb odbył się na cmentarzu przy tymże kościele. Wszystkich innych zmarłych grzebano na cmentarzu farnym. Najstarszym z dokumentów, w których jest mowa o rządcach kościoła św. Klemensa, jest protokół z wizytacji kanonicznej, odbytej dnia 23.12.1699 roku. Mówi on wyraźnie o ustanowionym z urzędu kapelanie kaplicy św. Klemensa O. Franciszku Ciążalskim (ma być Ciążyńskim), który nią zarządzał. W wspomnianym dokumencie zaznaczono także, że kaplica ma od dawna nadaną sobie wieś Padniewo (tzn. Padniewko), które naonczas miał w długiej dzierżawie niejaki Albert Dembicki; na mocy kontraktu był dzierżawcą zobowiązanym wypłacać corocznie pewną kwotę kapelanowi wspomnianej kaplicy czyli kościoła św. Klemensa. Podobne świadectwa posiadamy i z lat następnych. Mówią one wyraźnie o proboszczach wzgl. rządcach kościoła św. Klemensa. Po roku 1710 był proboszczem tegoż kościoła O. Klemens Małaszyński, jak to wynika z rejestru członków bractwa św. Anny, gdzie O. Małaszyński dwukrotnie dopisuje przy swoim nazwisku "praepositus ecclesiae S. Clementis" - proboszcz kościoła św. Klemensa. Z protokolarza kapituł zakonnych (Acta generalia) rozpoczętego w roku 1719 dowiadujemy się, iż na odbytym w dniu 16.09.1729 zgromadzeniu Ojców uchwalono przedstawić Kapitule generalnej jednego z Ojców tutejszego konwentu celem ustanowienia go jako "duszpasterza dla tych, którzy podlegają kościołowi św. Klemensa", któryby też miał obowiązek naprawiania z dochodów z Padniewka tak kościoła jak i probostwa tegoż kościoła (praepositurae). Wzmianka o probostwie wskazuje, że przy kościele za jeziorem był nawet dom mieszkalny dla duszpasterza. Protokół z odbytej dnia 13.06.1731 kapituły tutejszego konwentu omawia potrzebę dokonania wyborów duszpasterzy tak dla kościoła św. Jakuba jak i dla kaplicy św. Klemensa "aby nie były pozbawione prawnie ustanowionych rządców." Wybory przeprowadzono zaraz - na tejże kapitule; wybrano rządcą dla kościoła św. Klemensa O. Wojciecha Barankiewicza. Dwóch dalszych duszpasterzy wymieniają dwa zapiski w rejestrze dokumentów dotyczących klasztoru. Stwierdzają one, iż w roku 1739 udzieliła Władza duchowna O. Kolumbanowi Sarnowskiemu pozwolenia na odprawianie Mszy św. i głoszenie kazań w kościele św. Klemensa "dotąd niekonsekrowanym", a w roku 1759 podobnego pozwolenia O. Anzelmowi Brzykcemu "aż do czasu konsekracji kościoła". Pozwolenie odprawiania wspomnianych nabożeństw "aż do czasu konsekracji kościoła" nasuwa myśl, jakoby w toku była sprawa konsekracji ówczesnego kościoła, odbudowanego w wieku XVII lecz jeszcze nie poświęconego. Dawniejszy kościół niewątpliwie konsekrowany, podobnego pozwolenia prawdopodobnie nie potrzebował. Poza przytoczonymi powyżej dokumentami z wieku XVII i XVIII inne, starsze, dotyczące stałych duszpasterzy kościoła św. Klemensa i regularnej służby Bożej tamże, nie zachowały się w tutejszym archiwum. Nie znaczy to jednak, że poprzednio tych duszpasterzy i służby Bożej tam nie było. Z dokumentów istniejących należy raczej wnosić, że za zarządzanie kościołem, za jeziorem przez osobnych duszpasterzy w wieku XVII i XVIII opierało się na dawnej tradycji, że było tylko dalszym ciągiem dawnego stanu rzeczy, wywołanego potrzebą. Przecież w dawnych czasach, szczególnie w wieku XII, XIII i XIV potrzeba kościoła z posługą duszpasterską po drugiej stronie jeziora była bez wątpienia więcej nagląca, niż w czasach późniejszych w wieku XVII i XVIII - z powodu braku w okolicy innych kościołów, w których by ludność bliższych i dalszych osiedli, oddzielonych od Mogilna jeziorem i bagnami, mogła potrzeby swoje duchowne zaspakajać. Kościół w Wylatowie bowiem powstał dopiero w drugiej połowie XIV w. przed rokiem 1358, w Dusznie na początku XV wieku podobnie w Palędziu w wieku XV. Obowiązki duszpasterzy kościoła św. Klemensa - przynajmniej w czasach późniejszych - ograniczały się jak można wnosić z pewnych danych, do odprawiania nabożeństw, spowiadania, udzielania