Ks. Grzegorz Manthey (1962 - 2001)

"Radością jest dla mnie pełnić Twoją wolę, mój Boże" /(Ps 40,9)/
Tak... kiedy wypełnił swe zadanie, oddał życie za wierność Bogu... Nie spodziewał się zapewne, ani nie przeczuwał Ks. Grzegorz, że czerwcowy dzień 16-ty, dzień papieskiej modlitwy, dzień festynu parafialnego, będzie zakończeniem jego pracy w Winnicy Pańskiej, w naszej parafii, która wraz z Nim przeżywała dzień wcześniej odpust parafialny ku czci Bł. Jolenty i pierwszą rocznicę konsekracji kościoła. Ewangeliczna zapowiedź o śmierci, która jak "jak złodziej w nocy przychodzi", tak na nim dosłownie i tak bezwzględnie miała się sprawdzić. Jeszcze w wigilię zgonu 15 czerwca br., w odpust parafialny, miał - jak mówił - ogrom pracy, która miała przynieść Mu radość z Festynu Parafialnego pod hasłem: " Wszyscy potrzebują serca". Odszedł od nas tak niespodziewanie w pełni sił fizycznych i w rozkwicie swej działalności kapłańskiej. Z Jego zgonem Archidiecezja i Kościół cały ponosi ogromną i niepowetowaną stratę. Ludzkie i kapłańskie wartości, jakie w Ks. Grzegorzu tkwiły, były tak wysokiej i niespotykanej miary, że skromną jego postać wynoszą ponad przeciętność. Ta niezwykła postać zostawić po sobie winna nie tylko żal i smutek, ale świętą pamięć i zbudowanie. Ukazać nam powinna w całym blasku wielkość i majestat kapłaństwa Chrystusowego, które w sposób tak doskonały i zupełny w nim znalazło wyraz. Tymi szlachetnymi, człowieczymi zaletami jaśniał Ks. Grzegorz. Urodził się 27 grudnia 1962 roku w Szubinie z Feliksa i Marianny zd. Cytlak. Było ich trzech braci i jedna siostra. Ojciec zmarł Mu 100 dni przed prymicją. Ks. Grzegorz szkołę średnią - Technikum Ogrodnicze - ukończył w Szubinie. Studia filozoficzno-teologiczne odbył w Prymasowskim Wyższym Seminarium Duchownym w Gnieźnie. Na kapłana został wyświęcony w naszej Archikatedrze, dnia 4 czerwca 1988 roku przez Ks. Kard. Józefa Glempa, Prymasa Polski. Po święceniach kapłańskich od 1.07.1988 r. pracował w Kruszwicy w parafii św. Teresy, następnie od 28.06.1990 r. w Inowrocławiu w parafii Św. Józefa. Od 25.08.1992 r. - 6 lat - odbywał służbę Bożą w Wągrowcu, w parafii św. Wojciecha. Wikariat w parafii Bł. Jolenty w Gnieźnie objął 27.06.1998 r. W każdej z wymienionych parafii pracował bardzo gorliwie i z całym oddaniem dla Sprawy Bożej. W naszej też parafii przygotował konsekrację kościoła od strony liturgicznej. Z tej okazji - dzięki Niemu - został wydany folder o naszej parafii, pamiątkowe koperty, gazetka - jednodniówka na uroczystość poświęcenia kościoła "Nasz Dom". Za Jego staraniem ukazały się również kartki świąteczne na Boże Narodzenie i Wielkanoc z motywami kościoła i wnętrza świątyni oraz widokówki. Ks. Grzegorz był pasjonatem pracy z komputerem i dzięki Jego inicjatywie powstała świetlica internetowo-komputerowa z 12 stanowiskami dla młodzieży i dzieci. Dzięki staraniom Ks. Grzegorza został utworzony Parafialny Klub Sportowy Jolenta. Bardzo kochał dzieci i dla nich w każdą niedzielę i święto o godz. 11 prowadził Msze św. dialogowane. Zgromadził wokół siebie ogromną grupę lektorów i ministrantów, których systematycznie szkolił w służbie ołtarza. Swój czas wolny od zajęć poświęcał młodzieży i dzieciom, organizując zimowiska w pomieszczeniach kościoła. Latem wyjeżdżał z ministrantami na obozy do Zakopanego. W roku swej śmierci wspaniale zorganizował rekolekcje wielkopostne dla młodzieży Zespołu Szkół Zawodowych, gdzie był Prefektem. Do przeprowadzenia tych rekolekcji zaangażował: siostry zakonne, kleryków, ludzi biznesu, psychologów i policję. Konfesjonał, kazania, posługa chorym to wyraz bezgranicznej miłości do drugiego człowieka. Cechował go jakiś żywiołowy optymizm i dziwna radość życia, która wypływała z Jego wnętrza. Realizował je według słów psalmu, które wypisał na swym obrazku prymicyjnym: "Radością jest dla mnie pełnić Twoją wolę, mój Boże". W swej pracy kapłańskiej te właśnie radosne momenty umiał wydobyć i podać je bliźnim. Był kaznodzieją radosnego optymizmu. "Nie potrafię moralizować" - nieraz wspominał. Jego kazania zawierały pozytywną naukę Bożą, uczyły słuchacza, wyjaśniały najgłębsze tajemnice wiary w sposób dostępny, dawały otuchę, krzepiły i podnosiły na duchu. Zadziwiała zawsze w Ks. Grzegorzu niezrównana umiejętność łączenia powagi i kapłańskiego namaszczenia z