Wspomnienie o 1 Pułku Strzelców Wielkopolskich,
później 55 Poznański Pułk Piechoty

Bój II baonu 55 Poznańskiego Pułku Piechoty pod Laskowem w 1920 roku
na podstawie wspomnień uczestników boju kapitana Ratajczaka Józefa i starszego sierżanta Franciszczaka Stanisława,
opracowany przez kapitana Dudziaka

Po ciężkich walkach o Żabinkę następuje dla 55 Poznańskiego pułku piechoty kilkudniona przerwa bojowa podczas której przechodzi pułk do rejonu Tewle - Strygowo. Na przedpolu działają 56 i 58 pułk piechoty wielkopolskiej. II i część III baonu 55 p. p. z jedną baterją artylerji przychodzą dnia 15. IX. do wsi Strygowa jako rezerwa 14-tej dywizji piechoty wielkopolskiej, gdzie zajmują kwatery. Pierwszy, po długim okresie walk, dzień odpoczynku wykorzystują kompanje dla swego uporządkowania. Słoneczny i ciepły 16-ty wrzesień 1920 roku jest nielada okazją do naprawy umundurowania i przeprania bielizny. Od wczesnego ranka panował w Strygowie ogromny ruch w pobliżu studni i stawu. Generalne pranie odbywało się w wesołym nastroju przy wtórze śmiechów, które towarzyszyły dowcipom i śpiewkom wąsatych praczek. Żołnierze odpoczywają sobie przed chatam inni czyszczą broń, naprawiają mocno podniszczone umundurowanie lub uporządkowują swój ekwipunek. Również artylerzyści we folwarku przystąpili do robienia generalnych porządków koło armat i koni. Słychać żołnierskie piosenki, tam znów słowa komendy, jasno przyświeca słońce temu prostemu i beztroskiemu życiu żołnierskiemu. Przebąkiwano o nadejściu poczty i odwiedzinach Czerwonego Krzyża, który z Poznania miał nadesłać cały wagon smakołyków dla strzelców poznańskiego pułku. Jak przystało na taki okres beztroski na czoło mężnych wysunęli się taboryci i zwiadowcy konni. W poszukiwaniu za paszą udali się do sąsiednich wiosek, między innemi do pobliskiego Laskowa za którym była pozycja III/56 pułku piechoty. Nadspodziewanie szybki powrót oddziału rekwizycyjnego z Laskowa nie wróżył nic dobrego. Dowódca tegoż oddziału dopadłszy galopem do kwatery dowódcy pułku w folwarku Strygowa położonego na połowie drogi między Laskowem a Strygowem, melduje: "w czasie ich rekwizycji przybył do wioski większy oddział bolszewicki, spędził rekwirujących i zajął wieś i folwark Laskowo". "Alarm" ! - "W Laskowie bolszewicy"! Jak piorun z jasnego nieba pada wiadomość w roznegliżowaną gromadę. "Najbliższe kompanje II baonu wyruszą natychmiast do natarcia na Laskowo." Wiara rzuca się z zapałem do broni i do plecaków. Mokre koszule wędrują na grzbiety lub do tornistrów. Wszystko spieszy się na łeb na szyję, by zdążyć w porę i dopaść nieoglądanych od kilku dni "towarzyszy". W kilka minut po otrzymaniu rozkazu wyrusza zakwaterowana na skraju wsi 6-ta kompanja pod dowództwem podporucznika Matyli. Za nią w pewnej odległości rusza biegiem podporucznik Ratajczak z 7 - mą kompanją. Jest godzina 11.00 przed południem. Mijamy folwark Stry-gowo, miejsce postoju dowództwa pułku, skąd przed chwilą wysłano patrol w kierunku Laskowa pod dowództwem sierżanta Franciszczaka, składający się z kilkunastu strzelców z 4 kompanji karabinów maszynowych, uzbrojonych w karabinki i granaty z zadaniem "rozpoznania i powstrzymania bolszewików do czasu nadejścia kompanij strzeleckich". Przed Laskowem słychać strzelaninę. To walczy patrol sierżanta Franciszczaka, zamykając ogniem wschodnie wyloty wsi. Z oddali majaczą wierzchołki chat i drzew osiedla, położonego w dolinie. Na drodze tuman kurzawy zbliża się do nas. Broń w pogotowiu. Pierwszy pluton rozwinięty. Oto z obłoku wyłania się grupa jeźdźców. To dowódca pułku pułkownik Paszkiewicz z dowódcą III baonu artylerji