VI obraz. Historia parafii i kościoła
(1838 - 1868)

Z chwilą przejęcia przez parafię kościół klasztorny stał się kościołem sukursalnym czyli pomocniczym dla kościoła parafialnego. Stan ten trwał do roku 1867, kiedy to dekretem ks. arcybiskupa Ledóchowskiego z dnia 17- go maja 1867, wydanym z okazji wizytacji pasterskiej w Mogilnie, został zamieniony na kościół parafialny, a kościół św. Jakuba na kościół sukursalny. Tak pozostało do roku 1925, w którym z dniem 1 sierpnia została utworzona druga parafia. Od tego czasu kościół św. Jakuba stał się ponownie kościołem parafialnym dla części zachodniej dawnej parafii. Odnowienia kościoła klasztornego i ostatecznego oddania go na własność parafii ks. przeor Strzeliński nie doczekał. Umarł dnia 15 lutego 1838 r. w wieku 74 lat, jako ostatni zakonnik. Ponieważ w ostatnich latach był schorzały i zniedołężniały, zarządzał parafią - wikariusz, ks. Józef Klupp. Po śmierci ks. Rajmunda Strzelińskiego oddała Władza duchowna parafię ks. Kluppowi w komendę. Po trzech latach dnia 18 stycznia 1841 zamianował go ks. arcybiskup Dunin proboszczem. Stanowisko nowego proboszcza nie było łatwe. Zabagnione z powodu choroby ks. Strzelińskiego stosunki w parafii wymagały duszpasterza, któryby z całą energią zabrał się do ich uporządkowania i do usunięcia niejednego, co nie powinno było być tolerowane. Ks. Klupp okazał się na to stanowisko zupełnie odpowiednim. Uporządkował sprawę boru, zdewastowanego przez nieuczciwego Borowego. Przez przeprowadzenie separacji, zapoczątkowanej przez ks. Strzelińskiego po r. 1831, uwolnił bór od służebności. Role, należące poprzednio do dwóch folwarków probostwa - w mieście i w Babie uszczuplone przez wynagrodzenie mieszczan i gospodarzy w Szerzawach i Wrzosce wzgl. Małej Babie za służebności w boru, złączył w jedno zagospodarowanie jako folwark Wielka Baba. Mimo skarg, zanoszonych przez niezadowolonych z powodu różnych zarządzeń nowego proboszcza do państwowych władz pruskich, które ze swej strony wnosiły zażalenia do ks. arcybiskupa Dunina, rugował ks. Klupp bezwzględnie nadużycia, trzymając się ściśle przepisów Kościoła. Usunął sprzeciwiający się nakazom Kościoła a tolerowany przez ks. ks. Benedyktynów zwyczaj dopuszczania protestantów jako rodziców chrzestnych przy chrztach dzieci rodziców katolickich, mimo że władze świeckie stawały w obronie rzekomo pokrzywdzonych. Rozumie się, że władzom niemiecko - protestanckim nie mogło się podobać usuwanie protestantów jako chrzestnych dzieci katolickich, paraliżowało ono bowiem politykę rządu, który po powstaniu listopadowym wytknął sobie jako cel ziemie polskie protestantyzować i wynarodawiać; chrzty zaś dzieci polskich i katolickich z protestanckimi i niemieckimi chrzestnymi torowały drogę do obojętności dla wiary katolickiej i przytępiały równocześnie poczucie narodowe. Poważniejsze niebezpieczeństwo tak dla wiary jak i dla polskości groziło ze strony. małżeństw mieszanych. W r. 1803 Fryderyk Wilhelm III, gorliwy poplecznik protestantyzmu, nakazał, ażeby dzieci z małżeństw mieszanych były wychowane w religii ojca. Nakaz ten niemałe wyrządził szkody religii katolickiej w zabranych ziemiach polskich; nasyłani bowiem przez rząd królewski urzędnicy często żenili się z Polkami katoliczkami, i wychowywali dzieci w religii protestanckiej. - Ponieważ z powodu zwiększania się liczby protestantów w obu archidiecezjach małżeństwa mieszane zdarzały się coraz częściej, zwrócił się arcybiskup Marcin Dunin (1831 - 1842) do rządu z prośbą, aby mu pozwolono opublikować bullę Piusa VIII z dnia 25 marca 1830, zabraniającą błogosławienia związków małżeńskich, o ile by strona niekatolicka nie zgodziła się na katolickie wychowanie wszystkich dzieci.

