Ks. Franciszek Kokowski (1932 - 1994)

Urodził się 07.01.1932 r. w Łobżenicy i tam ukończył Szkołę Podstawową. Po nauce w Niższym Seminarium Duchownym w Gorzowie, gdzie wspierał go finansowo ks. proboszcz St. Gierszewski przez jeden rok - kontynuował naukę w Małym Seminarium w Gnieźnie i tam wstąpił do Prymasowskiego Wyższego Seminarium Duchownego. Dnia 15 czerwca 1957 r. otrzymał święcenia kapłańskie z rąk ks. biskupa Lucjana Bernackiego. Miał już za sobą niełatwą drogę. Dziesięcioletniego chłopca osierociła matka, a gdy miał 14 lat zmarł także Jego ojciec. Wspomagała Go i matkowała najstarsza spośród czworga rodzeństwa, żyjąca siostra. Prymicje wyprawił stryj w Słaboszewie, Jego ojciec chrzestny. Na obrazku prymicyjnym napisał: "Ojciec mój i matka moja opuścili mnie, ale Pan mnie przyjął" (Ps 26,10). Jako wikariusz pracował jeden rok w Wągrowcu (Fara), trzy lata w Inowrocławiu (par. św. Józefa), dwa i pół roku w Ślesinie i wszyscy proboszczowie wydali o Nim najlepsze świadectwo rzetelności, pracowitości i wzorowej postawy kapłańskiej. Od 10 stycznia 1964 roku pracował nieprzerwanie w parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Bydgoszczy. Nie był silnego zdrowia. Choroby nerek, błędnika, a ostatnio podagra i choroba wieńcowa nie pozwoliły na decyzję podjęcia samodzielnej pracy, choć dwa razy przełożeni proponowali objęcie jakiejś parafii. W parafii Jezusowego Serca był gorliwym katechetą, niestrudzonym spowiednikiem, prowadził biuro parafialne, patronował Rycerstwu Niepokalanej i Straży Honorowej i przez kilkanaście lat miał nauki przedślubne dla narzeczonych. Najwięcej serca wkładał w dzieło miłosierdzia. Trudne dzieciństwo wyczuliło Go zwłaszcza na sytuację dzieci, by nigdy nie były głodne. Chyba jako pierwszy w archidiecezji, gdy katechizacja odbywała się jeszcze przy parafiach, patronując Zespołowi Charytatywnemu, rozpoczął opłacanie obiadów dzieciom w szkołach. Początkowo kilku, potem kilkunastu, w ostatnich latach 67 dzieciom zapewniał codzienny obiad w szkołach. Fundusze czerpał ze skarbony parafialnej ale miał także indywidualnych ofiarodawców, od których tylko On potrafił zdobyć stosowne wsparcie. Pozwolił Mu Pan Bóg w przeddzień śmierci opłacić obiady do końca roku kalendarzowego. Człowiek pogodnego usposobienia, przez współwikariuszy ostatnich generacji nazywany "Bracie Franciszku", kochany przez parafian a zwłaszcza dzieci, szanowany przez swoich proboszczów, odszedł do Boga "na posterunku". Około godz. 17 poszedł do biura parafialnego, by spokojnie załatwić korespondencję i tam został wezwany przez Chrystusa. Kilka minut po godz. 18:00 nadeszła wieść do Fary. Pogrzeb, najpierw w niedzielę z nieszporami i Mszą św. w kościele; a w poniedziałek 12.09.1994 na cmentarzu parafii NSPJ zgromadził tłumnie wdzięcznych, wielu zapłakanych ludzi. W poniedziałkowych modlitwach wzięło udział ponad 130 kapłanów. Modlitwom pogrzebowym przewodniczył J.E. ks. biskup Bogdan Wojtuś. Słowo Boże w niedzielę wygłosił ks. prałat Stanisław Pohl a na cmentarzu w poniedziałek ks. kanonik dr Ludwik Gładyszewski. Ks. Franciszek Kokowski był jak powietrze, o którym się nie pamięta, a docenia w pełni, gdy go zabraknie. Był moim współpracownikiem, niezastąpionym zastępcą, przyjacielem i bratem. Jestem przekonany, że staną! przed Panem na Uczcie Niebieskiej, Czciciel Matki Bożej, zmarł w dzień święta Jej Narodzin, a pogrzeb odbył się w dzień, gdy w liturgii wspomina się Najświętsze Imię Maryi.