Ks. Stanisław Mocny (1909 - 2001)

Zabrzmi to chyba paradoksalnie, ale trudno było mi napisać wspomnienie o Księdzu Stanisławie Mocnym, długoletnim Seniorze dekanatu Bydgoszcz Wyżyny, uwzględniając szczegóły Jego życia rodzinnego i później jako kapłana, choć przeżył 92 lata w tym 53 lata posługi kapłańskiej. Pewnie to dlatego, że zmarli już Jego najbliżsi z rodziny, zmarli kapłani, którzy znali Jego życie jak Ks. Brunon Schmit Proboszcz z Łabiszyna, którego często wspominał, Ks. Mateusz, dobrodziej z czasów wojny, Ks. Kazimierz Frąckowski długoletni Dziekan, czy Ks. Biskup Jan Michalski wyświęcony na kapłana w tym samym roku co zmarły i związany tak jak on z Bydgoszczą. Sam Ks. Stanisław mało też mówił o historii swego życia. Żyjący krewni to już krewni drugiego pokolenia. A dla nas kapłanów, którzyśmy Go znali Ks. Stanisław Mocny to po prostu nasz kochany Senior, były długoletni Proboszcz parafii Matki Bożej Królowej Polski w Brzozie. Może jednak parę okruchów z jego życia zebranych od dalszej rodziny, znajomych i z tego cośmy jako kapłani dekanatu, w którym zawsze pracował zbierze się na tyle by była to choć skromna kromka dająca smak życia i realizacji powołania tego zacnego i szanowanego Kapłana. Urodził się 14 marca 1909 r. w Samociążku koło Koronowa, w rodzinie, która utrzymywała się z pracy na roli. Był trzecim dzieckiem pobożnych rolników z dziewięciorga rodzeństwa wśród którego było trzech chłopców i 6 dziewczynek. Początkowe nauki pobierał w Koronowie, a kiedy rodzice przenieśli się do Bydgoszczy i zamieszkali na Szwederowie zapisali go do Gimnazjum Humanistycznego w Bydgoszczy, w którym zdał egzamin dojrzałości. Mając dużą gromadkę dzieci, zresztą z panującym wtedy w takich rodzinach, zwyczajem rodzice postanowili wykształcić tylko chłopców. Stanisław więc ukończył Gimnazjum Humanistyczne. Drugi Franciszek został nauczycielem - zginął w nieznanych okolicznościach w czasie okupacji. Trzeci został budowniczym i przez jeszcze długie lata po wojnie pracował w administracji budownictwa. Stanisław po zdaniu matury wstępuje do Seminarium Duchownego w Lublinie ponieważ zamierzał w przyszłości udać się do pracy duszpasterskiej wśród Polonii, a ukończenie Seminarium w Lublinie wydawało się, da mu w tym większe możliwości. Nie musiał czekać do święceń kapłańskich, aby udać się do Polaków na zachodzie Europy, bo już po skończeniu filozofii udaje się na dalszą naukę do Francji do Seminarium Duchownego w Le Mans. Tam też otrzymuje święcenia kapłańskie 3 czerwca 1939 r. jako kapłan tej diecezji. Po święceniach wybiera się do Polski, by tutaj pośród swoich sprawować Mszę św. prymicyjną. Odprawił ją 2 lipca 1939 r. w bydgoskiej Farze. Po uroczystościach prymicyjnych zatrzymał się u rodziny z myślą powrotu do Francji. Niestety coraz częstsze zdały się słyszeć złe wieści o nadchodzącej wojnie. W tej sytuacji nie wyjechał do Francji a pozostał w Bydgoszczy. Jak sam mówił przygarnął go zacny kapłan Ks. Kan. Józef Szulc Proboszcz Fary. Tutaj we Farze przeżył początki wojny, straszne wydarzenia pierwszych dni okupacji w Bydgoszczy i aresztowanie przez hitlerowców Ks. Kan. Józefa Szulca. Po zburzeniu w dniu 7 stycznia 1940 r. przez Niemców kościoła Jezuickiego na Starym Rynku wraz z innymi kapłanami pracującymi we