XI obraz. Historia parafii i kościoła
1898 - 1910
Ks. Piotr Wawrzyniak

W ŚREMIE (1872 - 1899)

11 sierpień 1872 - odprawia mszę prymicyjną w Dalewie, następnie osiada w Śremie jako wikariusz i mansjonarz (Śrem liczy około 6000 mieszkańców).

1873 - aktywizuje działalność Towarzystwa Przemysłowego, którego zostaje prezesem, prowadzi: akcje odczytowe, szkolenia, wykłady popularnonaukowe.

1874 - aresztowany przez władze pruskie, osadzony w więzieniu, w Ostrowie Wielkopolskim.

1876 - otwarcie Czytelni Ludowej pomaga ks. Piotrowi w rozszerzeniu czytelnictwa polskich książek i w walce o czystość języka polskiego; - zostaje dyrektorem Zarządu Banku Ludowego, gdzie zaczynał pracę jako wiceprezes Rady Nadzorczej i kasjer. Po trzech latach jego pracy bank 2,5 krotnie zwiększył oszczędności i depozyty.

1877 - doprowadza do podjęcia badań statystycznych nad strukturą rzemiosła według zawodu i narodowości, - organizuje Stowarzyszenie Czeladzi Katolickiej; - organizuje wystawę rzemieślniczą pokazującą dorobek 30 wystawców. Zostaje ona powtórzona w latach 1879 i 1891; - zostaje kierownikiem i nauczycielem w jednej osobie w nowo otwartej wieczorowej szkole dla rzemieślników; - Rada Towarzystw Przemysłowych powierza mu funkcję swego patrona; - na żądanie władz kościelnych składa rezygnację z powyższej funkcji; - Kontynuuje swą pracę w Towarzystwie - Młodych Przemysłowców w Poznaniu, przyczyniając się do powołania nowego pisma "Tygodnika Przemysłowego".

1878 - staje na czele niespełna trzy lata temu reaktywowanego śremskiego Kółka Rolniczego, kierując nim przez 20 lat; - tworzy spółki handlowe; - dostrzega zależność między rolnictwem a rzemiosłem; - propaguje w ramach Kółek ubezpieczenia od ognia i gradu; - dąży by kółko włościańskie stało się szkołą obywatelską.

8 sierpnia 1880 - zakłada Towarzystwo Śpiewu Kościelnego, które w roku 1890 zostaje przekształcone w Koło Śpiewu Kościelnego.

1885 - na sejmiku, w Chełmie przedstawia propozycję powołania do życia Banku Związku Spółek Zarobkowych.

1891 - organizuje uroczyste obchody Konstytucji 3 Maja; - rozpoczyna organizować regularne kursy spółdzielcze.

1893 - choć nie udziela się bezpośrednio w działalność założonego gniazda "Sokoła" zastaje jego honorowym członkiem; - jako prezes "Towarzystwa ku upiększaniu miasta" buduje tzw. "wikaryjkę" i inicjuje założenie stumorgowego parku miejskiego.

1895 - staraniem księdza ruszyła w Śremie "Szkoła Gospodarstwa Kobiecego i Pracy Domowej dla dziewcząt Polskich"; - powstaje Związek Towarzystw Przemysłowych z siedzibą w Poznaniu. Ksiądz Piotr obejmuje funkcję prezesa Towarzystwa w Śremie i pełni ją nieprzerwanie przez 25 lat; - zostaje utworzona komisja zjednoczonych towarzystw skupiająca wszystkie działające organizacje pod nazwą Banku Związku Spółek Zarobkowych.

1896 - otrzymuje nominację na szambelana papieskiego.

1897 - zostaje prałatem.

1894 - 1898 - tzw. epizod berliński, okres działalności politycznej ks. Prałata; - zostaje posłem do parlamentu pruskiego z powiatów śremskiego, średzkiego i wrzesińskiego.

1896 - zakłada w Berlinie polską spółkę oszczędnościowo - pożyczkową "Skarbonę" i pismo pod tytułem "Dziennik Berliński".

1896 - przebywa w Stanach Zjednoczonych.

1899 - ustępuje ze stanowiska prezesa Towarzystwa przemysłowego w Śremie (pozostał prezesem honorowym); - w ramach integracji polskiego społeczeństwa organizuje wyjazd do Krakowa z wieńcem z kłosów na uroczystość sprowadzenia zwłok Adama Mickiewicza do Krakowa

W MOGILNIE (1898 - 1910)

30 kwietnia 1898 - przyjeżdża do Mogilna. Dekretem ks. Arcybiskupa Stablewskiego, dnia 26 maja 1898 roku otrzymał Ks. Piotr Wawrzyniak, Szambelan Mansjonarz z Śremu komendę na beneficjum w Mogilnie. 9 września 1898 udzielono mu kanoniczną instytucję na mogileńskie beneficjum. W skład nowej prebendy wchodziły trzy kościoły: pw. św. Jakuba (Fara), św. Jana Apostoła (były klasztor pobenedyktyński) i św. Klemensa (na cmentarzu mogileńskim). Przybył do Mogilna ze Śremu, już jako postać znana z działalności społecznej i narodowej albowiem aktywność społeczna Ks. Wawrzyniaka wykraczała poza granice Wielkopolski. Za jego administrowania parafia św. Jakuba przeżywała okres rozkwitu, do którego w ogromnej mierze przyczynił się także Ks. Mieczysław Brodowski (kapłan bardzo sumienny i pracowity), który jako wikariusz był współpracownikiem Wawrzyniaka i często go zastępował w obowiązkach duszpasterskich.

Zdjęcie z Orędownika na Powiat Mogileński. Wydanie specjalne z okazji 90 rocznicy śmierci Ks. Piotra. IX.2000 r.

