Ks. Michał Garszczyński(1786 - 1847)
W dniu 16. Kwietnia 1847. r. Archidyecezya Poznańska dotkliwą poniosła stratę przez śmierć ś.p. ks. Michała Garszczyńskiego proboszcza w Micjsko-Górce i dziekana dekanatu Krobskiego. Urodził się w dniu 22 Września 1786 r. w Miejsko-Górce, z rodziców Mateusza Garszczyńskiego i Weroniki z Mateckich bogobojnych małżonków i zacnych obywateli tegoż miasteczka, od których bogobojne odobrał wychowanie. Rodzice jego mając 6 synów, najstarszego tylko imieniem Macieja przy sobie zostawiwszy, 5-ciu do szkół Pijarskich, tyle wówczas z karności i dobrego prowadzenia młodzieży w naukach słynących, do Rydzyny posyłali i utrzymywali. Z tych 4-rech, jako to: Bonawentura, Wojciech, Kasper, Wincenty, w Polsce wysokie urzędy cywilne piastowali i dotąd piastują. Michał zaś drugi po Bonawenturze, w r. 1806. ukończywszy szkoły, właśnie w czasie przechodu licznych wojsk cesarza Napoleona, bawił przez rok u stryja swego ks. Jakóba Garszczyńskiego proboszcza św. Ducha w miasteczku Pniewach; zkąd, obrawszy sobie stan duchowny, w roku następnym w miesiącu sierpniu do seminaryum poznańskiego wstąpił, gdzie w dniu 19 września 1807 z rąk Biskupa Suffragana Stanisława Teodora Żarnowieckiego pierwsze mniejsze święcenie odebrał; trzy, zaś wyższe święcenia kapłańskie, dopiero w ostatnim roku swego w seminaryum pobytu z rąk Tymoteusza hr. Nałęcz Górzeńskiego biskupa Poznańskiego, to jest: Subdyakonat d. 17 marca, Dyakonot d. 7. kwietnia, a Presbyterat w d. 16 czerwca 1810 r. przyjął. Wyświęcony na kapłana, posłany był od Zwierzchności dyecezalnej na wikaryat do Zakrzewa w Dekanat Krobski, zkąd po 5cioletnim pobycie, przeszedł na altaryą ś. Anny do Miejsko- Górki, a potem przeniósł się na plebanią do Jeżewa, gdzie mu Zwierzchność dyecezalna urząd dziekana Dekanatu Borkowskiego powierzyła. W r. 1823,, otrzymawszy od Xięcia Ordynata Antoniego Sułkowskiego prezentę na wakujące probostwo w rodzinnem miasteczku Miejsko-Górce, przeniósł się z Jeżewa napowrót, gdzie szczególniejszemi względami od swego dostojnego Kolłatora JO. Xięcia Ordynata bywał zaszczycany. W r. zaś 1830., gdy Kazimierz Lerski, proboszcz Dupinski i Dziekan Krobski na kanonika
Archikatedry Gnieźnieńskiej został powołany, w miejsce jego, ks. Michałowi Garszczyńskiemu znowu urząd Dziekana od Zwierzchności Archidyecezalnej został poruczony, który pomimo pilnego i wzorowego wypełniania obowiązków pasterza parafii sobie powierzonej, z największą sumiennością i uprzejmością, słowem z zupełnem zadowolnieniem tak duchownej, jak i cywilnej władzy do samego zgonu sprawował. Na koniec po 4ro miesięcznej słabości w Sobiałkowie przy kościółku filialnym, który, przy małej pomocy gminy miejscowej, swojem staraniem i kosztem wyreparował: opatrzony poprzednio świętemi na drogę wieczności Sakramentami w dniu i roku wyżej wymienionym o godzinie 10 z rana, na febrę trawiący życie doczesne wśród modlitw pobożnie zakończył, którego ciało w d. 18. tegoż miesiąca uroczyście z mieszkania do wspomnionego kościółka przeniesionem, w d. zaś 20 z kościółka Sobiałkowskiego, do kościoła parafielnego w Miejsko-Górce, przy zgromadzeniu z całego Dekanatu kapłanów i licznie towarzyszącego różnego wyznania ludu, przeprowadzonym, a w dniu następnym: to jest 21. miesiąca r. b. w przytomności wielu, bo nie tylko z właściwego, ale i z innych sąsiedzkich Dekanatów przybyłych kapłanów, w przytomności kilku tysięcy z różnych parafii zgromadzonego ludu i władzy powiatowej, jak najprzyzwoiciej w sklepie pod kaplicą ś. Krzyża pochowanem zostało. Kaznodzieje, po wprowadzeniu ciała do kościółka filialnego ks. Michalski proboszcz z Niepartu; po wprowadzeniu do parafialnego kościoła ks. Wolff komendarz z Sarnowy, a w d. pogrzebu z ambony ks. F. Stefanowicz proboszcz z Punieca, przy grobie zaś ks. R. Grandke z Rawicza, cnoty zmarłego, jako pasterza, jako Dziekana i przyjaciela ludzkości w całem świetle wystawili. Szczególnej cnoty, ludzkości i dobroczynności, któremi się zmarły odznaczał, godnie zostały ocenione. Przy tym smutnym obrzędzie parafianie płakali swego pasterza, kapłani swego dobrego Dziekana, przyjaciele przyjaciela, a biedni i wsparcia potrzebujący nad grobem swego dobroczyńcy rzewliwe łzy wylewali. Spoczywaj w Bogu kochany bracie, i kolego! ....
A. P.