Pius VIII
1829 - 1830

Prosił również o pozwolenie porozumienia się w tej sprawie ze Stolicą świętą. Na jedno i na drugie otrzymał odpowiedź odmowną; a gdy następnie zwrócił się wprost do króla, szorstko mu odpowiedziano. Tym zachowaniem rządu nie dał się arcybiskup zastraszyć. Dowiedziawszy się, iż papież na konsystorzu w dniu 10 grudnia 1837 potępił zaprowadzoną w Prusach praktykę błogosławienia w kościele ślubów mieszanych, bez złożenia przez stronę niekatolicką przyrzeczeń co do wychowania wszystkich dzieci w religii katolickiej, zabronił swemu duchowieństwu pod karą suspensy (zawieszenia w urzędzie) błogosławienia tego rodzaju małżeństw. Rząd wytoczył arcybiskupowi proces, ogłosił jego rozporządzenie za nieważne i przyrzekł opiekę tym kapłanom, którzy by je zlekceważyli. Jednakże duchowieństwo karnie stanęło za swoim arcypasterzem. Dnia 28 lutego 1839 skazano arcybiskupa na 6 miesięcy fortecy i złożenie z urzędu. Skończyło się jednak tylko na internowaniu w Kołobrzegu dnia 6 października 1839. W archidiecezjach zapanowała żałoba; na znak żałoby zamilkły w kościołach organy a na pewien czas także dzwony; za to gorące zasyłano modły do nieba o szczęśliwy powrót arcypasterza. - Ks. Klupp rozporządzenie ks. Arcybiskupa dotyczące małżeństw mieszanych wykonał z całą bezwzględnością, podobnie jak przeprowadził sprawę niedopuszczania chrzestnych protestanckich przy chrztach dzieci katolickich - prawdopodobnie ku wielkiemu niezadowoleniu i zgorszeniu Niemców szczególnie pana burmistrza Rohra, który uważając się za powołanego obrońcę wszystkich przez ks. Kluppa "pokrzywdzonych", nie wahał się denuncjować tegoż do Naczelnego Prezesa rejencji, że odmawia pobłogosławienia związków małżeńskich jak np. Langego, protestanta - z Polką katoliczką. Rzecz jasna, że ks. Klupp, nie mógł błogosławieństwa żądanego udzielić, o ile Lange wzbraniał się złożyć przyrzeczenie, wymagane przez kościół. Jak dalece burmistrz Rohr wkraczał w prawa proboszcza i wtrącał się do spraw czysto kościelnych, wynika z korespondencji ks. Kluppa z ks. Arcybiskupem wzgl. z Władzą duchowną z r. 1839. - Pewnej osobie, którą stróże znaleźli martwą w nocy na ulicy, musiał ks. Klupp w myśl przepisów kościelnych odmówić pogrzebu kościelnego i pochowania na cmentarzu na miejscu poświęconym z powodu gorszącego życia, jakie prowadziła, i nie przystępowania od lat do Sakramentów św. - Burmistrz Rohr wbrew zarządzeniom proboszcza nakazał stróżom miejskim wykopać grób dla zmarłej na miejscu poświęconym; na odnośną zaś uwagę stróży zaznaczył, że tak będzie, jak on rozkazał a nie jak ks. Klupp. Tam też mimo protestu proboszcza zmarłą pochowano. Czy zażalenie do landrata w tej sprawie odniosło jaki skutek, niewiadomo. - Były jeszcze dwa inne wypadki, w których p. Rohr wystąpił jako obrońca pogrzebów kościelnych; w jednym wypadku, który w chorobie z szyderstwem odtrącił ostatnie sakramenta św., w drugim o bluźniercę - pijaka. Za sprawą burmistrza poszły zażalenia na ks. Kluppa z powodu odmówienia pogrzebu chrześcijańskiego do ks. Arcybiskupa. Nową sposobność do oskarżenia ks. Kluppa przed wyższą władzą nastręczyła