O zasługach ks. Wawrzyniaka dla społeczeństwa polskiego wiele już napisano i powiedziano. Wszyscy uznają, że był on mężem, jakiego społeczeństwo w czasach najsilniejszego naporu niemieckiego potrzebowało, że był prawdziwym jego wodzem i nauczycielem. Posłannictwem jego było jak to zaznaczył mówca żałobny w dniu pogrzebu "...aby jako Król Czynu szedł przed narodem na okazanie drogi". Jaką rolę odegrał ks. Wawrzyniak w życiu społeczeństwa naszego, trafnie ocenili ci, którzy nienawistnym okiem patrzyli na rozwój i zwartość polskości w zaborze pruskim. Oto, co pisał krótko po śmierci ks. Wawrzyniaka organ spółdzielni niemieckich: "Z jego śmiercią ubył społeczeństwu polskiemu mąż, którego nazwisko na zawsze będzie związane z historią odrodzenia narodu polskiego. Duch jego nie tylko w dziedzinie ruchu spółdzielczego pozostawił po sobie ślady niezatarte, lecz także we wszelkich organizacjach polskich. Należy się, abyśmy wielkość tego męża i wielkość jego dzieł uznali." Inne pismo niemieckie Posener Tageblatt, wręcz wrogo usposobione dla społeczeństwa polskiego a jeszcze więcej dla ks. Wawrzyniaka taki we wspomnieniu pośmiertnym o nim wydaje sąd: "Zakładając spółdzielnie stał się równocześnie wychowawcą narodu. Organizacje spółdzielcze i punktualność w prowadzeniu przedsiębiorstw, oznaczały wyzwolenie włościan z rąk lichwiarzy". W dalszym ciągu pismo wspomniane przedstawia ks. Wawrzyniaka jako najniebezpieczniejszego wroga niemczyzny. Jest to chyba najzaszczytniejsze świadectwo dla prawdziwie narodowej pracy ks. Wawrzyniaka. Niebezpieczeństwo to widział autor odnośnego artykułu w zorganizowaniu średniego stanu polskiego, w podniesieniu wydajności jego pracy, oszczędności, skromności i w wychowaniu dzielnych obywateli, rozumiejących zadania i obowiązki społeczne. Tę działalność ks. Wawrzyniaka pismo niemieckie uważało za najwięcej szkodliwą dla niemczyzny. I słusznie, wszak ks. Wawrzyniak w ogromnej mierze przyczynił się do podniesienia w społeczeństwie naszym ducha narodowego przez obudzenie w nim samowiedzy narodowej i zaufania we własne siły. Cała jego praca społeczna rozwijała się w tym kierunku, aby lud nauczyć rozumnie i produktywnie gospodarzyć i współzawodniczyć z Niemcami, aby z życia naszego gospodarczego wykorzenić to, co Niemcy złośliwie nazywali "Polnische Wirtschaft" - polska gospodarka. Nie zamierzam w tym miejscu pisać o szerokiej działalności i zasługach ks. Wawrzyniaka jako społecznika, jako działacza na obszernym polu pracy społecznej, raczej pragnę Szanownym Czytelnikom (internautom) przypomnieć działalność jego na terenie tutejszej parafii pw. św. Jakuba, św. Jana, św. Klemensa, działalności świadczącej o szerokim i praktycznym umyśle jak i o silnej woli czynu. Zanim przystąpię do omówienia ogromu prac w Mogilnie, niech mi wolno będzie sięgnąć nieco w przeszłość parafii. Niewielu już z nas, zna czasy tzw. pruskiego kulturkampfu tj. walki rządu pruskiego z Kościołem Katolickim, srożącej się szczególnie na ziemiach polskich. Czasy te zapisały się dla Mogilna nader smutnie. Z powodu odstępstwa ówczesnego proboszcza w roku 1875 parafia tutejsza wystawiona była na różne udręki, jak osierocenie (brak proboszcza) do końca walki kulturnej tj. do r. 1886. Bismark, który walkę tę rozpoczął, mimo zarzekania się, że do Kanosy nie pójdzie tzn. że się nie cofnie w walce przeciw Kościołowi, widział się zniewolonym i broń złożył. W następstwie tego między Stolicą Apostolską a rządem pruskim zawarta została ugoda. Aczkolwiek Kościół z walki wyszedł zwycięsko, to jednak przyniosła mu ona pewne szkody. Przy zawarciu wspomnianej ugody musiał Kościół poczynić różne ustępstwa; pomiędzy innymi musiał się zgodzić na tzw. "Anzeigepflicht" - znaczy to, że biskupi mieli obowiązek przed obsadzeniem wakującego beneficjum podać rządowi nazwisko kandydata na odnośne probostwo, rząd zaś miał prawo odrzucić niemiłe sobie osobistości. Przy objęciu probostwa mogileńskiego w r. 1 886 przez ks. Antoniego Ćwiklińskiego rząd zdaje się nie miał żadnych zastrzeżeń. Inaczej rzecz się miała po śmierci ks. Ćwiklińskiego w r. 1898. Ks. Arcybiskup Stablewski umyślił powierzyć opróżnione probostwo ks. Wawrzyniakowi, który od r. 1872 tj. przez 26 lat - przez pewien czas równocześnie z ks. Stablewskim był mansjonarzem w Śremie, gdzie rozwinął szeroką działalność społeczną i narodową.