kapitanem de Hauke wraca z rozpoznania sytuacji. Krótki rozkaz: "wieś zajęta - uderzyć i wyrzucić ich won - posiłki nadeślę" wystarczył dla dowódcy 6-ej kompanji. Wiara odetchnęła. "W tyraljery biegiem marsz". Plutonowy Urbański ze swoim plutonem mknie na przedzie, wypatrując pilnie za wrogiem. Dobiegamy do krawędzi wzniesienia. Przed nami wieś i "oni". Na lewem skrzydle zajmuje stanowisko flankowe zaalarmowany pluton karabinów maszynowych. Obejmuje nad nim dowództwo sierżant Franciszczak. Pierwsze strzały. Wiara prze naprzód, z bagnetem w ręku wpadają strzelcy w opłotki Laskowa. Zawrzał bój, w którym bagnet i granat ręczny dochodzą do głosu. Rozmach uderzenia zmiótł nieprzyjaciela ze skraju wsi a potem pędzono przed sobą skłębioną i wrzeszczącą masę bronzowych płaszczy i olbrzymich papach. Wieś wolna od nieprzyjaciela! Bolszewicy w popłochu wucofują w kierunku forwarku Boży Dar i wsi Bereza. Za tłumem olbrzymów gnają chłopcy 6-tej kompanji. Ma się wrażenie, że gromadka uzbrojonych wyrostków gna paniką ogarnięty tłum. 7-ma kompanja zbliża się do wschodniego krańca Laskowa, gdy obraz na przedpolu zmienia się. Nowe oddziały bolszewickie ruszyły do przeciwuderzenia i porwały za sobą pierzchające roty. Gęstemi falami posuwają się naprzód na garstkę naszych, już słychać ich rozpaczliwe wycie. "Szósta" przyjmuje ich gwałtownym ogniem. Walka zawrzała na nowo. Nieprzyjaciel naciera i okrąża skrzydła. Zachwiała się nasza linja. Dowódca kompanji daje rozkaz do wycofania się na wschodni skraj Laskowa. Tymczasem "siódma" w mig podejmuje inicjatywę. Plutony piechoty i broń maszynowa z 2-giej i 4-tej kompanji karabinów maszynowych zajmują pozycje na skrzydłach wioski, zostawiając w środku przestrzeń dla wycofującej się kompanji. Bolszewicy pewni wygranej i widząc swoją przewagę, prą z pochylonym bagnetem bez strzału. Chwila napięcia. Pierwsi strzelcy dobiegają do chat położonych na skraju wsi. Tuż za nimi tyraljerka 6-tej kompanji, a w odległości 300 metrów jak na placu ćwiczeń suną zwycięskie papachy. Zarechotały nasze karabiny maszynowe, siejąc popłoch i śmierć w tłumach nieprzyjaciela. Zachwiała się linja nieprzyjaciela i przywarła do ziemi, daremnie szukając ochrony na nagiej płaszczyźnie. "Wiara - naprzód - niech żyje" ! To nasi piechurzy 6-tej i 7-mej kompanji pędzą do przeciwuderzenia, by pomścić niepowodzenie. Zrywają się i piaskowe szynele, lecz morderczy ogień działających na naszych skrzydłach karabinów maszynowych łamie każdą myśl o oporze. Cofają się pod naporem naszych - już biegną - uciekają w popłochu, dziesiątkowani szybszym od biegu ogniem naszych maszynek. Ostatni łańcuch tyraljerki mknie chyłkiem do zarośli. Ściga go, macając krwawo nasz ogień. Jakby cudem zjawia się na wschodnim skraju wsi obserwator artyleryjskiej baterji z pod Strygowa. Kilkoma strzałami ubezwładnia dwa karabiny maszynowe bolszewickie w parku Boży Dar. Ulice wsi i całe pole zasłane rannymi i zabitymi. Resztki walczących oddziałów bolszewickich szukają schronienia pod osłoną własnych maszynek, ustawionych pod Berezą i Bożym Darem. Nasi panami sytuacji. Ostrożnie wysuwają się ze wsi i zajmują poprzednio utraconą pozycję. Do uderzenia na wsie obsadzone przez nieprzyjaciela w tej chwili brak sił i amunicji. Zwycięski bój pochłonął kilkanaście ofiar w rannych i zabitych. Pierwszy w wiosce padł strzelec Wierzewski z 6-ej kompanji. Na linji zawrzała gorączkowa praca. W mgnieniu oka powstają wnęki, doły strzeleckie i stanowiska karabinów maszynowych. Przegrupowanie własnych oddziałów uniemożliwiają maszynki wystawione przez nieprzyjaciela na strychach w Berezie. Walczący