burmistrzowi procesja w Boże Ciało. Od czasu kiedy na rynku pobudowano zbór protestancki (w r. 1796), na miejscu spalonego, w r. 1777 ratusza, ks. opat Kosiński zniósł starodawny zwyczaj urządzania procesji w uroczystość Bożego Ciała wokoło rynku. W miejsce dawnej, wielkiej procesji przez ulice miasta i rynek, odprawiano od tego czasu skromną procesję naokoło kościoła parafialnego z odśpiewaniem 4 ewangelii przy obrazkach, poprzybijanych na zewnętrznych ścianach kościoła. Ks. Klupp, słysząc od starych ludzi, że przed laty procesja w dzień Bożego Ciała wychodziła na rynek, i że parafianie cieszyliby się bardzo i chętnie by ołtarze postawili, gdyby procesja, jak dawniej publicznie się odprawiała, postanowił w r. 1838 przywrócić dawny zwyczaj i nie pytając nikogo o pozwolenie, wyprowadził uroczystą procesję w Boże Ciało z kościoła farnego do 4 ołtarzy, wystawionych przez bractwa i cechy na rynku. - I byłoby wszystko w porządku, gdyby nie małe zajście, które w czasie procesji się przytrafiło. Kilku Niemcom i Żydom, gapiącym się na procesję z nakrytymi głowami, pozrzucano kapelusze. Burmistrz wykorzystał to zajście i zrobił niezwłocznie urzędowe doniesienie o tem, co zaszło do królewskiej rejencji w Bydgoszczy, dodając, jakoby ks. Klupp przez zaprowadzenie procesji zamyślał o jakimś powstaniu, i że on to do zrzucenia kapeluszy ludzi namówił. Rejencja doniesienie to przesłała do landrata z poleceniem przesłuchania ks. Kluppa. Aczkolwiek dochodzenia żadnej winy rzekomego sprawcy zajścia nie wykazały, to jednak rejencja uznała za właściwe przez landrata ks. Kluppowi zakomunikować, że nie ma prawa do samowładnego urządzania procesji, ponieważ do tego potrzebne jest wyraźne pozwolenie władzy policyjnej, i że na przyszłość takiego pozwolenia winien się dopraszać. W roku następnym, 1839 mimo pouczenia przez rejencję, ks. Klupp o pozwolenie nie prosił. Doniósł tylko landratowi, iż 30 maja jako dzień Bożego Ciała odbędzie się, jak to w całym świecie katolickim jest w zwyczaju, uroczysta procesja na rynek, i prosił, ażeby przypadający na ten dzień targ się nie odbył, i ażeby policja w interesie spokoju, zarządziła co potrzeba. - Pismem z dnia 28 maja landrat odpowiedział, iż przeciw urządzeniu procesji nic nie ma, jednakże targu znieść nie może, - polecił natomiast, ażeby rynek w dniu tym był wolny. Także z rejencji bydgoskiej otrzymał ks. Klupp pismo z dnia 29 maja - lecz z zagrożeniem, że w razie jakichkolwiek ekscesów pociągnięty będzie do najsurowszej odpowiedzialności. - Prawdopodobnie Niemcy i Żydzi, pouczeni w roku ubiegłym, tym razem wśród wiernych biorących w procesji udział, w kapeluszach się nie pokazali, więc też do żadnych "ekscesów" nie przyszło. Walki jakie ks. Klupp staczać musiał w obronie zasad katolickich i przepisów kościoła złośliwe oskarżenia wnoszone przez burmistrza, że jest "burzycielem pokoju" w parafii (pewnie dla tego, że bronił rodziny katolickie przed wpływami protestanckimi) wygrażania się protestantów wobec katolików, że "jak inni wyżsi godnością księża tak i ks. Klupp do więzienia będzie wtrącony", nie zdołały go sprowadzić z drogi obowiązku, jak