Arcybiskup Stablewski
(1892 - 1906

Z powodu tej właśnie działalności nie był w kręgach rządu dobrze zapisany i stąd nasuwała się wątpliwość, czy przejdzie tak zwaną notyfikacją tzn. czy rząd pruski zgodzi się na objęcie probostwa mogileńskiego przez ks. Wawrzyniaka. Ponieważ nie było widoków, że uda się przeprowadzić sprawę drogą urzędową, jak to zwykle praktykowano, użył ks. Arcybiskup Stablewski pewnego fortelu. Z racji jakiegoś przyjęcia w pałacu arcybiskupim, na którym był obecny Naczelny Prezes Rejencji, ukartował ks. Arcybiskup Stablewski z szambelanem Cegielskim osobną rozmowę, w trójkę z Naczelnym Prezesem, w trakcie tej rozmowy poruszono sprawę wakującego probostwa w Mogilnie. Ks. Arcybiskup napomknął, że chciałby je powierzyć ks. Wawrzyniakowi ze Śremu i wyraził nadzieję, że Pan Naczelny Prezes nie będzie temu przeciwny i udzieli swego placet. Czy to z uprzejmości dla dostojnego gospodarza, ks. Arcybiskupa, czy też może dla tego, aby ks. Wawrzyniaka ze Śremu wydostać, Naczelny Prezes na propozycję ks. Arcybiskupa wyraził swą zgodę. Wówczas aby sprawę od razu przygwoździć polecił ks. Arcybiskup Szambelanowi Cegielskiemu, powiadomić ks. Wawrzyniaka jako przyjaciela, że Pan Naczelny Prezes był łaskaw zgodzić się na objęcie przez tegoż probostwa w Mogilnie. Ks. Wawrzyniak otrzymawszy o powyższym wiadomość w pierwszej chwili zawahał się, czy ofiarowane sobie probostwo przyjąć, obawiając się, że jako proboszcz mniej będzie miał swobody w pracy społecznej niż dotąd jako mansjonarz w Śremie i dopiero w skutek perswazji i usilnej namowy posła ks. prałata Dr. Jażdżewskiego ze Środy zdecydował się probostwo mogileńskie objąć. Już około 26 kwietnia 1898 tj. w 8 dni po pogrzebie śp. ks. Ćwiklińskiego nadeszła do Mogilna nieurzędowa wiadomość, że następcą śp. ks. Ćwiklińskiego mianowany został ks. Wawrzyniak. Wiadomość tę przyjęto z wielkim zadowoleniem i szczerą radością. Potwierdzeniem tej wiadomości był list ks. Wawrzyniaka datowany w Berlinie d. 28.04 1898 z doniesieniem o przybyciu do Mogilna w sobotę dnia 30 kwietnia, wieczorem o godz. 9, po uprzednim odbyciu ważnej sesji w Poznaniu, ale zarazem z wyrażeniem życzenia, aby nikt z parafian o przybyciu się nie dowiedział. Stanąwszy w oznaczonym dniu i godzinie w Mogilnie, przedstawił się następnego dnia tj. w niedzielę, parafii odprawiając całe parafialne nabożeństwo.

Plebania ok. 1897 roku

Aczkolwiek ks. Wawrzyniak znał już Mogilno, wizytował przecież jako Patron Spółdzielni kilkakrotnie tutejszy Bank Ludowy, to jednak wielce się rozczarował rozejrzawszy się dokładniej po cmentarzach i kościołach, zwłaszcza kościele farnym, przypominającym wewnątrz raczej ubogi kościółek na zapadłej wiosce niż kościół farny w mieście powiatowym. Podobnie nie zachwyciły go zbyt niskie jak na jego wyniosłą postać pokoje tutejszej plebanii. Tym wszystkim nie zraził się jednak, raczej od razu powziął myśl zabrania się do odnowienia kościołów, uporządkowania cmentarzy i przeprowadzenia koniecznych zmian na plebanii i w jej otoczeniu. Pieniędzy gotowych na ten cel nie było, nie byłoby też łatwą rzeczą w krótkim czasie potrzebne fundusze zebrać. Aby jednak sprawy nie odwlekać i jak najprędzej co było konieczne wykonać, ofiarował się ks. Wawrzyniak w porozumieniu z Dozorem kościelnym przyjść parafii z pomocą w ten sposób, że na początek materiały potrzebne i rzemieślników opłacać będzie z własnych zasobów gotówkowych, a pretensję swą do parafii pokrywać będzie tak jak to będzie możliwe z drobnych składek kościelnych i ofiar dobrowolnych. Że pretensja ta była poważna, świadczy fakt, że przy śmierci ks. Wawrzyniaka jeszcze kilka tysięcy Mk (10 000 Mk) nie zostało pokrytych.

Cel 1.

Pierwszym, co nowy proboszcz uznał za najbardziej konieczne, było ogrodzenie cmentarza przy kościele farnym. Starsi parafianie pamiętają niewątpliwie jak wyglądało dawne ogrodzenie, o ile o ogrodzeniu można mówić. Sterczało tu i ówdzie kilka kołków i resztki sztachet, wśród których krzewił się tak zwany pospolicie "nygus". Przejście obok cmentarza wzdłuż ulicy w porze wiosennej i przy dłuższych deszczach nie było zachęcające. Aby nie ugrząźć w błocie trzeba było zręcznie podchodzić na zbocze wyżej położonego cmentarza, bacząc, aby się nie poślizgnąć i nie wpaść w błoto, które się chciało ominąć.

Kościół farny około 1899 rok

Ks. Wawrzyniak od pierwszej chwili zdecydował się postawić mur z cegły, odgradzający cmentarz od ulicy i od strony plebanii, z wejściem od ulicy naprzeciw absydy kościoła, po zamknięciu dawniejszego dojścia obok dzwonnicy od strony miasta. Nie trzeba dodawać, że kościół przez takie ogrodzenie zyskał poważny i piękny wygląd. Mur okalający cmentarz, stoi do dnia dzisiejszego, wyremontowany po 1994 roku przez ks. Z. Lewandowskiego.

Cel 2.

Następnie nowe oparkanienie ogrodu proboszczowskiego płotem z grubej siatki drucianej i piękne urządzenie ogrodów - wszystko to prawie równocześnie i w krótkim czasie przeprowadzone nie mogło pozostać bez wpływu na władze miejskie, które nie tylko miały uznanie dla tego, co ks. Wawrzyniak dokonał, ale zrozumiały, że trzeba i dla miasta, dla jego kulturalnego podniesienia coś zrobić. Mam wrażenie, że późniejsze urządzenie wodociągów w mieście, oświetlenia gazowego, położenie chodników przeprowadzono w pewnej mierze z inicjatywy ks. Wawrzyniak. Należy zaznaczyć, że zanim miasto pomyślało o wodociągach, ks. Wawrzyniak od pierwszej chwili pobytu w Mogilnie przeprowadził urządzenie wodociągowe z filtrami tak na plebanii jak i w zabudowaniach poklasztornych.

Cel 3.

