Ks. Jan Chryzostom Rybicki (1786 - 1846)
W dniu Św. Wojciecha o godzinie 11 w nocy zakończył dni swoje doczesne śp. Ks. Jan Chryzostom Rybicki, pleban w Radlinie i dziekan foralny dekanatu nowomiejskiego. Urodził się w okolicy miasta Konina na początku 1786 r. W młodych zaraz latach oddany został przez swych rodziców do szkół w Pakości, słynnych podówczas z dobrej nauki i moralnej karności pod dozorem 00. Reformatów. Znany z żarliwości po różnych misjach ks. Surowiecki był tych szkół prefektem. Tam Rybicki ukończył retorykę. Gdy coraz bardziej wzmagały się ówczesne poruszenia krajowe, pełen młodzieńczego zapału przystał do wojska. Jako żołnierz udał się wkrótce wspólnie z innymi swymi rodakami do Hiszpanii, gdzie służbę wojskową gorliwie pełniąc, dosłużył się stopnia porucznika. Trzy tysiące Polaków tam poszło a wróciło tylko osiemset, jak to sam powiadał nie raz. Po trzech latach bawienia w Hiszpanii wróciwszy zdrowo na rodzinną ziemię, walczył na nowo w sprawie własnego kraju pod sztandarem Napoleona a zaszedłszy pod Smoleńsk, gdy potęga francuzka szwank odniosła w Rosji i nastąpił odwrót, wrócił i on wraz z innymi do swego domu, gdzie opatrzność inne mu gotowała przeznaczenie. Widząc Rybicki, że po uchwalonym w Wiedniu porządku europejskim, już nie będzie mógł być użytecznym dla swoich ziomków w oficerskim mundurze, pochwycił swój pierwiastkowy zamiar, jaki miał w szkołach, wstąpił do Seminarium poznańskiego i został księdzem. Wyświęcony na kapłana w r. 1817 sprawował najprzód przez czas niejaki obowiązki wikarjusza w Raszkowie, potem w Koźminie, jako prebendarz św. Ducha, nareszcie przez lat 19 w Radlinie jako pleban. Przed ośmiu laty, gdy był jeszcze przy czerstwiejszych siłach, chciała władza archidiecezjalna, aby pracował w obszerniejszym zakresie i powierzyła mu urząd dziekana, który z zadowolnieniem i władzy i swych konfratrów sprawował, aż do schyłku dni swoich. Nadwątlone dawniej zdrowie jego, już od roku nikło coroz widoczniej, i gdy wzmagająca się puchlina zapowiadała mu zbliżanie się śmierci, prosił o ostatnie sakramenia święte, które odebrawszy zrobił testament i wkrótce umarł. Pochowany został na cmentarzu w Radlinie przy wielkich drzwiach kościoła w ziemi, jak sam sobie życzył, a żal współ kapłanów i parafian miejscowych wraz z serdecznymi modłami towarzyszył mu do grobu.