komunii św. i może zaopatrywania chorych; natomiast chrzty, śluby i pogrzeby należały do kompetencji proboszcza kościoła parafii św. Jakuba i tam prawdopodobnie z reguły się odbywały. Jak wykazuje przypisek w księdze ślubów, wyjątkowo tylko odbył się w listopadzie roku 1785 ślub niejakiego Franciszka i Marianny, obojga z Padniewka "w kaplicy św. Klemensa z powodu porywania ludzi do wojska pruskiego". - Wiadomo, że król pruski, Fryderyk II, nie mając pod dostatkiem własnych rekrutów, przez swoje bandy bez skrupułów porywał gwałtem z sąsiednich krajów zdrowych mężczyzn, by ich wcielać do swego wojska. Padniewko i część parafii, leżąca za jeziorem należała w roku 1785 jeszcze do Polski. Z obawy tedy, aby agenci Starego Fryca wspomnianego Franciszka, aczkolwiek polskiego poddanego z terytorium miasta, będącego już pod panowaniem zaborcy, przemocą nie uprowadzili, ślub odbył się w kościele św. Klemensa. Kiedy kościół św. Klemensa utracił charakter kościoła pomocniczego, kiedy ustało odprawianie tamże nabożeństw niedzielnych i spełnianie przez ks. ks. Benedyktynów czynności duszpasterskich - czy z chwilą zajęcia Mogilna przez Prusaków (1774 r.), czy później, nie było można stwierdzić. Najprawdopodobniej nastąpiło to po zagrabieniu przez rząd zaborczy reszty dóbr klasztornych wraz z Padniewkiem, własnością podległego klasztorowi kościoła św. Klemensa (po roku 1800?) Ponieważ na Padniewku ciążyły zobowiązania na rzecz kościoła św. Klemensa, przeto rząd pruski po jego zajęciu wyznaczył na cele wynikające z fundacji roczną rentę w wysokości 118 talarów, wpłacając je do kasy kościelnej. Część tejże renty przeznaczona była na odprawianie we wszystkie piątki całego roku (oczywiście z wyjątkiem Wielkiego Piątku) 5 ? Mszy św. w kościele św. Klemensa za fundatorów i dobrodziejów kościoła, z reszty zaś miały być opędzone koszty odprawienia odpustu św. Klemensa, oraz wydatki na reperacje i różne potrzeby tegoż kościoła jako i potrzeby zakrystii. W roku 1875 renta została przez rząd skapitalizowana i obliczona na około 8500 M. Od tego czasu na opłacanie wydatków na powyższe cele służyły odsetki od wspomnianego kapitału. Dopiero od lipca 1816 roku, już po śmierci ks. opata Kosińskiego - z małą przerwą przez czas zimowy - zaczęto grzebać wszystkich zmarłych parafian na wzgórzu przy kościele św. Klemensa, które od tego czasu stało się cmentarzem parafialnym. Przeniesienie wzgl. założenie cmentarza przy kościele wspomnianym nie poszło bynajmniej tak łatwo, jakby należało się spodziewać; napotkało ono na sprzeciwy i niemałe trudności ze strony pruskich władz państwowych. Ponieważ cmentarz farny, jak się zdaje już za rządów ks. Opata Kosińskiego był przepełniony, domagały się władze założenia nowego cmentarza. Ks. opat, ulegając "woli zwierzchności rządowej", przeznaczył na cmentarz część ogrodu klasztornego, który podówczas sięgał do ogrodu należącego do probostwa. Urządzono go według tradycji - na miejscu posiadłości p. Misalowej, naprzeciw salki parafialnej, a następnie z nakazu Władzy duchownej także poświęcono. Na założenie cmentarza w ogrodzie klasztornym landrat, urzędujący w Inowrocławiu, udzielił - jak wynika z korespondencji ks. Strzelińskiego z władzami - potrzebnego pozwolenia; później jednak wskutek doniesienia władzy policyjnej wzgl. magistratu do rejencji bydgoskiej, że miejsce wybrane z powodu bliskości zabudowań i nieodpowiedniego gruntu na cmentarz się nie nadaje, pozwolenie dane cofnął, zabraniając używania poświęconego już cmentarza. Podobnie zabronił wspomniany landrat w grudniu 1816 roku używania cmentarza przy kościele św. Klemensa, na którym już od lipca 1816 r. zmarłych grzebano na mocy otrzymanego poprzednio pozwolenia władz państwowych. Co było powodem odwołania tego pozwolenia, - czy władze miały jakie ukryte zamiary co do kościoła św. Klemensa, nie wiadomo. Wskutek wydanego zakazu zaczęto znowu kopać groby na cmentarzu