Ks. Jana Kompałła (1776 - 1844)

Proboszcz i Dziekan. Zdarza nam się czytać, mianowicie w Gazecie Kościelnej, żywota kapłanów zimne i oschłe: czy w tem leży wina nieboszczyków, czy piszących, niewiadomo; bo niepodobna, aby człowiek, stojąc na jakiej takiej widowni, nie miał dobrej lub złej strony: jeżeli był znany z dobrej strony, prawdy ukrywać nie należy; jeżeli ze złej, na wiadomości o nim publiczności nic nie zależy, bo żyć albo być duchownym zasługą nie jest. Żywot ks. Kompalły kreśląc w podobny sposób, byłoby niesłusznością, boby się ubliżało prawdzie, cnocie, zasłudze: mało mamy ludzi z poświęceniem - szukać ich przeto należy, aby oddać cześć przyzwoitą, należną ich pamięci. - Ksiądz Jan Kompałła urodził się w dyecezyi wrocławskiej 1776 dnia 24 stycznia, w Szląsku odebrał wychowanie i nauki, poczem 1799 na kapłana wyświęcony, jako wikaryusz służył kościołowi w Ostrzeszewie, stamtąd przeniósł się na plebanią do Bukownicy, gdzie zostawał blizko przez lat 30. - Krótko zarządzał parafią święciochowską, nareszcie ostrowską przez lat 12, gdzie życia dokonał 23. Stycznia r. 1844 mając lat 68 tylko bez jednego dnia. Na dawniejszych posadach ksiądz Kompalła jako dobry pasterz był poważany i kochany, ten atoli sposób życia nie różnił go od innych kapłanów, bo łagodność, przystepność i prostota zwykle cechują duchownych co z powołania są pasterzami i przyjaciółmi owieczek swoich: dopiero w Ostrowie otworzył się zawód działania i całkowitego poświęcenia się jego dla kościoła i owieczek. - Przed ostatnim rządzcą parafii ostrowskiej był człowiek zamożny, nazywano go kanonikiem; lecz przez jakiś zbieg smutnych okoliczności parafia po nim została w nieładzie, a szkoły w zupełnem zaniedbaniu i rozprzężeniu: potrzeba wzniesienia duchowo i moralnie parafij tej dla tego najbardziej czuć się dawała, że Ostrów ma uorganizowaną parafią ewangelicką, szkołę i po większej części przez protestantów zamieszkały. - Książę Radziwiłł jako patron, już aby się pozbyć natręctwa konkurentów, już aby nie wziąść odpowiedzialności przed Bogiem w przypadku niedogodnego wyboru, oddał na ten raz władzy duchownej moc prezentowania pasterza do Ostrowa. - Wybór padł na Kompalłę. - Kompałła, mąż prawy, ducha apostolskiego pełen, zrozumiał swoje powołanie, i od czego zacząć, pojął od razu. - Bezprzykładna prawie łagodność i prostota zjednały mu serca ludu, mógł go prowadzić jak chciał. - Wychowanie młodzieży katolickiej w Ostrowie było zaniedbane, żądano połączenia szkół obu wyznań. - Kompałła błaga księcia o pomoc, książę daje materyały, Kompałła zwozi, zabiega, własnemi funduszami idzie w pomoc ubogiej gminie: - staje szkoła, gmach okazały, pierwsza w powiecie. - Wkrótce potem urządza cmentarz, oprowadza go murem i fossą, drogę do niego wysadza drzewami a przez to uprzyjemnia dla żących miejsce wiecznego spoczynku. - Parafia ostrowska przed 100 laty dopiero od Wysockiej odłączona, otrzymała naprędce zbudowany drzewiany kościół. - Kompałła czuł jak wiele zależy parafii tak licznej i miastu powiatowemu na wspaniałej murowanej świątyni, zaprowadza oszczędność w kassie kościelnej, zgromadza, prosi, napomina, Bóg błogosławi dobrym chęciom pasterza, tak, iż umierając, zostawia z pociechą 1400 talarów, jako fundusz zakładowy, do budowy nowego kościoła. Zamiarem jego było wznieść wspaniałą wieżę wprzód, aby później zachęcić dostojnego patrona do wymurowania stosownego kościoła - śmierć przerwała jego święte zamiary, lecz nie zniszczyła pomysłu i zakładowego funduszu; następca nie powinienby na chwilę spuścić z uwagi tej drogi, tych środków, tych zabiegów. Był kapitał kościelny 5OO talarów