Po ogrodzeniu cmentarza farnego i posadzeniu drzew na nim i krzewów przyszła kolej na kościół, dopraszający się gwałtownie nowej szaty. Przystąpiono najpierw do przełożenia całego dachu zaciekającego we wielu miejscach; następnie ponaprawiano, oczyszczono i ofugowano mury zewnętrzne. Po poprawieniu dachu mogły się rozpocząć prace wewnątrz kościoła. Prace malarskie i inne zajęły kilka miesięcy czasu. Kościół otrzymał wówczas nowe okna, i nową posadzkę z flisów zamiast dawnej podłogi z drewna, poważnie uszkodzonej. Pułap, podbity w dość prymitywny sposób deskami, został podbity trzciną, otynkowany i ozdobiony sztukaterią. Organy nie do użycia, zostały zastąpione nowymi, również chór został przebudowany na nowy, miejsce starych ławek, niewygodnych, zajęły liczniejsze ławki nowe; również w miejsce starej balustrady dla komunikujących przyszła nowa, z drzewa dębowego. Ponieważ w kościele był nadmiar ołtarzy - było ich sześć, zostały trzy, więcej zniszczone, usunięto, przez co, kościół niewielki zyskał więcej miejsca. Zakrystia, bardzo uboga w paramenty otrzymała nowe ornaty i potrzebną bieliznę kościelną. Podobnie jak dla kościoła klasztornego tak i dla fary zakupiono nowe dywany w miejsce starych, zużytych. Tym sposobem wygląd kościoła zmienił się nie do poznania.

Cel 4.

Kościół poklasztorny na kilka lat przed objęciem parafii przez ks. Wawrzyniaka odrestaurowany, nie potrzebował odnowienia; jedynie okazało się że są konieczne nowe organy i te staraniem ks. Wawrzyniaka zostały zbudowane z zachowaniem jedynie starego i dość pięknego prospektu.

Cel 5.

Ponieważ ani w jednym ani w drugim kościele nie było ołtarza, poświęconego czci Najświętszego Serca Pana Jezusa, zdecydował się ks. Wawrzyniak urządzić w kościele klasztornym kaplicę na cześć tegoż Serca Najświętszego, w tym celu przyłączył przez przebicie ściany należącą poprzednio do mieszkania ks. wikarego ubikację i zamienił po pięknym ozdobieniu ścian i sklepienia na kapliczkę ku czci Najświętszego Serca Pana Jezusa. Dalszą miłą dla parafian niespodzianką było urządzenie Grobu Pańskiego w podziemiach kościoła klasztornego. Grób ten poprzednio nie bardzo szczęśliwe miał pomieszczenie w przybudówce kościoła, będącej przedłużeniem lewej nawy bocznej. Ks. Wawrzyniak wpadł na szczęśliwą myśl, aby z wspomnianej przybudówki po przebiciu ściany przeprowadzić schody do niedostępnej wówczas starej krypty, znajdującej się pod prezbiterium i urządzić tamże Grób Pański, potrzebny na ostatnie dni Wielkiego Tygodnia. Urzeczywistnienie tego pomysłu i stworzenie bardzo oryginalnego Grobu znalazło ogólne uznanie i ks. Wawrzyniak trwałą i piękną przez to po sobie zostawił pamiątkę. Przed kościołem klasztornym był do roku 1899 od strony miasta między szosą a murem okalającym ogród przy kościele głęboki parów, resztki dawnej fosy obronnej. Aby zyskać miejsce potrzebne do zajeżdżania, a równocześnie rozszerzyć zbyt wąską drogę wiodącą od szosy do bramy wjazdowej, bardzo niedogodną przy większych procesjach - kazał ks. Wawrzyniak parów zawieźć ziemią i zrównać z drogą. Potrzebne były na to setki wozów ziemi. Wielkość zadania nie przeraziła jednak ks. Wawrzyniaka.

Cel 6.

Do czasu objęcia probostwa przez ks. Wawrzyniaka prowadziła szosa od strony klasztoru aż do Rynku wzgl. ul. Bankowej. Można sobie wyobrazić, jakie kłęby pyłu i kurzu przy dość ożywionej komunikacji unosiły się w tej części miasta w porze letnich upałów i suszy - ze szkodą dla zdrowia mieszkańców dawnej ulicy Klasztornej; również nie trudno sobie wyobrazić, jak wyglądały ogrody, pokryte pyłem szosowym. Dzięki interwencji ks. Wawrzyniaka już w r. 1899 usunięto tę anomalię i w miejsce szosy położono bruk. Również tylko dzięki zabiegom ks. Wawrzyniaka przeprowadzono w r. 1903 chodniki od ostatniego domu naprzeciw młyna aż do klasztoru wzgl. szpitala. Nie potrzebuję zaznaczać, że w porze deszczów droga do kościoła klasztornego była podobnie jak przed tym przy kościele farnym trudną do przebycia, stąd odstraszającą niejednego do udziału w niedzielnych nabożeństwach.

Cel 7.

2008 r. Salka "Prałacka"

Jedną z bolączek parafii, od chwili gdy powstawać zaczęły nowe organizacje katolickie był brak salki, w której by stowarzyszenia katolickie mogły odbywać swe zebrania. Członkowie Towarzystwa Robotników Katolickich i Towarzystwa Czeladzi Katolickiej zbierali się w ubikacjach klasztornych, przeznaczonych na mieszkania dla księży, podówczas oddanych na mieszkanie Siostrom Służebniczkom. Z powodu ciasnoty pokoików Towarzystwo Robotników przenieść się musiało w r. 1898 do dawniejszej biblioteki klasztornej - salki klasztornej. Ale i ta okazała się wnet za mała. Ks. Wawrzyniak, jako społecznik, od pierwszej chwili odczuł potrzebę salki, służącej wyłącznie celom stowarzyszeń. Wnet też znalazł sposób zaradzenia tej palącej potrzebie. W miejscu dzisiejszej salki parafialnej stała od dawna licha stodółka, należąca do probostwa. Stodółkę tę, niepotrzebną, polecił ks. Wawrzyniak niezwłocznie przerobić na salkę zebrań. Dnia 2 października 1898, a więc w 3 miesiące po objęciu parafii, nastąpiło poświęcenie kompletnie urządzonej salki w obecności Patrona Kółek Włościańskich Maksymiliana Jackowskiego. Salka ta, zwana salką prałacką, niewielka i niepozorna, poważną w swoim czasie odegrała rolę. Nie tylko bowiem służyła do regularnych zebrań bractw kościelnych stowarzyszeń katolickich jak Towarzystwo Robotników Katolickich, Matek Chrześcijańskich, Czeladzi Katolickiej, Terminatorów Katolickich, Kółka Śpiewu Kościelnego, lecz w czasach późniejszych, gdy nie było w mieście polskiej sali, a Niemcy, właściciele sal, pod presją władz państwowych odmawiali polakom sal swoich, dawała - choć w skromnych rozmiarach możność gromadzenia się i naradzania w różnych sprawach społecznych a nawet politycznych. Tam odbywały się walne zgromadzenia Kółek Rolniczych, Banku Ludowego, Rolnika, Komitetów Wyborczych, jak również i wiece wyborcze - jednym słowem przez urządzenie salki ks. Wawrzyniak walnie przysłużył się sprawie społecznej i narodowej.