Farze musi opuścić Farę i przenieść się do kościoła Klarysek na ulicę Gdańską. Kościół ten teraz został uznany przez okupantów jako kościół dla Polaków, Fara zaś została kościołem dla Niemców. Niestety krótko w kościele Klarysek mogli się modlić Polacy, nie podobało się to Niemcom, że tak dużo przychodzi ich na Mszę św. i tarasują ulice i chodniki. Nakazano więc Polakom uczęszczać do kościoła Matki Bożej Nieustającej Pomocy na Szwederowie. Ks. Stanisław Mocny, gdy inni kapłani przeszli na Szwederowo przydzielony został do kościoła Św. Trójcy. W tej też parafii jako duszpasterz przeżył całą okupację. Jako młody kapłan, właściwie nieznany Niemcom, bo przecież przyjechał z Francji miał względny spokój i szczęście, i nie był specjalnie inwigilowany przez okupantów, choć były nieraz sytuacje groźne jak choćby poszukiwanie we wszystkich zabudowaniach kościelnych Ks. Jarockiego, który uciekł z kościoła przebrany za matkę chrzestną jednego z dzieci wtedy ochrzczonych w kościele. Starsi bydgoszczanie pamiętają Ks. Stanisława z czasów okupacji jako kapłana, który był bardzo życzliwy i na wszelkie mu sposoby pomagał Polakom. Udzielał sakramentów św. w okolicznościach konspiracji, słuchał spowiedzi po polsku. W tym wszystkim sprzyjało mu szczęście, bo ani razu nie został aresztowany, choć nieraz przeżywał chwile grozy. Po zakończeniu wojny postanawia pozostać w Polsce i nie wracać do Francji. Przez pierwsze lata pracował nadal w parafii Św. Trójcy. Ale już 15 lutego 1947 roku, choć jeszcze nie inkardynowany do Diecezji Gnieźnieńskiej, z polecenia Ks. Kardynała Augusta Hlonda zostaje administratorem parafii Brzoza i Przyłęki oraz jednocześnie w parafii w Cielu. Od tej pory musiał otoczyć troską duszpasterską wiernych gromadzących się w trzech kościołach. Wędrując między dość odległymi sobie kościołami sprawował Mszę Św., uczył dzieci religii i spełniał gorliwie wszystkie posługi kapłańskie. Był to trudny dla niego okres pod względem fizycznym, ale radosny duchowo. Czuł się potrzebny służyć spragnionym Boga ludziom po wojnie. Do Diecezji Gnieźnieńskiej na jego prośbę przyjął go następca kardynała Hlonda na Stolicy Arcybiskupów Gnieźnieńskich - Arcybiskup Stefan Wyszyński, dekretem z dnia 16 stycznia 1951 r. Teraz już jako proboszcz Brzozy, Przyłęk i Cielą dalej prowadzi pracę duszpasterską. Nie były to jednak czasy łatwe dla kościoła. Szalała propaganda komunistyczna, agenci służby bezpieczeństwa nachodzili kapłanów chcąc nakłonić ich do współpracy i opozycji przeciw uwięzionemu Prymasowi. Ks. Stanisław przeżył to wszystko z wielką godnością doświadczonego w takich sytuacjach kapłana. Niewątpliwie pomagała mu w tym wspólnota kapłańska, w której czuł się bardzo dobrze i znana już wtedy jego otwartość do wszelkich kontaktów z kapłanami. Zmieniały się czasy, a Ksiądz Mocny coraz bardziej wrastał w środowisko Brzozy, Przyłęk i Cielą, a także i Bydgoszczy, do której często wyjeżdżał. Nieraz autostopem, a najczęściej autobusem, bo nigdy nie miał własnego samochodu. W 1963 r. powstaje samodzielna parafia w Cielu. Ulżyło to nieco pracy duszpasterskiej. Mógł teraz z jeszcze większą gorliwością zająć się Brzozą, która ciągle rozbudowywała się i przybywało wiernych. Brzozie i Przyłękom pozostał wierny od początku do końca swojej