na hrabstwie przygodzickiem zapewniony, lecz brakło dokumentu ex quo, Kompałła czuł, że podług praw krajowych, ciężko było uprawnić tę legacyą - rozpoczęty process nie rokował dla kościoła korzyści, Kompałła udaje się do księcia, przedstawia w żywych kolorach, jak święte są umierających śluby... "Przodkowie" rzekł "Waszej Ks. Mości pamiątkę tę uczynili kościołowi, a my się za nich modlimy, jak przykroby im było, gdyby z winy wnuków swoich zostali pozbawieni pomocy duchownej i modłów naszych?! "Książę nie zdawał się być przekonanym wkrótce atoli ten kapitał zapłacić rozkazał, a Kompałła nie posiadał się z radości, że na drodze pokoju i chrześciańskiej łagodności, odzyskał fundusz upadkiem zagrożony. Dobry książę zawiadomiając o tem Kompałłę, rzekł: "Fundusz niepewny rozkazałem wypłacić, nie z obowiązku, lecz jako przyjaciel przyjacielowi. Oby ten krok szlachetny dostojnego patrona służył za wzór innym!! I Oby rządzcy parafii szli przykładem Kompałły! a wkrótce błoga harmonia zajęłaby miejsce ohydnych potwarzy, processów - usiałaby namiętna walka pomiędzy patronami i duchowieństwem. - Duchowni złączeni przyjaźnią i szacunkiem z dworami, mieliby więcej powagi tak od stanu pasterskiego nieodłącznej; lud miałby przykład z góry, kochałby panów i pasterzy swoich, naukę których popierałyby wzory bogobojnej miłości i pokoju. Ale jak mało jest Kompałłów, tak jeszcze mniej Radziwiłłów, a rzecz świętego naszego kościoła na tem jedynie szkoduje - i wszystkie najlepsze dążności, pomysły, cele, tu pokoślawione i pokrzyżowane, upadają. Na sejmie w r. 1842. szanowny deputowany powiatu odalanowskiego ze stanu rycerskiego wniósł o założenie nowego polsko - katolickiego gymnazyum w Ostrowie, dla tych trzech powiatów, które na wschód ku południowi księstwa położone, dotąd prócz szkółek elementarnych, nie miały żadnego naukowego zakładu.- Sejm poparł wniosek. Rząd nie miał nic przeciwko temu, bo się brzydzi ciemnotą: a łaskawy monarcha, który wrócił nam język ojczysty, przekłada panowanie nad światłem, jak nad ciemnościami: lecz szło o to, czy w Krotoszynie czy w Ostrowie to gymnazium urządzićby należało. Rząd oparł swój wniosek na tem, że Krotoszyn posiada gmach potrynitarski, już na wyższy zakład naukowy zorganizowany, że przeto oszczędzi się kosztów na nowy budyuek. - Deputowanym powiatów, odalanowskiego, pleszewskiego i ostrzeszowskiego nie pozostało nic więcej, jak wystąpić z ofiarą, prawie możność kilkunastu mężów poświęcenia przechodzącą. Złożono deklaracją, że gmachy gymnazyalne w Ostrowie ze składek bez współdziałania rządu wzniesione zostaną, a to podług planu, jaki wysokie ministeryum przepisze, byle przeznaczenie i moralna dążność szkoły, odpowiadały pierwiastkowym warunkom. Rząd zezwolił. - Tu nowy zawód tu obszerne pole działania dla Kompałły. Lud nasz mało jeszcze ocenia środki własnej swobody - bo mu trudno odwyknąć od niewoli, w której się urodził, obojętnie więc patrzy na wszystko, co się około niego lub dla niego dzieje: i nie można mu się dziwić - przesiąkły znojem i uciskiem, zdaje mu się, że w panach dzisiejszych widzi dawnych ciemięźycieli, i nie wierzy, aby te zlodowaciałe niegdyś serca, coś dobrego dla niego czynić miały, sam więc ma wiarę lodową. Z tych powodów nie można było w wznoszeniu gmachów gymnazyalnych rachować na 120,000 ludności mieszczan i włościan, ale prawie cały i wyłączny ciężar spadał na kilkunastu posiedzicieli dóbr, w bliskości Ostrowa zamieszkałych. 