Cel 8.

Równocześnie z przeprowadzeniem remontu kościołów i tylu innych prac pożytecznych i koniecznych, zabrał się ks. Wawrzyniak do uporządkowania cmentarza grzebalnego, który przedstawiał się zbyt biednie jak na cmentarz parafii miejskiej. Cmentarz ten nie leżał jak obecnie tuż przy drodze lecz w pewnym oddaleniu od drogi. Drogą polną dochodziło się do bramy cmentarnej, stojącej samotnie, gdyż cmentarz nie posiadał żadnego ogrodzenia; granice cmentarza stanowił nieznaczny rów, nie dający żadnej ochrony przeciw nieproszonym rogatym i nierogatym gościom. - Sam cmentarz był przepełniony; z braku miejsca grzebano nieboszczyków bez ładu i porządku; bywało, że trumny w krótkim odstępie czasu składano w tym samym grobie jedne na drugich. Pierwszą przeto myślą ks. Wawrzyniaka było cmentarz rozszerzyć, a po tym odpowiednio urządzić. Ziemia potrzebna - 5 mórg została w r. 1899 zakupiona - od strony Stawisk i przy drodze prowadzącej dziś wzdłuż cmentarza. Tak rozszerzony cmentarz otrzymał od strony drogi piękne ogrodzenie i bramę, umocnioną murowanymi filarami, i równocześnie nowy dom dla grabarza z garażem dla karawanu. Ponieważ ks. Wawrzyniak pragnął wykorzystać piękne położenie cmentarza, polecił ogrodnikowi - inżynierowi p. Wilkońskiemu z Grodziska koło Pleszewa wykonać plany na urządzenie całego cmentarza na sposób parku. - Niezwłocznie po przygotowaniu planu przystąpiono do przeprowadzenia zaprojektowanych dróg i ganków, tak na nowym jak i na starym cmentarzu, i do posadzenia szpalerów drzew i krzewów. Nie obyło się to bez płaczu i narzekania tych, których groby rodzinne na starym cmentarzu z konieczności poprzecinano drożynami. Aczkolwiek ks. Wawrzyniak odczuwał słuszny żal tych, którzy przeprowadzeniu potrzebnych ganków się sprzeciwiali, nie mógł inaczej postąpić, pragnąc cmentarz od razu doprowadzić do porządku i upiększyć. W niedługim czasie bo już w roku następnym (1900) pokazało się piękno całego urządzenia i sprawiło, że i ci co poprzednio sarkali, przyznali ks. Wawrzyniakowi słuszność w przeprowadzeniu planu. Sam ks. Wawrzyniak, wrażliwy na piękno przyrody, zachwycał się cmentarzem, zwłaszcza gdy podrosły drzewa i krzewy, które posadził. To też nierzadko swoich gości, o ile pierwszy raz zjeżdżali do Mogilna, wprost ze stacji kolejowej prowadził na cmentarz, aby razem z nim zachwycali się jego pięknem położeniem i urządzeniem i raczyli się widokiem roztaczającym się w dal na całą okolicę, na jezioro i klasztor z kościołem jak i na miasto. Gdy mowa o cmentarzu wypada przypomnieć, iż procesje żałobne w dzień Wszystkich Świętych wprowadzone zostały dopiero przez ks. Wawrzyniaka w roku 1898. Poprzednio odbywały się one tylko w kościele.

Cel 9.

Sługa Boży
O. Bernard hr. Łubieński

Redemptoryści CSsR - Congregatio Sanctissimi Redemptoris, Zgromadzenie Najświętszego Odkupiciela. Zgromadzenie zakonne - katolickie założone przez świętego Alfonsa Liguorii w 1732 r. W 1787 r. pojawili się w Warszawie skąd w I dekadzie XIX wieku zostali wydaleni. Pierwsze placówki zakładał święty Klemens Dworzak (Hofbauer). Główny cel redemptorystów: posługa religijna wśród warstw najniższych, m.in. przez misje ludowe i rekolekcje.

