Ks. Wacław Karwowski (1829 - 1888)
Ks. Wacław pragnął, spocząć na cmentarzu opalenickim. Życzenie to wyraził w testamencie swoim. Przewieziono tedy ciało Jego w nocy z Poznania do cichego miasteczka niegdyś Opaleńskich. Po śmierci ukochanego ojca nie mogą sieroty okazywać większej żałości, jak lud przywiązany do ks. Wacława Karwowskiego okazał po jego śmierci niespodzianej. Zaledwie docisnąć się można było, aby ujrzeć jeszcze raz oblicze zgasłego kapłana. Z powodu niedzieli były tysiące zebranych całego sąsiedztwa. Na eksportacji było blisko 20 księży. Obywatele opaleniccy wyprawili proboszczowi swemu świetną manifestację pośmiertną. Palmy, wieńce, girlandy otaczały trumnę, a kiedy pochód żałobny, poprzedzony setkami świateł i długim szeregiem dziewcząt niosących kwiaty i girlandy, ruszył ku kościołowi wśród wspaniałego pienia kapłanów naszych; mężowie posiwiali w służbie publicznej nie mogli łez powstrzymać. W kościele przepełnionym płacz ludu nieutulonego zagłuszył zupełnie śpiew duchowieństwa, a trzeba było jednemu z księży wejść na kazalnicę, aby krótkim przemówieniem uśmierzyć ten ból i umożebnić odprawienie przepisanego nabożeństwa. Pogrzeb ściągnął jeszcze większe tłumy, jakkolwiek dzień roboczy licznym warstwom nie pozwolił brać udziału w żałobnym obchodzie. Przybyło blisko 40 księży, także przedstawiciele obywatelstwa, jak pp. Żółtowskiego z Ujazdu, Platera itd., a Koło Polskie reprezentował poseł Magdziński, który z daleka przybył, aby uczcić pamięć zgasłego patrioty. Między księżmi było niemało przybyłych z dalszych stron, mianowicie ksiądz senior Frasunkiewicz, który wyręczył księdza dziekana Gimzickiego, odprawiając Mszę św. i odprowadzając do grobu dawniejszego ucznia swego. Czcigodny starzec tak jednak był wzruszony i rozżalony, że jeden z księży musiał zdążyć z pomocą, aby podtrzymywać go podczas Mszy św. Nie potrzeba podnosić, że samo wstąpienie na kazalnice księdza Kozielskiego z Ptaszkowa, długoletniego współpracownika nieboszczyka w parafii opalenickiej, zebranych do głośnego łkania pobudziło. W przemówieniu wspomniał, że nieboszczyk jako 19 letni młodzieniec brał udział w ruchu roku 1848, a poźniej dopiero, złożywszy egzamin dojrzałości, poświecił się stanowi duchownemu. Dziwnym zrządzeniem rozpoczął on swą działalność kapłańską w poznańskim zakładzie Sióstr Miłosierdzia, gdzie także życia dokonał. W parafii opalenickiej pracował ks. Wacław 28 lat, po dziesięcioletniej działalności w innych parafiach. Ksiądz Karwowski odznaczał się niezwykłym zamiłowaniem porządku, parafianom usiłował przewodniczyć na każdym polu. Kto od lat dwudziestu kilku czytuje dzienniki i zna publiczne życie nasze, wie dokładnie, że gdziekolwiek interesa polskie jaką rolą odgrywały, tam także ksiądz Karwowski rękę przykładał. Nie mało pracował nieboszczyk nad tym, aby kościół swój całkowicie zrestaurować, i dokazał tego, tak iż dziś z wyjątkiem jednego ołtarza cały Dom Boży jest odnowiony, a ołtarz ten tylko dlatego został pominięty chwilowo, ze mając znaczenie historyczne (był to kiedyś ołtarz polowy Opaleńskich) i wartość artystyczną, potrzebuje staranniejszej ręki i większych nakładów. A jednak nie doczekał się ksiądz Wacław restauracji kościoła, gdyż praca ta właśnie na dzień pogrzebu Jego została ukończoną. Obchód żałobny byłby zakończył się pięknie i zostawił wspomnienie niezamącone w sercach przytomnych, gdyby nie pewien fakt, nad którym rozwodzić się nie chcę, który jednak podać trzeba do wiadomości publicznej. Przypuszczaliśmy, że spełni się życzenie ks. Wacława, aby zwłoki jego pochowano w sklepie pod kościołem lub przynajmniej na cmentarzu otaczającym świątynię opalenicką. Władza rządowa oparła się temu. Nasz radca ziemiański w Grodziska na mocy opinii fizyka powiatowego zakazał pochowania ks. Wacława w jednym i drugim miejscu. Czytałem na probostwie opalenickim odnośne rozporządzenie własnymi oczyma. Nie pojmuję go, gdyż parafialny cmentarz takie między zabudowaniami znajduje się, a na cmentarzu około kościoła widziałem grób niestary jakiegoś świeckiego. Zwłoki ks. Wacława spoczęły z tego powodu tymczasowo w grobowcu pewnej rodziny opaleńskiej. W końcu winienem wspomnieć, że ks. prob. Krótki gorącemi słowy pożegnał zwłoki nieboszczyka, którego prawy charakter każdy poważał i nie tylko Polacy, lecz także Żydzi i Niemcy w okolicy Grodziska z uszanowaniem mówią o zmarłym proboszczu opalenickim, którego nie łatwo będzie zastąpić. Dla licznych znajomych i przyjaciół księdza Wacława nie będzie obojętną wzmianka, ze rak, w wątrobie sprowadził niespodzianą śmierć Jego. /Parafianin/