nieskrępowaną radością, a nawet żartobliwym i bardzo towarzyskim usposobieniem. Słów nigdy nie liczył, ani nie ważył - miał w działaniu i myśleniu najwyższą swobodę, ale zarazem największą karność. Zawsze wesoły i opromieniony pogodą, wnosił w swe otoczenie dziwne ciepło i wesele. Zdolny, inteligentny umiał rozmawiać z ludźmi różnych przekonań na najbardziej sporne tematy. Nikogo swym dowodzeniem nie przytłaczał. Swego zdania nie narzucał, a jednak wszyscy - szczególnie młodzież - do niego lgnęli, z Jego działaniem chętnie się zgadzali. Był wielce dowcipny, ale nigdy trywialny, nigdy też dokuczliwy; nikomu swym żartem nie sprawił przykrości. Ks. Grzegorz miał wielki talent jednania sobie ludzi; można śmiało powiedzieć, że był to wyjątkowy człowiek, który nie tylko wrogów, ale nawet niechętnych nie miał w życiu. Gdy tylko zaszła potrzeba w szkole, w pracy społecznej, w staraniach o upiększenia naszego kościoła, wszyscy spieszyli mu skwapliwie i ochotnie z pomocą. Koleżeński i bardzo gościnny zżywał się z ludźmi i umiał dzielić ich smutki i radości. Był szczerym demokratą i miał poczucie sprawiedliwości. Szanował wolność osobistą każdego, był nadzwyczaj prosty i przystępny dla wszystkich; nie znosił pyszałkowatości i do końca pozostał pokornym, mało o sobie myślącym Sługą Bożym. Kochał bardzo młodzież, dzieci, ministrantów, lektorów. Może nawet nie wyczuwali tego jak nadzwyczajnie dużo miał dla nich dobrego serca i życzliwości. Nie bawił się w sentymenty, ujmował swój stosunek do nich na wskroś po męsku. Zachwycał się liturgią Mszy św. Dał mu też Bóg dużo wrażliwości dla potrzeb bliźnich. Nigdy nikogo nie potępiał, nie obmawiał. Z zasady o nikim źle nie mówił, najbardziej ciężkie uchybienia starał się wytłumaczyć. Przed żadnym trudem się nie cofnął, byle by Bogu dobrze służyć. Nie szczędził swoich sił, od żadnych posług się nie wymawiał, a wszystko czynił z radością, z uśmiechem na ustach. Takim to niezwykłym Kapłanem był w rzeczach zwykłych, codziennych. Przedwcześnie Ks. Grzegorz dobiegł kresu swej ziemskiej wędrówki. Jego okrutna śmierć stała się ostatnim zbudowaniem, jakie zostawił bliźnim. Była w Ks. Grzegorzu przepiękna harmonia cnót człowieka doskonałego, więc i śmierć musiała być budująca. O powołaniu i swej pracy kapłańskiej miał pełne prawo powiedzieć za św. Pawłem: "... a dana mi łaska Jego nie okazała się daremną?" (I Kor 15,10). Jak ewangeliczny sługa nie zakopał danych mu przez Boga wartości w ziemi, lecz je stokrotnie pomnożył swą pracą, której pobudką była miłość Chrystusowa. Mógł też powtórzyć za Apostołem Narodów: "... ani u nikogo nie jedliśmy za darmo chleba, ale pracowaliśmy w trudzie i zmęczeniu" (2 Tes 3,8). Ks. Grzegorz wzniósł sobie pomnik żywej i serdecznej pamięci ludzkiej wspanialszy ponad granit. Pomimo natychmiastowej pomocy lekarskiej Ks. Grzegorz zmarł 16 czerwca 2001 roku na rozległy zawał serca. Odszedł od nas w 39. roku życia i w 14. roku kapłaństwa. W środę 20 czerwca 2001 roku o godz. 12.00 nastąpiło wprowadzenie ciała Ks. Grzegorza do Kościoła Bł. Jolenty w Gnieźnie. Wartę honorową przy trumnie pełnili lektorzy. Parafianie, rodzina i przybyli goście z parafii, w których pracował Ks. Grzegorz wypełnili kościół po brzegi. Tłum wiernych zajął trzy balkony oraz plac przykościelny. O godz. 16.00 rozpoczęła się Msza Św., której przewodniczył Ks. Bp Stanisław Gądecki wraz z 92 kapłanami. Kolega kursowy Ks. Arkadiusz Rosiński ukazał w kazaniu wspaniałą postać kapłana - kolegi, który tak młodo odszedł do Pana po nagrodę. Za spokój duszy śp. Ks. Grzegorza w parafii zostało zamówionych 80 Mszy św. Następnego dnia 21 czerwca 2001 roku w rodzinnym mieście - Szubinie odbyły się uroczystości pogrzebowe, które zgromadziły ponad tysiąc osób. Mszy św. pogrzebowej przewodniczył ponownie Ks. Bp Stanisław Gądecki wraz z kapłanami, których naliczono około 160. Słowo Boże wygłosił również kolega kursowy i bliski przyjaciel Ks. Karol Glesmer, który ukazał, że w krótkim życiu można wiele zdziałać dla Boga i Kościoła. Kondukt pogrzebowy udał się z kościoła parafialnego Św. Marcina na miejscowy cmentarz. Ks. Grzegorz, może teraz o sobie powiedzieć: "Któż nas odłączy od miłości Chrystusowej?..." Niech będzie orędownikiem miłosierdzia Bożego dla nas pozostających na ziemi! /Ks. Ryszard Balik Proboszcz Parafii Bł. Jolenty w Gnieźnie/