również nie przeszkodziły mu w pracach, jakie nakładał na niego urząd rządcy parafii. Pierwszem zadaniem, jakie sobie postawił zaraz po objęciu - w roku 1839 przejęła parafia odnowiony kościół klasztorny; wypadało więc, żeby i kościół parafialny przybrał się w nową szatę. Stało się to również jeszcze w r. 1839. Przy okazji renowacji usunięto z tęczy tj. z łuku, oddzielającego presbiterium od nawy, belkę "niezdobiącą kościoła", na której swego czasu umieszczony był krucyfiks, znajdujący się obecnie w głównym ołtarzu, oraz statuy Matki Boskiej Bolesnej i św. Jana Ewangelisty. W tymże roku dobudowano przy głównej bramie nowy przedsionek (kruchtę), w miejsce dawnego, zbudowanego w regle, przy bocznym wejściu, - potrzebującego znacznej naprawy. Około rok 1840 wszczął się w świecie katolickim ruch, mający na celu krzewienie trzeźwości. Wywołało ruch ten szerzące się w różnych krajach pijaństwo, niszczące i zdrowie i mienie tak rodzin całych jak i jednostek. W r. 1838 podjął w Irlandji, gdzie pijaństwo rozrosło się w sposób zastraszający, walkę o trzeźwość narodu z nadzwyczajnym skutkiem ks. Matthew; w Niemczech osiągnął na tym polu wielkie rezultaty ks. Seling. Podobnie na Śląsku w tym samym czasie wielce się zasłużył około krzewienia trzeźwości proboszcz w Piekarach, ks. Fietzek, któremu pomagał franciszkanin, O. Brzozowski. Wiele też na tym polu zdziałał na ziemiach polskich głośny misjonarz O. Karol Antoniewicz T. J. przez swoje kazania przeciw pijaństwu, zwłaszcza na misjach, prowadzonych w różnych stronach kraju (Zm. 1852). - Potrzebę walki z pijaństwem zrozumiał i ks. Klupp, widząc jak gospodarstwa wiejskie - własność polska przechodziła skutkiem pijaństwa często w ręce obce i niszczyło społeczeństwo polskie materialnie i moralnie. - W zrozumieniu tego niebezpieczeństwa przystąpił dnia 2 lutego 1845 do założenia w Mogilnie Towarzystwa wstrzemięźliwości. Sam, pierwszy, wyrzekając się napojów upajających, zapisał się jako członek zawiązującego się Towarzystwa, pociągając swym przykładem licznych parafian do przystąpienia do Towarzystwa. Tak samo uczynił wikariusz, ks. Henke. Wprawdzie bliższych danych o Towarzystwie tym nie mamy, jednakże poważna liczba członków, która w pierwszych latach dosięgła kilkuset, a po dziesięciu latach przekroczyła 1000, świadczy, że Towarzystwo się rozwijało i niewątpliwie też zadanie swoje należycie spełniało. Gdy później, za ks. arcybiskupa Ledóchowskiego, zaprowadzono po parafiach bractwa wstrzemięźliwości, przyjęło Towarzystwo ustawy bractwa i nadal jako bractwo swą działalność rozwijało. Gdyby dzisiaj można było skupić pod sztandarem wstrzemięźliwości, jeżeli nie setki, to choćby dziesiątki szczególnie naszej młodzieży! - byłoby dobrze. Niestety, wszelkie dotychczasowe wysiłki w tym kierunku pozostały bez skutku. Pamiętnym rokiem dla Polaków pod jarzmem pruskim stał się rok 1848 - rok Powstania Wielkopolskiego przeciw Prusakom. Zdaje się, że Mogilno, więcej oddalone od ognisk powstania: Wrześni, Miłosławia i Książa, nie wzięło żywszego w nim udziału, choć zakosztowało porówno z innymi gorzkiego chleba niewoli. Do ruchu powstańczego