na prawem skrzydle 6-tej z pierwszym plutonem 7-mej kompanji - podporucznik Jesionek organizuje obronę cmentarzyska, utrzymując łączność w prawo z III baonem 2 pułku strzelców wielkopolskich (56 pułkiem piechoty). Jak w czasie walki pozostaje reszta 7-mej na lewo od 6-tej kompanji. Nieprzyjaciel podejmuje kilkakrotne próby natarcia, które załamują się w ogniu naszych karabinów maszynowych. Kilkakrotnie przechodzą nasze kompanje do kontrataku biorąc jeńców i znaczną ilość karabinów i amunicji. Bój zamiera - ustaje ogień armatni. Tu i ówdzie padają pojedyncze strzały. Bolszewicy ucichli. Porucznik Paszkiewicz Wilhelm objeżdża konno stanowiska swoich karabinów maszynowych w linji bojowej i rozpoznaje kierunki najbardziej niebezpieczne. Dwa plutony karabinów maszynowych odwodu z 4-tej kompanji karabinów maszynowych przygotowują stanowiska na drugiej linji oporu na zachodnim krańcu Laskowa. Zmierzch zapada. Dłoń silniej ujmuje karabin, a wzrokiem usiłują strzelcy nasi przeniknąć ciemności, by wypatrzeć sylwetki bolszewickich tyraljerów. Patrole nasze wysuwają się przez linję, by wczas oznajmić zjawienie się nieprzyjaciela. Dalsze dwie kompanje nadchodzą ze Strygowa, 8-ma podporucznika Otworowskiego wzmacnia i przedłuża prawe skrzydło 6-tej - 5-ta podporucznika Sieradzona pozostaje w odwodzie we dworze Laskowo na zachodnim krańcu wsi. Po trudach całodziennych nastała noc. Chłód przenika mundur i skostniały strzelec otula się płaszczem. Goniec z dowództwa baonu: "podać po jednym żołnierzu 6 i 7 kompanji do odznaczenia krzyżem "virtuti militari". Przy mdłych światłach świecy przygotowują dowódcy kompanji wnioski na odznaczenie plutonowego Urbańskiego i kaprala Jandego. Cisza i ciemności wokoło. Z trudem można rozpoznać sylwetkę sąsiada. Mija godzina za godziną i napięcie nerwowe słabnie, Strzelcy otuleni płaszczami drzemią we wnękach i dołach linji bojowej. Upiorami wydają się sylwetki dowódców kontrolujących czujność posterunków. We dworze Laskowo obwód w ostrem pogotowiu Konie przy wozach karabinów maszynowych, obsługi śpią na słomie przy wozach. Nieco na uboczu w stodole cała 5 kompanja. Oficerowie i starsi podoficerowie powaleni wszechwładnym snem odpoczywają na ławach i słomie w obszernej świetlicy starego dworku modrzewiowego, którego umeblowanie poza kilkoma krzesłami stanowił staroświecki fortepian. Przed gankiem dworku o starą lipę oparty dumny sierżant Franciszczak, wsłuchując się w rzadką i daleką strzelaninę oraz świst kul, przelatujących nad zabudowaniami dworskiemi. Cisza panująca na linji bojowej nie wróży nic dobrego. Niekiedy poruszają się wzdłuż linji szare sylwetki naszych strzelców. - Zimno ! Tu i ówdzie ciche szepty przerywają to zamyślenie, ten smutek nocy. Oby nareszcie ta noc minęła ! Nagie przeraźliwe "huraa - huraaa" - strzały! Nieprzyjaciel zaatakował nas przeważającemi siłami, wprowadzając do boju nowego żołnierza tylko co przywiezionego z głębi Rosji. Bolszewicy atakują w kilku falach, z których każda następna silniejsza od poprzedniej. Natarcie załamuje się w morderczym ogniu o pierś stalową Wielkopolan i wolę niezłomną oficera. Z dzikim rykiem i gniewnym pomrukiem cofają się fale bolszewickie ku swoim pozycjom. Stanowiska obronne utrzymano na całej linji. Nastała znów cisza, którą od czasu do czasu przerywają jęki rannych i konających. Z linji wyniesiono rannych i zabitych, podwieziono zapasy amunicji. Gwiazdy na wschodzie już bledną, zapewnie niedługo? świt zwiastuje narodziny nowego dnia. Nagle ciszę nocną przerywa gwałtowne "hurraa i strzały". Bolszewicy ponawiają ataki na całej linji kilkakrotnie