Ks. Ludwik Sołtysiński (1846 - 1928)

Urodził się 11 lipca 1846 roku w Chrustowie na Kujawach. Nauki gimnazjalne rozpoczął Inowrocławiu a ukończył w Gnieźnie. Studia teologiczne odbywał w Seminarium Duchownym w Poznaniu i w Gnieźnie, święcenia kapłańskie odebrał dnia 13 lipca 1873 roku. Z powodu walki państwa z Kościołem ukrywać się musiał przed siepaczami pruskimi. Na mocy praw majowych był karany 4 razy grzywną, a dwa razy skazany został na karę więzienną, którą odsiadywał w Krotoszynie i w Inowrocławiu. Potem uszedł do Małopolski, gdzie jadł chleb tułaczy, sprawując urząd nauczycielski w domach prywatnych. Gdy burzliwe fale walki z Kościołem złagodziły się nieco śp. ks. Ludwik wraca do diecezji, a Władza duchowna powierza mu w roku 1887 parafię św. Trójcy w Gnieźnie, gdzie pracuje do roku 1898. Ważne to było stanowisko. Chodziło o naprawienie szczerb, spowodowanych walką bezwzględną przeciwko Kościołowi, i o podniesienie ducha narodowego. ks. Ludwik sprostał oczekiwaniom w nim pokładanym. Od razu zasłynął jako gorący patriota, jako mądry organizator bractw, towarzystw i wieców i jako krasomówca. Nie było komitetu, którego by duszą nie był, a przede wszystkim chlubnie zapisał się w pamięci mieszkańców grodu Lecha jako gorliwy, niezmordowany duszpasterz. Nadmierna praca szarpnęła jego zdrowiem i postanowił objąć mniej rozległe pole działania. W 1898 roku Władza duchowna powołała go do Szubina. I tu trzeba było odrodzić ducha narodowego oraz podnieść życie religijne. Zakłada więc bractwa kościelne, Towarzystwo robotników, Sokołów, Młodzieży, Bank Ludowy. Do budowy "Domu polskiego" przyczynia się znacznym własnym kapitałem. To o czym marzył spełniło się. Doczekał się niepodległości Polski. Ale pod wieczór życia swego musiał jeszcze cierpieć za wiarę i ojczyznę. Gdy hordy Grenzschutzu wpadły do Szubina, stał się pierwszą ich ofiarą. Oprowadzano go po ulicach miasta wśród szykan i szyderstw, bito go kolbami, grozili zabiciem. I byliby pewnie groźbę tę wykonali, gdyby miejscowa ludność niemiecka nie wstawiła się za nim. Użyto go jako tragarza rannych do szpitali, rzucili bombę z samolotu na dom jego, która o mało co go nie zabiła, napadli mieszkanie jego i złupili je. Wszystkie te zniewagi cierpliwie i z ufnością w miłosierdzie Boże znoszone Bóg dobrotliwy wynagrodził śp. ks. Ludwikowi sowicie przez to, że mu pozwolił doczekać złotego jubileuszu kapłańskiego, który uroczyście obchodził w 1923 roku. Zmarł 2 września 1928 roku. Pochowany na cmentarzu w Szubinie (?). Dekanat szubiński. /Opracował A. Łaganowski na podstawie: Miesięcznika Katolickiego i Roczników./