przyłączyło się głównie pod wpływem Trzemeszna. - Dnia 22 marca 1848 wkroczyły do Mogilna 2 oddziały powstańców, zebranych przeważnie z okolicy Trzemeszna, i zorganizowały po proklamowaniu na rynku Rzeczypospolitej Polskiej straż obywatelską. Z okazji zajęcia miasta odbyło się w kościele nabożeństwo z kazaniem patriotycznym; również w zborze na zarządzenie komendy powstańczej odbyło się nabożeństwo z kazaniem na temat: "Chwała Bogu na wysokości". Po dokonanej proklamacji zabrano się do usunięcia orłów pruskich z domów urzędowych; na ich miejsce przyczepiono kokardy o barwach narodowych. Dokonawszy w ten sposób zajęcia miasta główna część powstańców jeszcze tego samego dnia, pod wieczór, Mogilno opuściła, Nowy porządek rzeczy niedługo się jednak utrzymał, albowiem już nazajutrz zajęły miasto oddziały pruskich dragonów, lecz również nie na długo, gdyż wnet ustąpić musiały wobec przewagi zgromadzonych w pobliżu miasta oddziałów powstańczych, Na wieść o zajęciu Mogilna przez wojsko pruskie przybyły pod wieczór tego dnia 2 kompanie trzemeszeńskich powstańców, uwięziły landrata Illinga i zakwaterowały się na noc w mieście. Aczkolwiek powstańcy już dnia następnego wyszli, miasto przez kilka dni pozostało pod władzą zorganizowanego powstańczego komitetu mogileńskiego. Niedługo trwały rządy komitetu, albowiem już 27 marca ponownie zajęły miasto wojska pruskie i przywróciły w nim rządy pruskie. Jeszcze raz dostało się Mogilno na kilka dni pod władzę powstańców, gdy dnia 4 maja Ludwik Mierosławski po bitwie pod Wrześnią, podążając na Kujawy, wkroczył ze swoim wojskiem do miasta. Krótki jednak był tu jego pobyt; już dnia 6 maja musiał ustąpić przed Prusakami, którzy miasto zajęli. Na szczęście wszystkie te utarczki nie doprowadziły do krwi rozlewu. (A. Warschauer. Dzieje miasta Mogilna). W związku z powstaniem niejaki Buzalski Antoni, nauczyciel z Trzemeszna, obrany przez komitet narodowy wójtem, zabrał dnia 31 marca 1848 z kasy kościelnej, mimo sprzeciwu rendanta Pawłowskiego, 106 talarów 8 srebrników i 10 fen na utrzymanie zgłaszających się do wojska powstańczego ludzi; pozostawił tylko 15 tal. "na konieczne wydatki". Także z Kasy Komunalnej zabrał gotówkę. Zajęcie pieniędzy nastąpiło wskutek nakazu komisarza obwodowego Gońskiego, któremu Buzalski pieniądze miał wręczyć. Podług zaręczenia naczelnika wojsk powstańczych, Garczyńskiego, wszystkie zabrane pieniądze, uważane jako dług narodowy, miały być w swoim czasie zwrócone. To też nastąpiło dnia 23 lipca 1852. Jak wykazują księgi zmarłych - r. 1848 i 1849 zaznaczyły się wielką śmiertelnością w parafii. W r. 1848 umarło 196, w r. 1849 - 236 parafian; od września 1849 do października 1850 zmarły 84 osoby na cholerę. Liczba dusz w r. 1852 wynosiła 3159. W r. 1835 parafia przejmując na własność kościół klasztorny, musiała również przejąć ciężar utrzymania kościoła po gruntownym jego odnowieniu przez rząd w r. 1839. Ciężar ten dość rychło miała odczuć parafia wzgl. kasa kościelna. Sprawił to gwałtowny wicher, który dnia 12 stycznia 1859 zwalił krzyż z wieży południowej, wyrządzając szkodę także w dachu budynku klasztornego.
