Ks. Witold Nowakowski (1875 - 1935)

Jeszcze w sile wieku, bo zaledwie przeżywszy lat 60, zmarł w Kędzierzynie, dekanatu wrzesińskiego, dnia 12.03.1935 r. Urodził się w roku 1875 w Stankowie, w ziemi kościańskiej. Nauki gimnazjalne pobierał w Śremie, gdzie zdał maturę w roku 1897. W pracy samokształceniowej młodzieży gimnazjalnej bardzo żywy brał udział, a nawet zajmował wybitniejsze stanowisko, gdyż był prezesem T. T . Z. Czując w sobie powołanie do stanu duchownego, w roku 1897 wstąpił do seminarium w Poznaniu, Po ukończeniu studium teologicznego otrzymał w listopadzie roku 1900 święcenia kapłańskie. Cały swój żywot przebył ks. Witold na pracy w duszpasterstwie. Jako młody kapłan jest krótki czas wikarym substytutem w Kołdrąbiu, po czym Władza Duchowna powołuje go na komendarza do Solca nad Wisłą, gdzie pracuje w bardzo trudnych warunkach przez dziesięć lat. W Solcu pozostawia widomą po sobie pamiątkę, gdyż buduje nowy kościół. Stanowisko komendarza w Solcu, miasteczku wówczas zalanym falą niemczyzny, było bardzo trudne i odpowiedzialne. Po okresie tej trudnej a owocnej pracy, widzimy ks. Witolda czas krótki komendarzem w Miasteczku, skąd Władza Duchowna w roku 1915, wśród wojny światowej, powołuje go na probostwo do Kędzierzyna. Tu pracuje przez lat dwadzieścia. Ks. Witold Nowakowski był gorliwym pracownikiem na niwie duszpasterskiej. Obowiązki nauczyciela odwiecznych prawd, pośrednika między ludźmi a Bogiem, wreszcie wychowawcy parafian powierzonych swej pieczy wykonywał sumiennie. Gdziekolwiek proszono go z pomocą, chętnie spieszył, a zawsze gorliwą i umiejętną jego współpracę w konfesjonale cenili sąsiedni kapłani i penitenci okolicznych parafii. Tam, gdzie pracował, zostawiał też pomniki swej zapobiegliwości. W Solcu pobudował wspomniany już kościół, a w Kędzierzynie rozbudował pięknie plebanię. Warto wspomnieć i o tym, że praca jego sięgała dalej, poza granice parafii. Już jako gimnazjalista z lubością bierze do ręki lutnię i śpiewa niezgorzej. Pisze dużo wierszyków przygodnych o formie wcale zgrabnej, a wstąpiwszy do seminarium, przechodzi już prawie wyłącznie na treść religijną. Jako młody kapłan zasila poważnie pięknymi artykułami przez szereg lat "Przewodnika Katolickiego", "Głos Wielkopolanek", "Pracę" i inne pisma. Często też ukazują się jego wiersze, prawie zawsze udatne. Dziełem jego największym, któremu poświęcił 5 lat pracy, to poemat biblijny "Jezus Mesjasz". Poważną wartość mają też "Tajemnice Mszy Św." , opracowane na podstawie Chalderona i dramat poetyczny "Jeremjasz". Wydał także piękną nowennę do świętej Teresy od Dzieciątka Jezus. Ks. Witold szedł cichy i prawie że nieznany przez życie. Jego twarz o wyrazie łagodnym oblewał zawsze pewien smętek. Nie każdy go zrozumiał. Nosił w sobie serce pełne życzliwości i miłości dla tych, którzy go zrozumieli. W piękny, słoneczny dzień sobotni, 16 marca, składano jego zwłoki do grobu tuż przy kościele. Obszerny kościół kędzierzyński który rzadko kiedy się zapełnia, wypełniony był po brzegi. Złożyli za niego przeświętą ofiarę sąsiad najbliższy ks. Dziekan Szlachta z Niechanowa i brat rodzony, jezuita ks. superjor Ildefons Nowakowski z Warszawy, modlili się wszyscy księża z dekanatu i liczni znajomi konfratrzy z sąsiedztwa oraz parafianie. To też, gdy przed eksportacją prezes Parafialnej Akcji Katolickiej p. Wojciechowski żegnał w imieniu parafian swego długoletniego duszpasterza i gdy przy pogrzebie kaznodzieja żałobny ks. Kaźmierczak pięknie odkrywał ukryte przymioty ks. Witolda, perliły się łzy w oczach parafian i płynęła w górę rzewna modlitwa o spokój Jego duszy.