Po uporządkowaniu kościołów i cmentarzy, po reorganizacji prac kościelnych, pomyślał ks. Wawrzyniak i o odnowieniu duchowym parafii. W tym celu zaprosił w r. 1901 głośnego naonczas misjonarza, kaznodzieję O. Bernarda hr. Łubieńskiego, Redemptorystę dla odprawienia misji w Mogilnie. O. Bernard zaproszenie przyjął i wraz z dwoma innymi Ojcami misje od 9 do 17 listopada 1901 roku odprawił. Porywające i do głębi duszy wstrząsające kazania świątobliwego O. Bernarda całą parafię poruszyły. Niezwykły ruch, jaki misja wywołała w mieście, zatrwożył Niemców, a szczególnie ówczesnego landrata Konzego. Wiadomo, że od czasu walki kulturnej zakonom nie było wolno w naszej dzielnicy przebywać i działać. Zaniepokojony owym ruchem polecił władzom policyjnym poczynić dochodzenia, jacy to księża głoszą nauki w kościele. Niebawem ks. Wawrzyniak otrzymał pismo urzędowe z policji z nakazem podania nazwisk misjonarzy, przebywających na plebanii, oraz miejsca ich pochodzenia. Ponieważ owego dnia z racji spowiedzi misyjnej liczniejsze było grono księży, niektórzy z dalszych stron, podano nazwiska wszystkich księży a wśród nich i Ojców; dwóch z nich pochodziło ze Śląska - więc podano Śląsk jako miejsce pochodzenia, a że O. Bernard przybył ze Starej Wsi - podano go jako P. Bernhard aus Altdorf. Być może, że przez grzeczność ówczesnego burmistrza, który do ks. Wawrzyniaka odnosił się dość przychylnie, załatwienie sprawy nieco się przeciągnęło, tak że w trakcie dalszych dochodzeń misja szczęśliwie się skończyła i p. landrat się uspokoił, że państwo pruskie z powodu misji czy też Ojców misjonarzy szkody nie poniosło. Oprócz misji druga jeszcze rzecz wydała się p. landratowi niebezpieczną i wykazała wrogie usposobienie jego względem ks. Wawrzyniaka. Przed niedawnym jeszcze czasem stała tuż przy zborze protestanckim od niepamiętnych czasów dość skromna figura Matki Boskiej Niepokalanie Poczętej. Protestanci bardzo niechętnie statuę Matki Boskiej widzieli w tak bliskim sąsiedztwie zboru i życzyli sobie jej przeniesienia ale i katolików, raziła bliskość zboru przy figurze. Obcy, przybywający do Mogilna, wprowadzeni w błąd przez figurę, dobijali się nieraz bezskutecznie do zboru, sądząc że mają przed sobą kościół katolicki. Ks. Wawrzyniak uradził w r. 1906 wraz z Dozorem Kościelnym przeniesienie figury na inne, odpowiedniejsze miejsce. Wybrano miejsce przed apteką. Miała jednak stanąć tam figura okazalsza, piękniejsza. W tym sensie została sprawa omówiona z burmistrzem i tenże na przedłożony projekt wyraził swą zgodę, chcąc przez to i gminie ewangelickiej pójść na rękę, O zamiarze przeniesienia figury dowiedział się landrat. Obawiając się, że projektowana figura przed apteką zanadto rzucać się będzie w oczy, polecił burmistrzowi aby się sprzeciwił postawieniu okazalszej figury a jedynie zezwolił na przeniesienie figury tej, jaka stała przy zborze. Wobec takiego postawienia sprawy ks. Wawrzyniak odstąpił od zamiaru usunięcia figury od zboru ku zmartwieniu przede wszystkim pastora i protestantów. Podobnie odpłacił się ks. Wawrzyniak Niemcom - protestantom z okazji innej figury Matki Boskiej. Po rozparcelowaniu Padniewa między Niemców - protestantów, uznano, że nie jest na miejscu, aby figura Matki Boskiej stała w środku wsi protestanckiej i była jakoby niemym protestem przeciw intruzom. Zwrócili się tedy do ks. Wawrzyniaka prawdopodobnie nie bez porozumienia się z landratem z prośbą o przeniesienie figury do innej miejscowości. Także ze strony katolickiej wyrażano życzenie, aby figurę zabrać z otoczenia luterskiego, tym bardziej, że tuż w jej pobliżu zbudowano gospodę z salką do zabaw - Ks. Wawrzyniak przeniesieniu stanowczo się sprzeciwił i żadnymi argumentami nie dał się przekonać, że figurę należy przenieść. I dzięki tej stanowczości pozostała i doczekała się chwili, kiedy kilka rodzin niemieckich po zmartwychwstaniu Polski opuściło Padniewo, a na ich miejsce przyszli Polacy. - Kawałek ziemi, na którym stoi figura, już po śmierci ks. Wawrzyniaka został przewłaszczony na rzecz parafii.

Jaki w ogólności był stosunek władz niemieckich tu w Mogilnie do ks. Wawrzyniaka?