Przy tej okazji zbadano zawartość bani (kuli) mieszczącej się pod krzyżem na wieży, i znaleziono w miedzianej puszce tamże zamkniętej:
1.) dokument z r. 1797
2.) relikwie.
3.) sześć sztuk drobnych monet z czasu budowy wieży.
Dokument z r. 1797 podaje w krótkości dzieje wzniesienia obydwóch wież. Zaznaczono w nim, iż zabrano się do budowy mimo ciężkiego położenia klasztoru, któremu po I rozbiorze Polski, część dóbr rząd pruski już był zabrał, resztę zaś dóbr, położonych na zachód od jeziora mogileńskiego coraz więcej podatkami obciąża a w najbliższym czasie ma również zabrać. Trudności te nie odstraszyły ani opata ani braci od przedsięwziętego dzieła. Ufni w Opatrzność Bożą zabrali się do niego i z Jej pomocą dokonali, co wydawało się nad ludzkie siły. Znalezione przedmioty złożono przy ponownym ustawieniu krzyża w wspomnianej puszce miedzianej i wpuszczono do bani.
Do dokumentów z r. 1797 dołączył ks. Klupp nowy dokument, przez siebie sporządzony, w następującym brzmieniu:
"W Imię Ojca i Syna i Ducha św. Amen. Chcąc i ja niegodny sługa Chrystusowy potomności pozostawić, chociaż mały odłamek historyi czasu obecnego, skreślam co następuje; Krzyż wieży kościoła klasztoru, niegdyś O. O. Benedyktynów ku południowi stojący, zwalony został przez wicher nocny w dniu 12 stycznia bieżącego roku i w kuli pod krzyżem umieszczonej znajdował się w puszce miedzianej: 1. ) Skrypt z r. 1797 zaczynający się: In Nomine Domini. 2. ) Relikwie św. Illuminata, męczennika i 3. ) Sześć sztuk monety drobnej ówczesnej. - To wszystko składam na powrót do tej samej puszki z tą wiadomością, że w tym samym roku w miesiącu wrześniu nakładem kasy kościelnej miejscowej krzyż na wieży na powrót ustawiony został, na co już w roku 1797 utyskiwano, to i dziś z tą większą boleścią powtórzyć nam przychodzi, że wpływ nieprzyjacielski, pod którym jęczymy, coraz bardziej nad nami przemoc bierze. Rząd bowiem tutejszy pruski, obecnie monarchiczno - konstytucyjny, na najsłuszniejsze i najsprawiedliwsze wnioski, nie chce nam przyznać zabezpieczonych praw traktatem Wiedeńskim z roku 1815, a aż nadto rozmnożeni Niemcy tu w księstwie Poznańskim, chcą tę ziemię, od wieków polską mieć nazwaną krajem niemieckim i gotowi by zakazać nam mówić po polsku! Na stolicy Piotra św. zasiada obecnie Pius IX a Arcybiskupem naszym Gnieźnieńsko - Poznańskim jest Leon Przyłuski; parafia tutejsza liczy w roku bieżącym 3150 dusz. Te wiadomości krótkie składam także do tej samej puszki. Pisałem w Mogilnie w dniu 21 września 1859. X, Józef Klupp, Proboszcz miejscowy i Dziekan Dekanatu Żnińskiego. X. Władysław Stryjakowski, Wikariusz".
W r. 1865 umarł arcybiskup Leon Przyłuski, który rządził archidiecezją od r. 1845. Jak jego poprzednik i on miał wiele trudności z rządem pruskim zwłaszcza w pierwszych latach po zgniecieniu powstania wielkopolskiego z r. 1848. Po zgonie ks. arcybiskupa Przyłuskiego rząd pruski chciał mieć jego następcą Niemca, na co jednak papież Pius IX się nie zgodził, a chcąc mieć Polaka wskazał kapitułom gnieźnieńskiej i poznańskiej ks. Mieczysława hr. Halka - Ledóchowskiego, który będąc dłuższy czas za granicą pod względem narodowym mniej się wydawał niebezpiecznym Prusakom od innych. Nowy arcybiskup prekonizowany dnia 8 stycznia 1866 r. odbył dnia 24 kwietnia 1866 uroczysty swój ingres do Poznania.

