Wspomnienie o 1 Pułku Strzelców Wielkopolskich,
później 55 Poznański Pułk Piechoty
Bohaterski czyn kaprala Włodarza Jana z 2 kompanji w dniu 10 października 1920 r. podczas walk o Stańków
W czasie naszej zwycięskiej kontrofenzywy i zdobyciu miasteczka Kojdanowa, wyrusza 2 kompanja strzelecka w nocy z dnia 9 na 10 października 1920 roku na m. Stańków, zdobywając go. O świcie dnia 10 otrzymali bolszewicy znaczne posiłki i przeważającemi siłami przeszli do natarcia. Kompanja nie mogąc się utrzymać, zaczęła cofać się do rzeki Usy. Kapral Włodarz widząc niebezpieczeństwo zagrażające jego kompanji, samorzutnie stworzył obronę przeprawy i bronił jej tak długo, aż bolszewicy zaczęli okrążać go i wzywać do poddania się. Kapral Włodarz widząc zagrażające mu niebezpieczeństwo, bronił się granatami tak długo, aż z rozstrzaskaną lewą nogą padł na ziemię. Nie pozwolił bolszewikom dojść do siebie tak długo, aż zabrany został przez współtowarzyszy broni do swoich. Odesłany do szpitala polowego 702, zmarł dnia 14. X. 1920 roku poczem pochowany został na cmentarzu w Kojdanowie. Za bohaterski czyn i umożliwienie kompanji przeprawienia się przez rzekę Usę, został Kapral Włodarz w dniu 11 października 1920 roku odznaczony "Krzyżem Walecznych".
Bohaterski czyn i śmierć kaprala Olszewskiego Bronisława z 3 kompanji 55 Poznańskiego Pułku Piechoty w walkach o Wielkie i Małe Bortniki na froncie Litewsko - Białoruskim 1919 roku
W wyprawie I baonu 55 Poznańskiego pułku piechoty w dniu 6 października 1919 roku na tyły bolszewickie, na m. Kuchenki, Wielkie i Małe Bortniki otrzymał kapral Olszewski jako dowódca sekcji rozkaz od swego dowódcy kompanji porucznika Wolnowskiego, by wyruszył ze swą sekcją do m. Wielkie Bortniki i stwierdził umocnienia oraz siłę nieprzyjaciela na prawem jego skrzydle. Otrzymany rozkaz wykonał kapral Olszewski bardzo sumiennie i wrócił z patrolu wcześniej aniżeli się spodziewał dowódca kompanji, przynosząc szczegółowy meldunek o sile i umocnieniach wroga. Przeprowadzenie tego patrolu było niezwykle trudne, gdyż droga patrolu prowadziła przez osiedla opanowane przez bolszewików, lasy i jary i istniała możliwość zetknięcia się z wrogiem przed wykonaniem zadania, co uniemożliwiłoby wywiad i dostarczenie koniecznych wiadomości o nieprzyjacielu. Dowódca kompanji mając szczegółowo dane od kaprala Olszewskiego, rusza na m. Wielkie Bortniki, by uderzyć na wroga i zniszczyć go. Kapral Olszewski, który znajdował się przy 2-gim plutonie podprowadza pluton ten na dogodną i bliską odległość przed pozycje nieprzyjaciela, skąd od razu można było uderzyć. Nieprzyjaciel spostrzegł jednak w ostatniej chwili zbliżający się pluton i zasypał go gradem pocisków z karabinów i broni maszynowej do tego stopnia, że pluton padł na ziemię i nie mógł otworzyć ognia. Na moment wyłoniła się tak przykra sytuacja, że zaistniała możliwość wybicia tego plutonu przez wroga. Kapral Olszewski widząc niebezpieczne i przykre położenie plutonu, krzyknął: "Wiara naprzód, bo nas tu wszystkich wystrzelają"! I sam chcąc świecić przykładem, poderwał się, aby pójść do szturmu. Jednak w tym momencie zostaje śmiertelnie rażony w serce i pada trupem na miejscu. Tak poległ chwalebnie cichy bohater i wzór żołnierza, pomszczony jednak przez swą kompanję, która w puch i pył rozbiła wroga, zadając mu ciężkie straty.