Władze miejskie na ogół dość przychylnie odnosiły się do ks. Wawrzyniaka. Szły mu zwykle na rękę. Natomiast nieprzychylnie usposobieni byli dwaj ostatni landraci. Landrat Konze nie tylko do duszpasterskich poczynań ks. Wawrzyniaka nieprzychylnie się odnosił, ale wręcz wrogo do działalności jego społecznej i spółdzielczej, która go szczególnie drażniła. 0 ile mógł, usiłował ją paraliżować. Tak np. otrzymał ks. Wawrzyniak ze strony niemieckiej poufną wiadomość z Berlina, że landrat Konze za pomocą denuncjacji na niego stara się podkopać kredyt, zresztą dość skromny, jaki Pruska Kasa Centralna dla spółdzielni przyznawała Polskiemu Związkowi Spółek, którego ks. Wawrzyniak był Patronem. Nie mniej wrogo odnosił się do ks. Wawrzyniaka i następca Konzego, landrat Ide, który swoim uczuciom dał szczególnie wyraz po śmierci ks. Wawrzyniaka; nie tylko sam nie wziął udziału w pogrzebie ale nawet czynił wymówki Niemcom niezależnym z tego powodu - że oddali ostatnią przysługę "wielkopolskiemu agitatorowi". Podobnie nieprzychylnie odnosiła się do ks. Wawrzyniaka i szkoła katolicka, która również w pogrzebie nie wzięła udziału - obecnie w tym budynku mieści się Szkoła Podstawowa nr 2. Niemieckie władze szkolne od samego początku tj. od chwili objęcia rządów parafii przez ks. Wawrzyniaka zajęły nieprzychylne wobec niego stanowisko odmawiając mu prawa inspekcji nad nauką religii w szkołach parafii, które to prawo poprzednik ks. Ćwikliński do ostatniej chwili wykonywał. Samo nauczycielstwo niemieckie - a przynajmniej niektórzy z jego grona mieli urazę do ks. Wawrzyniaka że nie chciał się zgodzić na niemieckie kazania w kościele czyli że nie popierał ich w germanizowaniu społeczeństwa polskiego. Aby kazania te przeforsować próbowali dość naiwnego środka. W roku 1899 wysłali do ks. Arcybiskupa Stablewskiego petycję o kazania niemieckie, motywując wniosek swój tym, że w parafii jest około 600 Niemców - katolików, pozbawionych kazań w języku macierzystym. Ks. Wawrzyniak otrzymawszy pismo, odpowiedział ks. Arcybiskupowi, że, zanim, będzie mógł się oświadczyć, musi wpierw dokładnie sprawdzić liczbę Niemców - katolików przy okazji spisywania dusz w parafii. Okazało się, że w r. 1900 było Niemców - katolików włącznie małych dzieci 44, i z tych pewna liczba dobrze rozumiała język polski. Polaków - katolików liczyła wówczas parafia 5800. Dziwne przeto były pretensje niemieckie, których - rzecz jasna ks. Wawrzyniak uwzględnić nie mógł. Aczkolwiek Niemcy ks. Wawrzyniaka uważali za wroga i nazywali złośliwie wielkopolskim agitatorem, szowinistą, nigdy nie był oddawał Niemcom, co im się należało. Kierował się względem nich sprawiedliwością, ale też i od nich nie łaski lecz sprawiedliwości się domagał. - Kiedy w czasie strajku szkolnego w r. 1906 przedłożono mu gotową już do podpisania petycję, którą matki - Polki z powiatu wysłać zamierzały do cesarzowej Augusty, aby za jej wpływem otrzymać cofnięcie rozporządzenia o nauczaniu dzieci religii w języku niemieckim - ks. Wawrzyniak wysłanie petycji stanowczo odradził - najpierw, jako bezskutecznej ale głównie jako uwłaczającej godności matek - Polek, zaznaczając, że nie godzi się uniżać i żebrać łaski lecz należy żądać sprawiedliwości. Wspomniałem już, iż ks. Wawrzyniak wielce był rozczarowany tym, co zastał w Mogilnie, to jednak bynajmniej, nie zraziło go to do Mogilna. Włożywszy w nie tyle pracy i ofiary z siebie, szczerze do niego się przywiązał. Niejednokrotnie powtarzał te lub podobne słowa: "Po co jechać gdzieś daleko, kiedy tu tak pięknie i miło". To też w lecie prawie nigdy nie wyjeżdżał na kurację - spędzając chwile wolne najchętniej w Mogilnie, rozkoszując się pięknym ogrodu swego widokiem na cmentarz lub przejażdżką po jeziorze. Odczuwało się nieraz, że po objazdach patronackich rad zjeżdżał do swej siedziby i cieszył się, gdy mógł kilka dni spędzić w Mogilnie. Kochał też swoją parafię. Gdy wracał w soboty do domu pilnie się zwykle dopytywał, co w parafii się dzieje, czy kto nie umarł, czy nie zaszło co ważnego; wszystko go interesowało. Miał też piękną zasadę, że o parafianach swych nigdy nie wyrażał się ujemnie, nawet o tych, którzy nie rozumiejąc jego dobrych intencji, krytykowali go i źle sądzili. Nie żalił się też nigdy na tych, którzy mu byli przeciwni i nieraz po gazetach niesłusznie szkalowali; - dla wszystkich był pełen szlachetnej wyrozumiałości. Przywiązawszy się do Mogilna i parafii wyraził też życzenie, że gdziekolwiek by miał umrzeć, chce spoczywać w Mogilnie wśród parafian swoich na cmentarzu, przez siebie tak ulubionym; wskazał też miejsce na grób, w którym pragnąłby spocząć. Mimo licznych zajęć związanych z urzędem Patrona Spółdzielni i koniecznych wyjazdów nie zaniedbywał obowiązków duszpasterskich - owszem dawał im zawsze pierwszeństwo przed innymi. Na niedziele i święta regularnie zjeżdżał do Mogilna, aby odprawić przypadające na niego nabożeństwo lub wygłosić kazanie. Bywało nieraz, że w dni przedświąteczne, wracając z dalekich i męczących objazdów, nie odetchnąwszy nawet, wprost ze stacji kolejowej, kazał się zawieść do kościoła klasztornego, aby spowiadać licznie zgromadzonych tam parafian. W czasie komunii św. wielkanocnej zwykle pozostawał w domu, pilnie wysiadując w konfesjonale. Aby wskutek częstych wyjazdów praca duszpasterska nie ponosiła uszczerbku, uprosił sobie u Władzy duchownej, na wakujące od czasu walki kulturalnej miejsce II współpracownika.

Cel 10.

2008 r. Dom Bankowy
- obecnie własność prywatna

Poza pracą ściśle kościelną prowadził ks. Wawrzyniak Towarzystwo Robotników Katolickich, którego był patronem i również Arcybractwo Matek Chrześcijańskich. Zebrań miesięcznych tychże organizacji nigdy nie opuszczał. Poza wspomnianymi organizacjami zajmował się niemniej gorliwie Kółkiem Rolniczym, służąc jego członkom radą i pomocą. Często brał udział w posiedzeniach miejscowego Towarzystwa Przemysłowców, którego był członkiem, poruszając na nich różne sprawy aktualne i zagadnienia dotyczące miasta lub parafii i omawiając ze znajomością rzeczy rozmaite sprawy żywotne i bolączki nasze, czym ożywiał, zebrania często małe wśród członków budzące zainteresowanie. Interesując się żywo sprawami miasta i pragnąc stać na straży interesów polskich, założył stały Polski Komitet Miejski Wyborczy na którego czele sam stanął jako przewodniczący. Jednym z zadań Komitetu było wyznaczać odpowiednich kandydatów na radnych miejskich i przy wyborach skuteczną przeprowadzać agitację na rzecz postawionych kandydatów. Jako Patron Związku Spółdzielni nie mógł, nie zainteresować się tutejszym Bankiem Ludowym. Przeciwnie, uważając instytucję tę za ważny czynnik do materialnego podniesienia społeczeństwa i wzmocnienia jego bytu narodowego, otoczył ją osobliwszą swoją troską. Bank ten założony w r. 1873 w ciągu 25 lat istnienia tj. do chwili przybycia ks. Wawrzyniaka do Mogilna bardzo słabo się rozwijał; nie cieszył się bowiem zaufaniem społeczeństwa. To też ks. Wawrzyniak z całym zapałem zabrał się do reorganizacji Spółdzielni i sam stanął na jej czele jako Prezes Rady Nadzorczej. Jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki od razu zaczęło w niej nowe pulsować życie, zaczęły przede wszystkim do Banku napływać oszczędności i to tak znacznie, że w pierwszym półroczu pobytu ks. Wawrzyniaka w Mogilnie wzrosły prawie o 50% tego, co złożono w nim przez 25 lat jego istnienia - z 75. 000 M podniosły się do 127000 M. Szybki rozwój Banku skłonił ks. Wawrzyniaka do pomyślenia o odpowiednim lokalu bankowym. Przeniesiono go najpierw do domu frontowego, który ze starym Bankiem Ludowym stanowił jedną nieruchomość, i którą nabyło na własność. Następnie w r. 1904 przeniesiono go do nowo zbudowanego, położonego nad jeziorem domu bankowego. Przy śmierci ks. Wawrzyniaka - w 1910 roku, Bank Ludowy był już poważną instytucją posiadającą znaczne fundusze własne, złożone w niej oszczędności doszły do poważnej sumy przeszło 2 500 000 M. O znaczeniu tak poważnej instytucji dla tutejszego społeczeństwa nie potrzeba się rozwodzić.