posługi proboszczowskiej. Pełnił ją przez 38 lat do 1 lipca 1985 r. Wtedy to na własną prośbę zostaje przeniesiony w stan spoczynku jak to określa Kuria Metropolitalna. Dla Ks. Proboszcza Stanisława Mocnego nie był to jednak stan spoczynku. Zamieszkał w dwu pokojowym mieszkaniu w Bydgoszczy przy ul. Komuny Paryskiej, na terenie parafii Ducha Św. wraz ze swoją siostrą, która przez całe życie służyła mu pomocą jako gospodyni na plebanii w Brzozie. Choć przez całe życie cenił i był ceniony przez Ojców tego Zgromadzenia, to jednak związał się z parafią św. Józefa, której proboszczem był przecież jego przyjaciel Ks. Prałat Kazimierz Frąckowski. Od pierwszego dnia swojego "spoczynku" rozpoczął regularną pracę w tejże parafii, wspomagając w różnych posługach pracujących tam kapłanów. Kiedy powstała parafia Matki Boskiej Fatimskiej na Ogrodach, bliżej jego miejsca zamieszkania, tam również pomagał duszpastersko. Bardzo szybko zdobył sobie sympatię i życzliwość zarówno parafian z kościoła św. Józefa i Matki Boskiej Fatimskiej, jak również swoich sąsiadów w bloku. Był cenionym spowiednikiem zarówno starszych jak i dzieci, cenili go również za tę posługę kapłani dekanatu. On jednak cenił zawsze swoje kapłaństwo i kapłaństwo innych, umiał okazywać z tego powodu radość. Do końca życia nie wypaliła się jego życzliwość, do każdego kapłana i kapłańska życzliwość do wiernych. Dla księży dekanatu był zawsze naszym kochanym seniorem i przyjacielem. Przeżył z nami już jako senior 16 lat, ciągle w tym samym dekanacie, a razem aż 44 lata. My również przeżywaliśmy wraz z nim jego radości, choćby 60-lecie kapłaństwa czy mianowanie przez Ks. Arcybiskupa Henryka Muszyńskiego Radcą Duchownym, przeżywaliśmy też niepokoje, gdy na krótko był w niedyspozycji. Do końca swoich dni był czynny w duszpasterstwie i życiu Dekanatu. Uczestniczył we wszystkich spotkaniach kapłańskich, jeszcze w tym ostatnim na kilka dni przed śmiercią. Zmarł po krótkiej chorobie, w sobotę 16 czerwca 2001 r. w oktawie Bożego Ciała. Pogrzeb śp. Ks. Radcy Stanisława Mocnego odbył się 21 czerwca na cmentarzu nowofarnym w Bydgoszczy, na miejscu, które już długo przed śmiercią sam sobie wybrał obok swojego przyjaciela Ks. Kan. Franciszka Hanelta i innych kapłanów. Uroczystościom pogrzebowym z udziałem wielu kapłanów, rodziny i wdzięcznych za jego posługę byłych parafian z Brzozy, Cielą i Przyłęk i tych z parafii św. Józefa i Matki Bożej Fatimskiej przewodniczył ks. Biskup Stanisław Gądecki. Kazanie przepełnione duchem wdzięczności dla swojego proboszcza wygłosił Ks. Kan. Kazimierz Drapała, którego zmarły kapłan kiedyś przed laty doprowadził do ołtarza w czasie Mszy św. prymicyjnej. Śmierć ks. Stanisława napełniła bólem nas kapłanów, wielu wiernych, którzy korzystali przez jego długie życie z posługi kapłańskiej. Szczególnym jednak bólem przepełniła jego rodzinę, która przez wiele lat opiekowała się nim i stwarzała warunki, żeby mógł sam mieszkać już po śmierci siostry w swoim blokowym mieszkanku. Nam kapłanom pozostawił wzór umiłowania Boga Chrystusowego kapłaństwa, Kościoła, budowania jedności kapłańskiej i życzliwości do każdego człowieka. Dziękujemy za twoje życie i naukę Księże Seniorze Stanisławie. Żyj w Pokoju. /Ks. Romuald Biniak Dziekan Dekanatu Bydgoszcz IV/