Ks. Władysław Bałamącek ( - 1932)

Kapelan Szpitala ss. Miłosierdzia w Gostyniu. Bywają ludzie, których ogół docenia dopiero po śmierci. Do takich zaliczał się Ks. Władysław Bałamącek. Nigdy się nie wysuwał, nikomu swej osoby nie narzucał, gorące serce ukrywał, jakby z upodobaniem, pod szorstką powłoką. Zawsze gotów ułatwiać przyjmowanie Sakramentów Św., przychodził na wszelkie zawołanie o każdej porze dnia do kaplicy. Bardzo był ceniony przez chorych w szpitalu, którzy czuli się spokojni, gdy ich ksiądz kapelan na śmierć sposobił. Dbał, by cały dom SS. Miłosierdzia regularnie przystępował do Sakramentów św. co pierwszy piątek miesiąca. Niemile odczuwał choćby drobne zawahania się w tym względzie. Zwięzłym, ale jasnym słowem przyczyniał się do szerzenia nabożeństwa różańcowego, czy majowego. Tłumaczył chętnie i niezwykle zrozumiale każdą sprawę dotyczącą wiary i Kościoła, wertując książki, jeżeli dla ścisłości to było potrzebne. Czując się już ciężko chorym, wyszedł ostatni raz z pokoju, by powlec się do kaplicy i ledwie mogąc utrzymać się na nogach, odprawił ostatnią Mszę świętą i jeszcze, żegnając się z Zakładem po prawie ćwierćwieczu pracy w nim, obszedł salę chorych, rozdając Komunię św. Potem dopiero przyznał się do niemocy. Na wymówkę o nadużywaniu zdrowia padła z ust jego odpowiedź: "Pracuje się póki można". Sam siebie bezwiednie scharakteryzował tym słowem. Opłakiwał go Zakład SS. Miłosierdzia w Gostyniu, którego był oddanym opiekunem, doradcą i troskliwym gospodarzem, przyjaciele, bo z radością i biedą szło się do księdza kapelana wiedząc, że znajdzie się zrozumienie, a w razie potrzeby nie tylko radę, ale i pomoc. Dawał co mógł ze swego kapłańskiego i przyjacielskiego serca, a to serce bogate było w skarby. Gdy już leżał w gorączkowych zamroczeniach na kilka godzin przed śmiercią, to snąć zdawało mu się, że Msze św. odprawia, bo modlitwy mszalne odmawiał i jakby żegnając bliskich słowami "Dominus vobiscum", w Bożą ich polecał opiekę. ,,Et cum spiritu tuo", Pan z duchem twoim na wieczność całą, bo cię z pewnością przyjął do siebie za twoją kapłańską obowiązkowość. Umarł w Gostyniu dnia 31. 10. 1932.