silniejszymi oddziałami. Sześć pułków bolszewików rzuca się na nasz II bataljon. Strzelanina gwałtowna na odcinku 6 kompanji. Walka ogarnia wszystkie kompanje pierwszej linji. Jak ciemny tuman prze ku wsi nawała bolszewicka, przerywając linję i wybijając broniące się placówki. Trudno strzelać, by nie razić swoich. Pod silnym naporem zachwiała się linja, cofa się nasze lewe skrzydło. Odgłosy walki w ciemnościach zbliżają się do wsi Laskowa. Bolszewicy wykorzystują przerwę i rzucają się do wsi. Już wkraczają do niej i posuwają się dalej bez oporu. Zaalarmowany w ostatniej chwili odwód zajmuje pozycje na zachodnim krańcu Laskowa. Drogą, ogrodami, skrajem bagna suną czarne cienie, wśród których nie rozpoznasz swojego od nieprzyjaciela. Garstka tylko broni jeszcze linji na wschód od Laskowa, odpierając ataki frontalne, nie wiedząc, że nieprzyjaciel już na tyłach. Między opłotkami roi się od "Bolszów". Zwartą ławą suną przez wieś, rozpływając się po zagrodach i opłotkach. Dochodzą na zachodni skraj Laskowa. "Nie strzelać - swoi". Rakieta rozjaśnia na chwilę mroki i w bladym świetle widać ciemne sylwetki "towarzyszy" z cienkimi bagnetami na karabinach. "Bolszewicy - ognia" ! Smuga błysków z luf karabinów maszynowych znaczy zarys naszej linji w odwodzie. Ogień maszynek 4 kompanji karabinów maszynowych zipnie śmiercią na zachodnie wyloty wsi. Bolszewicy odpowiadają również morderczym ogniem, od którego pada ranny podporucznik Sieradzon, dowódca 5 kompanji. Już dnieje, straty w rannych i zabitych wzmagają się. Bolszewicy celnym ogniem wybijają obsługę broni maszynowej. Śmiercią bohaterów giną celowniczowie strzelec Taysner Wawrzyn i Pałka Maciej. Ranni strzelec Rzepecki, strzelec Ławniczak i plutonowy Janiak. Do pozostałego przy życiu ostatniego strzelca przy karabinie maszynowym dopada sierżant Franciszczak i momentalnie kieruje jako celowniczy ogień na strych chaty, skąd bolszewicy wybili całą obsługę i wybija ich. Jęki rannych zagłusza gromkie "niech żyje", idących do przeciwuderzenia, by odzyskać wieś i starą pozycję, Znajomość terenu oddaje wielkie usługi. Straszna walka zawrzała pomiędzy chatami, opłotkami i stodołami wsi. Karabin, bagnet i granat ręczny sieje śmierć i spustoszenie. Za tych zabitych przy karabinie maszynowym "bij psubratów". 5-ta mści się za ranę swego dowódcy. Daremnie usiłują czerwoni "Komanderzy" zorganizować opór we wsi i poza nią. Grupy bolszewików zostają osaczone i wycięte w pień. Walczono o każdą chatę z niemą wściekłością i zaciętością, kłuto bagnetami, bito kolbami, trupy ludzkie leżały wszędzie: na ulicy, na progach chat, w ogrodach i na polu. Już grają maszynki zamykające ogniem krzyżowym drogę odwrotu czerwonym. W popłochu usiłują resztki bolszewików ujść w stronę Bożego Daru, lecz trupy ich zapełniają przydrożne rowy i pola. Prażą jeszcze dwa karabiny maszynowe z obsługą komunistyczną z ostatnich domków Laskowa. Dostrzegł je dowodzący 5 kompanją podporucznik Bakoń i z garstką zuchwałych rzuca się z granatem w ręku na tę ostatnią placówkę bolszewicką. Wzniósł ramię do rzutu - huk - granat rozrywa się w dłoni. "Naprzód Wiara" rzuca swoim broczący krwią dowódca i chłopcy pędzą za nim miażdżąc ostatni opór bolszewików. Teraz dopiero osiągnąwszy cel, pada dzielny oficer wycieńczony upływem krwi. Dawne linje odzyskane w całości - kompanją 6 na starej pozycji - brzmią lakoniczne meldunki, które gońcy niosą dowódcy baonu kapitanowi Korwin - Kos-sakowskiemu. W krwawej walce o Laskowo zdybyto cztery karabiny maszynowe, masę amunicji i broni ręcznej oraz około 100 jeńców. Promienie wschodzącego słońca padają na pole zasłane