18,000 tal. wynosił anszlag, te rozłożone na 3 powiaty, mierny tylko wywołałyby ciężar. Szanowny reprezentant powiatu odalanowskiego, jako twórca pierwszego pomysłu, oparł się repartycyi, chcąc w sposób szlachetniejszy, to jest, z dobrowolnych ofiar gmach ten wznieść i urządzić. Kompałła z tego samego stanowiska rzecz pojmując, całe siły poświęca temu celowi - płyną ofiary ogromne, lecz jeszcze nie wystarczające. Kompałła ustępuje grunt kościelny na gymnazyum - ofiaruje 100 tal. i nim anszlag nadszedł, za jego niezmordowanem staraniem, już jedna trzecia część materyałów zwieziona została. - I nie było chwili do stracenia. - Krotoszyn wysłał deputacyą do Berlina. - Krotoszyn zagradzał Ostrowu i jeszcze rozporządzenie mogło być cofnięte, zmienione. Aby zostawić potomności prawdziwy obraz usiłowań Kompałły, jak pracuje, jak myśli, jak działa dla gymnazyum, kładę tu słowo w słowo, ustęp z mowy szanownego brata naszego księdza Strybla, proboszcza ostrzeszowskiego, którą miał do kilku tysięcznej rzeszy obudwóch wyznań, przy spuszczaniu czcigodnych zwłok Kompałły do grobua ten jest: "W dzień sławnego odpustu ś. Idziego w Mikorzynie, wyglądałem z upragnieniem pomocy kapłanów do wysłuchania tysięcy penitentów. Jeden z najpierwszyth jedzie ksiądz Kompałła, uradowany zaczynam mu dziękować za niesioną mi duchowną usługę, poniesioną ze sześcio - milowemi trudami; lecz tenże odpowiada mi w swój prostocie: "Braciszku! nie masz mi za co dziękować, nie do ciebie ja to przyjechałem, nie, ale coś uzbierać na gymnazyum, wiem, że licznie będziesz miał księży i z Polski i ze Szląska. - Czują oni zapewne dobrze potrzebę szkoły polsko - katolickiój i zapewne się do niej przyłożą, pomóż mi tylko do ich zachęcenia". - Upatrzywszy najdogodniejszą porę, przemówił do zebranych po prostu prawda, ale tak czule, iż każdy prawie złożył, co miał przy sobie. Do księdza Piecke, dziekana sycowskiego; a proboszcza z Bralina, który złożył 5 tal. które miał przy sobie, odzywa się Kompałła: Braciszku, ty byś mógł dać więcej. Na co mu odpowiedział, nie mam przy sobie, ale jeżeli za tydzień przyjedziesz na odpust do Bralina, dam ci drugie 5 talarów. Dobrze, odpowiedział Kompałła, my się wszyscy rozśmiali, za żart tę odpowiedź uważając. - Za tydzień, kto był pierwszy w Bralinie? Kompałła. Każdy zdziwiony pyta się ciekawie, cóż tu dziś robi Kompałła? pytającym odpowiadał: przyjechałem po moje 5 tal., a gdy ja sam zwróciłem mu uwagę, czy siedmiomilowa podróż, jego utrudzenie się trzydniowe, nie są więcej warte niż te 5 taL? Odpowiedział: "Trudy są moje, ale gymnazyum 5 tal. zarobi." Podobne poświęcenia czynił po wsiach i miastach, zbierając dary w pieniędzach, materyałach, lub w pomocy zaprzęgowej i ręcznej. Te to te niezawodnie trudy grób mu przyspieszyły." Czy może być piękniejszy obraz cnoty i poświęcenia!!! Łzy mówcy nie pozwoliły go dokończyć. Tylu i takiemi trudami nadwerężone i zwątpione zdrowie zaczęło go opuszczać, chwila rozłączenia się z ludźmi, dla których jedynie żył, zbliżała się zwolna. Pierwszego stycznia o godzinie 4 - tej z rana zapadł ciężko na zdrowiu: za pomocą lekarzy niebespieczeństwo wstrzymane, ale nie oddalone zupełnie. 16 stycznia odwiedziłem go, pierwsze jego słowa były: "Bracie, choroba moja była niebespieczna, ale mam się lepiej, i lubo jestem przygotowany na wszystko, bo wiem, że Bóg nie będzie się mścił za moje ułomności, ale chciałbym jeszcze żyć, bo widzę, ze dla gymnazyum jeszcze jestem potrzebny." Przez cały przeciąg choroby, która trwała przez 23 dni, chodził, modlił się, czytał, pracował, 23 stycznia, w wigilią urodzin swoich o 3 godzinie z rana, uczuł jakąś wewnętrzną niespokojność i boleści - wstał, ubrał się i zaczął czytać, lecz gdy choroba wzmagała się, zażądał lekarza. - Sam tylko został się w pokoju. Widać, że