Oto w najprostszych rysach zobrazowana działalność ks. Wawrzyniaka w Mogilnie i na terenie powierzonej mu parafii, gdzie pracował do ostatniej chwili - w pracy był niestrudzony. Kiedy w ostatnim czasie z powodu niedomagania na zdrowiu doradzano mu, aby położył się do łóżka, sprzeciwił się stanowczo mówiąc: "nie mam czasu na chorowanie". Nie było dla Niego odpoczynku, aż śmierć położyła kres jego pracowitemu życiu 10 listopada 1910 roku w Poznaniu. Zmarł nagle na atak serca. W 2010 roku minęło 100 lat od tej chwili bolesnej - a zdaje się nam, że to tak niedawno, jak żył i działał pośród nas. "Jeszcze dziś żywo mamy w pamięci, jakie poruszenie wywołała smutna wieść o śmierci ks. Wawrzyniaka wśród ojców i mężów parafii mogileńskiej - naszych pradziadów, zgromadzonych w kościele z racji odbywającej się wówczas misji, gdy O. Misjonarz (Stach) przemówienie swoje do ojców przed komunią św. generalną zakończył tymi słowami: A teraz ofiarujcie Komunię św. za waszego duszpasterza ks. Prałata Wawrzyniaka, który tej nocy zmarł nagle w Poznaniu. Jeden jęk bolesny wydarł się z kilkuset piersi męskich i poniósł się po kościele i w niejednym oku zabłysła łza szczerego żalu i smutku" - wspominał w 25 rocznicę śmierci ks. Piotra Wawrzyniaka jego przyjaciel i następca ks. Mieczysław Brodowski.
Ks. P. Wawrzyniak zwykle w soboty wracał ze swoich objazdów do Mogilna, dziwnym trafem i po raz ostatni wrócił w sobotę do swej siedziby, ale już nie po to, aby odprawić w niedzielę nabożeństwo parafialne, układać tu w spokoju porządek prac i zajęć na najbliższe tygodnie i ustanawiać terminy posiedzeń i prac w różnych instytucjach - lecz wrócił, aby spocząć na zawsze po trudach pracowitego żywota wśród parafian na ulubionym przez siebie cmentarzu. Choć ciało strudzone pracą spoczęło w grobie, duch jego żywy jest jeszcze dziś, żyje w tych dziełach, które nam pozostawił, żyje w tym, co wśród nas zdziałał. Aby zachować w jak najdalsze pokolenia trwałą o nim pamięć, a zarazem w dowód czci i hołdu dla wielkiego działacza, nazwano dom zbudowany w rok po jego śmierci, mający służyć potrzebom społeczeństwa, Domem im. Ks. Piotra Wawrzyniaka. Drugim znakiem wdzięcznej pamięci dla króla czynu i duszpasterza - to okazały pomnik, który postawiono na cmentarzu w miejscu, w którym złożono jego śmiertelne szczątki. Miasto ze swej strony uczciło wielkiego obywatela swego nadaniem ulicy, najwięcej z nim związanej, jego nazwiska i imienia. Nie zadawalajmy się jednak tymi pomnikami martwymi - lecz usiłujmy zbudować mu pomnik żywy, wprowadzając jego zasady i cnoty obywatelskie, których słowem i przykładem uczył, w życie nasze, w życie całego społeczeństwa - a więc jego niezmordowaną pracowitość, sumienność w pracy, ukochanie obowiązku, punktualność, trzeźwość, oszczędność, gospodarczość. Będzie to najpiękniejszy pomnik, jaki mu społeczeństwo wystawi, pomnik najbardziej odpowiadający wielkiemu sercu Króla Czynu i wychowawcy społeczeństwa, który pragnął widzieć naród swój moralnie zdrowym, nieugiętym w walce z wrogiem, świadomym swej siły i należycie przygotowanym na chwilę Zmartwychwstania Ojczyzny.
Dnia 12.11.1910 r. odbyły się uroczystości pogrzebowe śp. Ks. Piotra Wawrzyniaka w poznańskiej farze,
13.11.1910 r. uroczystości pogrzebowe w kościele poklasztornym i pogrzeb na cmentarzu mogileńskim. Kondukt pogrzebowy prowadził ks. Karol Bobowski proboszcz z Ludziska w latach 1893 - 1917. Na mogile ks. Piotra nie składano kwiatów ani wieńców, zgodnie z jego życzeniem, że zamiast wydawać pieniądze na kwiaty, które zostaną złożone na jego grobie, lepiej przeznaczyć te środki finansowe na cele społeczne. Tak też uczyniono, pieniądze zebrane przekazano Towarzystwu Czytelni Ludowych.

2008 r.

Widok na aleje główną cmentarza mogileńskiego przy ul. T. Kościuszki. W perspektywie grób - pomnik ks. P. Wawrzyniaka

więcej o cmentarzu >>

więcej o ks. Piotrze Wawrzyniaku
Towarzystwa i Zawiązki Zawodowe