przy kościele św. Jakuba. Cofnąwszy pozwolenie na używanie cmentarza za jeziorem nakazał landrat ks. przeorowi Strzelińskiemu, proboszczowi kościoła farnego, aby na cmentarz wybrał inne miejsce, grożąc, że w przeciwnym razie miasto zakupi ziemię odpowiednią na cmentarz i pobierać będzie pokładne tj. opłaty za miejsce na groby. Wobec sprzeciwu ks. Strzelińskiego landrat w porozumieniu z rejencją bydgoską polecił magistratowi, aby u ks. Strzelińskiego spowodował do zakupienia miejsca pod cmentarz, wybranego już przez aktuariusza Kallmanna na wzgórzu przy drodze z Świerkówca do miasta, pod zagrożeniem, że w razie odmowy miasto zakupi wspomnianą ziemię na rachunek katolickiej gminy kościelnej i cenę kupna przez repartycję ściągnie z parafian przymusowo. Dla orientacji, gdzie szukać wybranego przez Kallmana miejsca na cmentarz, należy wyjaśnić, iż do czasu pobudowania szosy prowadzącej dziś obok klasztoru, tj. przed rokiem 1850, dojeżdżało się do miasta od strony Świerkówca i Żabna drogą, która ciągnęła się jako przedłużenie obecnej szosy od Żabna wzdłuż łąki świerkowieckiej do dzisiejszej ulicy Mickiewicza. Kto zatem chciał wozem dostać się do miasta, musiał je od, strony wschodniej okrążyć. Do klasztoru od strony Świerkówca prowadził przez wodę i bagnistą łąkę wzgl. dawniejsze jezioro długi most z drzewa; służył on przeważnie do komunikacji pieszej. Zatem wzgórza, przeznaczonego przez władze miejskie na cmentarz, szukać należy przy owej dawnej drodze, wiodącej przez pola świerkówieckie ku północnej części miasta. Wobec nalegania magistratu w myśl nakazu władz wyższych o zakupienie ziemi przy drodze świerkówieckiej i o zawarcie kontraktu sądownego pod groźbą zakupienia tejże ziemi przez miasto na rachunek parafii, odpowiedział ks. Strzeliński, iż na miejsce proponowane się nie godzi; albowiem jest ono niedogodne dla znacznej odległości i dla złej i błotnistej drogi, jest także nieprzyzwoite z powodu bliskości miejsca, na którym składa się padlinę zwierzęcą dla oprawcy wskutek czego panuje tamże nie znośny fetor i pełno jest wszędzie porozrzucanych kości zwierzęcych; parafianie nie chcieliby przeto chować swoich drogich zmarłych w takim sąsiedztwie; wreszcie zaznaczył ks. Strzeliński w swej odpowiedzi, że miejsce proponowane jest cudze, parafia zaś ma własny cmentarz, odwieczny, przy kościele św. Klemensa, na którym od niepamiętnych czasów chowano ciała zmarłych, zatem nie ma powodu tracić pieniądze na zakupienie miejsca, które jest nieodpowiednie. Stanowisko, jakie ks. Strzeliński zajął wobec władz w sprawie cmentarza, było niewątpliwie po myśli wszystkich parafian. Upominanie się o miejsce ostatniego spoczynku dla zmarłych na cmentarzu przy kościele św. Klemensa odpowiadało dawnemu zwyczajowi chrześcijańskiemu chowania zmarłych na cmentarzach przy kościołach, w których odprawiała się Najświętsza Ofiara. Z drugiej strony lud nasz, od dawna przyzwyczajony do chowania drogich swoich zmarłych przy kościołach, był przeciwny przenoszeniu i zakładaniu cmentarzy w czystym polu - daleko od kościoła. Z akt nie wynika, jak się sprawa cmentarza dalej potoczyła. Widocznie władze ustąpiły, gdyż miejsca przy drodze świerkówieckiej nie zakupiono, a ciała zmarłych w dalszym ciągu od roku 1817 grzebano na cmentarzu za jeziorem, choć był odległy i przystęp do niego w czasie roztopów nader uciążliwy; tam też grzebie się je stale do dnia dzisiejszego. Tak zatem od 180 lat kładzie się przy kościele św. Klemensa jedno pokolenie po drugim na ostatni spoczynek, aby kiedyś, w dniu ostatecznym zbudzić się, przyoblec się w nieśmiertelność i odnieść zasłużoną zapłatę. Przyjmując przeciętną liczbę 125 zmarłych rocznie - dorosłych jak i dzieci razem - (w nie których latach umierało do 250 osób) otrzymamy poważną liczbę około 15 000 w roku 1935, a (dane w uzupełnieniu) w 2006 roku, którzy dotąd spoczęli przy kościele św. Klemensa i oczekują dnia zmartwychwstania.