musiał szukać świeżego powietrza, bo wychodząc do pokoju nieogrzanego, padł i skonał. Na odgłos sgonu Kompałły cała okolica zasmuconą została, wszyscy w nim brali udział rzewny, serdeczny, prawdziwy - nie było człowieka, któryby go nie podzielał, a cóż dopiero ci, którzy umieli ocenić jego dla kościoła i ludzkości zasługi - tak mnogie, tak z serca wypływające. Na pogrzeb jego zgromadziło się 28 kapłanów i jakie 5000 ludu - obywatele, urzędnicy, wojskowi obudwóch wyznań składali ostatnią cześć mężowi po zgonie, którego kochali i poważali za życia. - Szanowny dziekan ksiądz Bibrowicz, ks. Kociński i ks. Strybel w żałobnych mowach skreślili stratę nie tak prędko powetowaną, jaką poniosła parafia, miasto i powiat przez zgon nieodżałowanego pasterza i męża poświęcenia. Mowy te były tkliwe, pełne ducha i prawdy. Lud płakał pasterza swego, bo stracił w nim ojca, przyjaciela i brata. Mowa Kompałły pełna prostoly ewangelicznej, ujmowała serca, zniewalała rozum, zachęcała do pobożności, cnoty i sprawiedliwości. Nikt od niego zasmuconym nie wyszedł, nikt mu nie zazdrościł, nikt się na niego nic gniewał. Sam zwiedzał szkoły, sam zachęcał, nauczał, karcił, ale zawsze in omni patientia et doctrina. - Jako zwierzchnik ostrzeszowskieso dekanatu żadnego z duchownych nie zakrwawił serca, żadnego nie zdradził, nie zawiódł. - Dochodów swoich używał jedynie na kształcenie młodzieży, skąd już zbierał owoce prac i usiłowań swoich. Na kilka miesięcy przed śmiercią rozrządził swoją pozostałością w ten sposób: dla kościoła w Bukownicy gdzie był plebanem, tal. 100, dla szkoły tamże tal. 100, dla gymnazyom lal. 100, dla kościoła ostrowskiego tal. 100, dla szkoły elementarnej tamże tal. 100, dla kapłanów, którzy będą na jego pogrzebie, przeznaczył po kiika tal., ale szacunek dla prawdziwej zasługi nie kończy się z życiem, owszem po śmierci nabiera on nowego blasku, nowej wartości - Umieli tu kapłani ocenić znakomitego męża i brata swego pamięć, remuneracyą, którą dla nich ksiądz Kompałła przeznaczył, dołączyli do tych 100 talarów na gymnazyum zapewnionych i utworzyli z tego kapitalik żelazny pod imieniem Kompałły, aby był wiecznym funduszem na wsparcie jednego ubogiego ucznia gymnazyum ostrowskiego. Tym sposobem gymnazyum to jeszcze nie ukończone, już posiada kapitalik 202 tal., którego twórcą jest nie spracowany Kompałła. Sędzia Neubaur spisał akt ten w formie urzędowej, i wszyscy kapłani przyjęli go i podpisali, ma on się pomnażać przez różne składki i legaty, tak przynajmniej, aby z procentu mógł być jeden uczeń utrzymany, a pierwszeństwo należyć się będzie temu, który się zechce teologii poświęcić. - Żywot czynny Kompałły i ta mała ofiara duchowieństwa, niech odpowie na wrzaski tych, co duchowieństwo polskie o obojętność na postęp i oświatę oskarżają. Na dopełnienie tej całej żałobnej, ale wzniosłej uroczystości wielu z kapłanów przystąpiło z ofiarami do ukończenia budowli gymnazyum; pomiędzy innymi ksiądz Gagacki, proboszcz koźmiński, ofiarował talarów 50, inni mniej, każdy w miarę możności, tak, iż na budowlę gymnazyum w dniu tym 80 kilka talarów wpłynęło. Pan Lipski, jako twórca pomysłu gymnazyalnego, prezydujący w kommissyi budowniczej, a wierny przyjaciel Kompałły, w czułych wyrazach oświadczył swoje zadowolnienie z postępku kapłanów i przyrzekł, iż fundusz Kompałły, jako rzecz święta, nietykalna, strzeżonym i pomnażanym będzie. Tak umarł człowiek sprawiedliwy, pełen wiary i uczynków, a na świeżym grobie jego już zaczynają dojrzewać owoce prac jego. Niech Jezus Chrystus, Zbawiciel nasz będzie wielbionym w kościele swoim, i w wiernych sługach swoich. /X S..../