Ks. Bolesław Merdas (1843 - 1888)
Cichy a skromny, ale nie mniej miły Bog i ludziom był i żywot kapłana, którego zwłoki około i 30 kapłanów eksportowało na drogę do rodzinnego miasta, do Miejskiej Górki, gdzie ma spocząć obok bliskich i drogich sercu swemu osób. Ksiądz Bolesław urodził się Miejskiej Górce w r. 1843, a na kapłana wyświecony w r. 1869, po czym mianowany wikariuszem w Winnej Górze, gdzie lat kilkanaście spędził na gorliwej i sumiennej pracy pod przewodnictwem czcigodnego i powszechnie szanowanego ks. szambelana Piątkowskiego. Uprzejmością i łagodnością charakteru, gotowością do wszelkich usług przyjacielskich i koleżeńskich, prawością i szlachetnością w postępowaniu, ks. Bolesław zjednaj sobie serca wszystkich, co z nim mieli stosunki lub do niego się zbliżali. Wyszedł on ze seminarium duchownego z tyrn silnym przekonaniem, ze stan kapłański na to jest przeznaczony, aby służyć Bogu i ludziom, Kościołowi i Ojczyźnie bez wszelkich osobistych widoków i względów, dlatego też, choć na skromnym stanowisku wikariuszowskim, pełnił swe obowiązki z poświeceniem i wylaniem dla bliźnich, i byłby je zapewne pełnił jeszcze do dziś dnia (do śmierci), gdyby nie groźna choroba gardła, która go ostatecznie prawie głosu pozbawiła i zniewoliła szukać pomocy i ratunku najprzód na południu, a gdy tam nie znalazł, czego pragnął, w skromnym klasztorku Elżbietanek przy Łąkowej ulicy, gdzie wprawdzie głosu nie odzyskał, ale znalazł odpowiednie działanie i umiał stać się pożytecznym przy klasztornej kaplicy. Leczył się ciągle u dr. Koehlera, który go troskliwą opieką otoczył, a w Siostrach Elżbietankach znalazł prawdziwe siostry miłosierdzia, które za zasługę duchowną w dwojnasób wywdzięczały sie troską o jego zdrowie. Nie miał wiele, ale też nie miał potrzeb żadnych i chętnie mieniem i swoim dzielił sie z ubogimi, a przed śmiercią, na którą długo się gotował, tak się urządził, że mógł powiedzieć "teraz puszczasz Panie sługę Swego w pokoju" - ponieważ i dóbr ziemskich już nic nie posiadam! Ostatnie chwile tego zacnego i czcigodnego kapelana Panien Elżbietanek były wzruszające i budujące.