Bohaterski czyn i wybitne wyróżnienie się strzelca Królla Andrzeja z 2 kompanji karabinów maszynowych 55 Poznańskiego Pułku Piechoty w dniu 9 września 1920 roku pod Żabinką
W walkach o Żabinkę w dniu 9 września 1920 r. wyróżnił się dzielnością i niezwykłą odwagą strzelec Króll Andrzej, którego ciężki karabin maszynowy był około 100 metrów w bok przed własne pozycje i gdzie zajmował stanowisko w zagłębieniu tuż przy torze kolejowym. Bolszewicy chcąc zdobyć pozycje nasze, przeprowadzali szturm po szturmie, lecz załamywali się każdorazowo w ogniu flankowym karabina maszynowego strzelca Królla. Czerwoni widząc, że karabin ten załamuje im już piąty szturm z rzędu i szczerbi strasznie szeregi, użyli do zniszczenia go pociągu pancernego, który wyłoniwszy się z lasu otworzył tak silny ogień na ów karabin maszynowy, że cała obsługa za wyjątkiem strzelca Królla opuściła go. Nieprzyjaciel widząc, uchodzącą bez karabinu maszynowego obsługę, rzucił się do szturmu, lecz doszedłszy na wysokość karabinu maszynowego otrzymał tak silny ogień od strzelca Królla, że w miejscu się załamał. W międzyczasie artylerja nasza ogniem swym zmusiła pancerkę nieprzyjaciela do wycofania się a piechota własna przeszła do szturmu, odpierając wroga. Za wybitny ten czyn męstwa i odwagi, otrzymał strzelec Króll Andrzej pochwałę i stopień kaprala oraz odznaczenie w postaci orderu wojennego "Virtuti Militari" klasy V.
Wyróżnienie się strzelca Hampela Stefana 55 Poznańskiego Pułku Piechoty z 4 kompanji karabinów maszynowych w dniu 9 września 1920 roku pod Żabinką
Dnia 8 września 1920 roku rozpętała się niezwykle zacięta i krwawa walka o miasteczko i węzeł kolejowy Żabinkę, która trwała bez przerwy do późnego wieczora. Bolszewicy nie zważając na zadawane im ciężkie straty, z zaciętym uporem przypuszczali szturm za szturmem i wszelkiemi siłami starali się zniszczyć nasze oddziały, by ponownie opanować utracony w walce węzeł kolejowy i miasto Żabinkę. Lecz wszelkie ich zakusy spełzały na niczem. Pomimo znacznych strat, przemęczenia i głodu dzielna pierś żołnierzy naszego pułku odpierają każdy ponowny szturm nieprzyjaciela, a bohaterska śmierć porucznika Śniatały zakończyła zwycięsko całodzienny wysiłek. Schwyconych kilku jeńców zeznało, że bolszewickie dowództwo ma rozkaz za wszelką cenę zniszczyć nasze oddziały, opanować Żabinkę i że oczekują na znaczne posiłki, które jeszcze w nocy nadejdą oraz, że będą ich wspierały dwa pociągi pancerne w natarciu, które będzie przeprowadzone następnego dnia o świcie. To też przed świtem uderzyła nasza piechota wsparta ciężkiemi karabinami maszynowemi na odosobniony pułk bolszewicki, który znajdował się między rzeką Muchawcem a Żabinką. Pierwszy pluton 4 kompanji karabinów maszynowych sierżanta Franciszczaka związał pułk ten ogniem flankowym, a drugi pluton 4 kompanji karabinów maszynowych pod dowództwem dowódcy kompanji porucznika Paszkiewicza Wilhelma z częścią piechoty przesunął się przez lukę ugrupowania bolszewickiego poza rzekę Żabinkę na skrzydło nieprzyjacielskie, poczem ogniem bocznym prawie doszczętnie rozbił pierwszą linję dokładnie widoczną, a wykonany szybki szturm dokonał reszty. W czasie tej walki został zdobyty bolszewicki pluton karabinów maszynowych, który natychmiast został obrócony przeciw bolszewikom. Odznaczył się tu szczególnie strzelec Hampel Stefan z 4 kompanji karabinów maszynowych, który nie zważając na silny ogień nieprzyjacielskiej piechoty, jako pierwszy dopadł do pozostawionych, a częściowo jeszcze bronionych nieprzyjacielskich karabinów maszynowych, granatem unieszkodliwił resztę obsługi, momentalnie skierował ogień z jednego ze zdobytych karabinów maszynowych i kładł pokotem uciekających i broniących się jeszcze bolszewików. Wskutek tego bolszewicki baon, który uszykował się do przeciwnatarcia - poddał się. Za powyższy czyn, wyjątkowe męstwo i odwagę w boju mianowany został strzelec Hampel kapralem i odznaczony orderem "Virtuti Militari" klasy V.