rannymi i poległymi. Walka pochłonęła nowe ofiary. Broniąc swej pozycji odniósł ciężką ranę w brzuch plutonowy Urbański, któremu nie było danem doczekać się odznaczenia. Dzielny ten żołnierz zmarł w drodze do szpitala Nieprzyjaciel nowemi siłami obsadza pozycję i za wszelką cenę chce zdobyć tak mężnie bronione przejścia wśród bagien. Około godziny 9,00 nieprzyjaciel wypiera nowym atakiem nasze tyraljery z zajmowanej pozycji. Po chwili kompanje porządkują się i ruszają do nowego przeciwuderzenia, rozbijając bolszewicki 463 pułk piechoty. Nieprzyjaciel stracił w samych zabitych i rannych około 100 ludzi. Pole formalnie zasłane trupami. "Podporucznik Matyla dowódca 6-tej ciężko ranny" idzie wiadomość przez linję. Na odcinek 6-ej spieszy podporucznik Ganke dowódca 2-giej kompanji kara-pinów maszynowych, by wydać niezbędne zarządzenia. (Widać jak mknie chyłkiem wśród gradu pocisków od załogi do załogi, wtem pada - nie podnosi się - wierni karabiniarze wynoszą ukochanego dowódcę, którego pocisk zranił w głowę. Czwarty już oficer bataljonu, a trzeci z pośród pięciu dowódców kompanji ciężko ranny. Nie wrócił już do szeregu - niezdolny do służby wojskowej jak i do pracy w zawodzie cywilnym, zmarł na skutek odniesionej rany w kilka lat później. Podporucznik Paszkiewicz Józef z III bataljonu obejmuje kompanję 6-tą. Wiara zacięła zęby - nie damy się i pokażemy psubratom. Ogień karabinowy i broni maszynowej wzdłuż linji nie milknie na chwilę. Jego wzmożenie się wskazuje na nowe próby inicjatywy nieprzyjaciela, za które on płaci krwawą daniną. Stary żołnierz szanuje naboje i na wiatr nie strzela. Na prawo i lewo wre dalej walka ogniowa. Dowódca bataljonu kapitan Kossakowski w pierwszej linji - sprawdza stan bojowy kompanji, dodając otuchy zmęczonym żołnierzom i zagrzewa do dalszego wytrwania. Zbliża się do drogi Laskowo - folwark Bereza, świst pocisku potem krzyki "sanitarjusz - sanitarjusz - dowódca bataljonu ciężko ranny". Wynoszą go z pola bitwy z postrzałem w brzuch. Dowództwo baonu obejmuje podporucznik Ratajczak. 7-mą kompanję podporucznik Czarnecki, 5-tą podporucznik Jesionek, 2-gą kompanję karabinów maszynowych sierżant Tomaszewski. - Żołnierze pełnią swoje powinności bez różnicy stopnia i funkcji. Łapiduchy w ogniu wynoszą rannych z linji. Ostał się przy czołowym plutonie strzelec Obst, który śmiejąc się mówi: "mnie się one nie imają", lecz przed czasem to rzekł, zanim dzień się skończył i jego przy wynoszeniu dwunastego rannego odkryła kula bolszewicka. Nieprzyjaciel skoncentrował całą dywizję przeciwko bataljonowi i nie szczędzi dalszych ofiar mimo, że więcej jak tysiąc poległych i rannych zostawił we wsi i na polach Laskowa. Walkę piechoty wspiera dzielnie III dyon 14 pułku artylerji lekkiej. Odznaczył się szczególnie podporucznik Ozdowski, który z jednym działem wysunął się tuż za pierwszą linję i ogniem bezpośrednim prażył w nadciągających bolszewików. Dwudniowa walka, kilkakrotne przeciwuderzenia wyczerpały zupełnie siły żołnierza szczególnie kompanij, które już drugą dobę bez przerwy i strawy stoją w boju. Dzień ma się już ku schyłkowi, III baon 55 Poznańskiego pułku piechoty obejmuje pozycje pod Laskowem. Bataljon II po zluzowaniu odejdzie do Strygowa brzmi rozkaz dowódcy pułku. 0 zmroku zdają kompanję II baonu pozycje III - mu i odchodzą na zasłużony odpoczynek. Zakończył się dzień krwawy, dzień pamiętny. Krwawy bój II bataljonu pod Laskowem uwieńczony zwycięstwem okupiony jednak krwawemi stratami 14 zabitych i 56 rannych (w tem 5-ciu oficerów) to jedna z najpiękniejszych stronnic dziejów 1 pułku Strzelców Wielkopolskich.

Spis treści