Ks. Józef Zalewski (1870 - 1936)
Urodził się 25 lutego 1870 r. w Inowrocławiu z ojca Walentego i Florentyny z Zochów Zalewskich. Ojciec jego był mistrzem rzeźnickim. Rodziców tych Bóg pobłogosławił licznym potomstwem. Było ich jedenaścioro, z czego dwóch zostało kapłanami. Ks. Józef ukończył w r. 1890 gimnazjum w Inowrocławiu, po czym studiował św. teologię w Poznaniu i Gnieźnie. Wyświęcony na kapłana dnia 22.07.1894, zostaje posłany na wikariusza do Piły, skąd po niecałych dwóch latach przekazuje mu Władza duchowna kapelanię przy Domu Sióstr Miłosierdzia i szpitalu Przemienienia Pańskiego w Poznaniu. Tutaj pracuje gorliwie przeszło dwadzieścia lat, przyczyniając się w wielkiej mierze do gruntownego odnowienia kościoła Przemienienia Pańskiego. W tych latach miał ks. Zalewski poruczoną sobie opiekę nad powstającym podówczas Muzeum archidiecezjalnym. Ks. Józef władał biegle nie tylko językiem polskim, niemieckim i łacińskim, ale mówił także płynnie po włosku, francusku i angielski - stąd znany był w Poznaniu nie tylko jako spowiednik inteligencji, ale także obcokrajowców, przebywających w Poznaniu. Na życzenie arcybiskupa Edwarda Likowskiego, udaje się 15 kwietnia 1915 r. jako proboszcz do Przemętu. Tutaj pracuje owocnie aż do 13 stycznia 1936 r. W dniu tym dokonał na udar serca pracowitego żywota. Parafia przemęcka - prawie 7000 dusz licząca, dalej utrzymanie w należytym porządku przepięknej świątyni i pomniejszych kościołów są polem bogatej i owocnej działalności zmarłego. Cmentarz powiększył, dach miedziany na kościele przemęckim sprawił nowy, stare opactwo, w ruinie się znajdujące rozebrał, częściowo przebudował na mieszkanie ks. proboszcza. Rozgłosu nie lubił, ale pracował za to w cichości, zostawiając parafię tak pod względem materialnym jak i duchowym w należytym porządku. Cichym był i pokornym, zawsze gotowy do usług swoich konfratrów, chociaż prawie zawsze cierpiący i słabowity, jednak zawsze miły i uśmiechnięty. Na śmierć był przygotowany. Kilka dni przed śmiercią spowiadał się, w niedzielę celebrował jeszcze Mszę Św., choć go musiano ciężko chorego do domu odprowadzić, w następny zaś poniedziałek po południu o 3 powołał go Bóg do swojej chwały.