Bohaterska śmierć strzelca Arausa Mieczysława z 4 kompanji karabinów maszynowych w walkach w dniu 9 i 10 października 1920 roku pod Stańkowem
W nocy z dnia 9 na 10 października 1920 roku porucznik Szymański otrzymał zadanie wypadem swej kompanji z plutonem karabinów maszynowych przejść rzekę Usę pod Kukszewiczami, uderzyć na bolszewików w Stańkowie, zdobyć i utrzymać go. Przez rzekę przeszedł oddział w nocy bez przeszkód, a wkrótce potem udało się zająć Stańków i położone na północ od niego wzgórza. O świcie dnia następnego bolszewicy otrzymali posiłki i z olbrzymią przewagą przeszli do przeciwnatarcia. Kompanja strzelecka nie mogąc się utrzymać, poczęła się cofać za rzekę Usę, która była szeroka i głęboka. Ponieważ na tym odcinku nie było mostu, więc Usa stanowiła poważną przeszkodę. Trzeba więc było kompanję osłonić w odwrocie. Zadanie to wziął na siebie pluton karabinów maszynowych, który zajął bardzo dogodne stanowisko na wzgórzu o pół kilometra na północ od dworu Stańków, skąd ogniem swym powstrzymywał dziesięciokrotną przewagę nieprzyjaciela. Po dłuższej walce bolszewicy podsunęli się bardzo blisko pod karabiny maszynowe, a to dlatego, że jeden z karabinów zużył swą amunicję, obsługa zaś broniła się tylko karabinkami i granatami ręcznymi. Przy zmianie stanowiska na oczach plutonu padł strzelec Araus Mieczysław, który raniony podniósł się i z ostatnią skrzynką amunicji usiłował zbliżyć się do własnego stanowiska, by dostarczyć potrzebną amunicję do karabinu maszynowego. Doszedłszy do stanowiska padł przeszyty kilkoma pociskami, wymawiając słabnącym głosem : "wolę zginąć wśród was, niż zostać" i skonał. Tak poległ śmiercią walecznych dzielny amunicyjny strzelec Araus, który walczył do ostatka. Grób strzelca Arausa został przez towarzyszy broni naprędce obdarniony i upiększony krzyżem z napisem : "Tu spoczywa śp. strzelec Araus Mieczysław z 4 kompanji karabinów maszynowych 1 Pułku Strzelców Wielkopolskich, który pomimo ran donosił amunicję, aż padł śmiertelnie rażony". Cześć jego pamięci!
Wyróżnienie się strzelców Psiarskiego Leona i Kabata Franciszka z 11 kompanji
Celem ostatecznego rozbicia nieprzyjaciela na odcinku Szaciłkowskim wykonano w nocy z dnia 16 na 17 kwietnia 1920 roku głęboki wypad z zadaniem przełamania linji nieprzyjacielskiej i zdobycia m. Jełania. Wymarsz nastąpił o godzinie 19-tej. W straży przedniej pułku idzie III baon. Po rozbiciu przez 10 kompanję placówki bolszewickiej, na czoło wysuwa się kompanja 11-ta podporucznika Śniatały. Nieprzyjaciel broni zaciekle swoich okopów. Jego karabiny maszynowe powstrzymują na chwilę rozmach naszej piechoty. Do akcji wchodzi 12-ta kompanja podporucznika Moszczeńskiego. Ciemna noc utrudnia orjentację. Bagnisty teren uniemożliwiał dostateczne rozwinięcie się kompanji do natarcia. Wyczekiwanie pod ogniem powoduje nowe ofiary. Pada ranny dowódca 11 kompanji, podporucznik Śniatała. Po chwili wahania rzucają się kompanję do szturmu. Obrona jest zażarta, lecz trwa krótko. Zdecydowany szturm przyczynił się do zwycięstwa. W popłochu cofają się bolszewicy pod Jełań. W czasie szturmu wyróżnili się wybitną odwagą w boju strzelcy Psiarski i Kabat z 11 kompanji. Nie zważając na morderczy ogień docierają do bolszewickiego karabina maszynowego. W walce pierś o pierś wybijają jego obsługę i skierowują ogień ze zdobytego karabinu maszynowego na szeregi przeciwnika, który broni się jeszcze w okopach. Swą odwagą, przytomnością umysłu oraz doskonałą orjentacją w boju ułatwili w znacznej mierze wykonanie szturmu swej kompanji i przyczynili się do nowego zwycięstwa.