Ks. Józef Bątkiewicz (1877 - 1933)
Zmarł w sobotę, 13 maja 1933 roku, w szpitalu powiatowym w Inowrocławiu. Proboszcz Trlągu. Ks. Józef Bątkiewicz urodził się w Krobi 24 stycznia 1877. Pobożni rodzice już od pierwszej młodości wpajali w serce jedynego swego syna cnoty miłości Boga i bliźniego a widząc w nim zdolności i chęć do nauki, oddali go do gimnazjum w Lesznie. Były to czasy, gdzie rząd pruski wydawał znane prawa przeciwko Polakom. I młodzież w szkołach, a przede wszystkim w wyższych zakładach naukowych odczuwała ten ucisk. Nie mogąc uczyć się w szkole języka polskiego, literatury i historii polskiej w ojczystym języku, zakładała stowarzyszenia, w których potajemnie uczono się tego, co sercu każdego prawego Polaka było drogie. Gorliwym członkiem takiego stowarzyszenia był ks. Józef. Egzamin maturalny zdał w jednym z gimnazjum na Pomorzu, po czym wstąpił do seminarium duchownego w Poznaniu a potem w Gnieźnie, gdzie dnia 17. 12. 1904 roku z rąk ks. Arcybiskupa Floriana Stablewskiego otrzymał święcenia kapłańskie. Przez sześć lat pracował jako wikary w Inowrocławiu pod kierownictwem ówczesnego proboszcza a późniejszego Ks. Biskupa Laubitza. Gorliwie spełniał ks. Józef jako młody kapłan swe obowiązki. W roku 1910 otrzymuje parafię Trląg i tutaj pozostaje aż do swej śmierci. Błoga i owocna była działalność jego przez wszystkie te lata. A były to lata strasznej wojny, gdzie parafianie szukają rady i pomocy i pokrzepienia u swego proboszcza. Dla każdego znajduje pociechy, nikomu nie odmawia pomocy i rady. Pracę w kościele i parafii spełnia jak najgorliwiej. To też parafianie otaczają go miłością i wszędzie idą za głosem swego duszpasterza. Widząc, że kościół w Trlągu jest zbyt mały dla dość wielkiej parafii, zabiega o utworzenie nowej parafii w Kołodziejewie. Starania jego zostają spełnione w roku 1925. Przedtem już uzyskuje pozwolenie na urządzenie tamże kaplicy. Przez kilka lat pracuje odtąd w dwóch parafiach. Ani złe drogi ani zimowa pora nie powstrzymują go od tej pracy. Do tego przychodzi powoli choroba serca i zapowiada się coraz groźniej. Za poradą lekarza szuka ulgi już to w Truskawcu już to w Iwoniczu. Na pozór silna postawa ks. Józefa nie zapowiada wczesnej śmierci. Tymczasem 22 kwietnia 1933 roku nastąpił silny atak serca. Przez dwa 2 tygodnie jeszcze walczy z chorobą. Po małym polepszeniu 6 maja atak się powtórzył i spowodował zgon. Ks. Józef przez wszystkie lata swego kapłaństwa uczył życia bogobojnego i sam zawsze świętobliwy prowadził żywot. To też ogólny żal zapanował w parafii na wieść o śmierci ukochanego proboszcza. Wśród rzewnego płaczu żegnały go liczne rzesze w obrzędach pogrzebowych. Kapłani zaś stracili najlepszego sąsiada, konfratra i przyjaciela. /na podstawie: Kościelnego Dziennika z 1933./