Pius IX
1846 - 1878

Pierwszą i główną troską nowego arcypasterza było pogłębić w archidiecezji życie religijne. Dzięki roztropnym i sprężystym rządom ruch na polu religijnym, wszczęty jeszcze za życia Przyłuskiego, spotęgował się i rozwinął się jeszcze więcej. Jego gorliwość apostolska udzielała się tak duchowieństwu jak i wiernym. Przez coroczne kongregacje dziekańskie wprowadzał karność w szeregi duchowieństwa. Ducha wiary i pobożności w swych archidiecezjach usiłował ożywić przez wprowadzenie rekolekcyj dla duchowieństwa i przez misje ludowe; do tego samego celu zmierzało zaprowadzenie we wszystkich parafiach majowego nabożeństwa. Pragnąc zbliżyć się do swojej owczarni i utwierdzić wiernych w przywiązaniu do wiary i kościoła sam osobiście odbywał częste wizytacje pasterskie po parafiach. Wszystko co czynił, było niezmiernie ważne dla przyszłej walki, jaką podjąć musiał kościół z rządem pruskim. W czasie zaledwie ośmioletnich rządów w archidiecezji, tj. aż do chwili uwięzienia (1874) wizytował ks. arcybiskup Ledóchowski tutejszą parafię trzy razy: w r. 1867, 1869 i 1872. Wizytacje te miały dla parafii mogileńskiej szczególniejsze znaczenie; były jakby opatrznościowe ze względu na wydarzenia, które w niezadługim czasie miały się tu rozegrać. W niemałej mierze wizytacjom tym zawdzięczała parafia niezłomność we walce za wiarę i kościół. Pierwsza wizytacja pasterska ks. Prymasa Ledóchowskiego odbyła się za ks. proboszcza Kluppa w dniach 16 i 17 maja r. 1867 - Wielkie i podniosłe przeżywała parafia w tych dniach chwile, albowiem od czasów niepamiętnych Mogilno nie przyjmowało w swoim kościele arcypasterza. Pamięć o tej wizytacji zachowała się wśród parafian jeszcze w długie lata po ukończeniu kulturkampfu. Z okazji tej pierwszej wizytacji arcypasterskiej wydany został wspomniany już dekret o zamienieniu kościoła poklasztornego na kościół parafialny. Po wizytacji przeszło rok jeszcze zarządzał ks. Klupp tutejszą parafią. W roku 1868 zamianował go ks. Arcybiskup kanonikiem gremialnym kapituły poznańskiej, radca konsystorski w Poznaniu. Opuścił Mogilno dnia 1 października tegoż roku. Umarł dnia 28 kwietnia 1883, w 77 roku życia a w 52 kapłaństwa.

Jako pamiątkę po sobie pozostawił ornat i kapę koloru wiśniowego, z tureckiej materii, sprawione, jak głosi napis na klamrze kapy dnia 25 lipca 1866, widocznie na uroczystość Patrona kościoła, św. Jakuba Apostoła, na ten dzień przypadającą; klamra kapy ozdobiona jest srebrnymi herbami Polski i Litwy: Białym Orłem i Pogonią litewską. Po śmierci ks. Kluppa spadkobiercy ofiarowali kościołowi srebrny krzyż z napisem: Współbracia Dekanalni swojemu Dziekanowi 1868. (od 8 lutego 1861 roku Ks. Dziekanowi Kluppowi powierzony został w zarząd także kościół w Barcinie). Członek zwyczajny Poznańskiego TPN w latach 1873-1878.

cd. VII obraz