Ks. Wiktor Preys (1887 - 1931)
Dnia 23 września 1931, o godz. 9 wieczorem zmarł nagle na udar serca I wikariusz przy kościele Serca Jezusa w Bydgoszczy, ks. Wiktor Preys. Zmarły był dzieckiem Bydgoszczy. Ojcem jego był znanym w Bydgoszczy i okolicy krzewicielem oświaty i polskości wśród ludu. Urodzony w roku 1887 w Bydgoszczy ukończył tamże chlubnie gimnazjum, a wymodlone przez pobożną nadzwyczaj matkę powołanie zaprowadziło go do Seminarium Duchownego w Poznaniu. Dnia 11 lutego 1912 roku otrzymał święcenia kapłańskie w Gnieźnie. W Seminarium był uczniem wzorowym i pobożnym, ulubieńcem przełożonych i kolegą kochanym przez wszystkich. Już jako kleryk okazywał oprócz teologicznych wybitne zdolności i zamiłowania pedagogiczne, przeznaczono mu więc zaraz po wyświęceniu stanowisko nauczyciela religii w gimnazjum realnym i wyższej szkole dla dziewcząt w Pleszewie, gdzie równocześnie objął stanowisko kapelana w zakładzie SS. Służebniczek. Po 5 latach przechodzi na stanowisko katechety do Seminarium nauczycielskiego w Wschowie. Kiedy jednak w roku 1919 linia graniczna odcięła Wschowę od Polski, opuszcza Ks. Preys ulubioną pracę pedagogiczną i przez krótki czas pełni obowiązki wikariusza w Środzie. Tymczasem spolszczono uczelnie nasze, a że potrzebowały sił fachowych, staje w roku 1919 znowu na rozkaz Władzy Duchownej do ulubionego warsztatu pracy jako katecheta w Seminarium nauczycielskim w Rogoźnie. Tutaj zwraca się wybitnie ku studiom pedagogiki, którym się oddaje z całym zapałem gromadząc bogaty księgozbiór dzieł pedagogicznych. Tak przygotowany opuszcza w roku 1924 Rogoźno i obejmuje w Seminarium nauczycielskim w Kcyni wykłady pedagogiki i kierownictwo szkoły metodycznej. Był to czas, kiedy w Archidiecezji odczuwano wielki brak kapłanów. Ks. Preys nie mógł więc pozostać na tak bardzo ukochanym stanowisku, bo Władza Duchowna, powołując go do duszpasterstwa parafialnego, przeznacza mu wikariat w Bydgoszczy, gdzie pozostawał od roku 1925. Jak sobie zaś umiał zaskarbić serca dobrocią w obejściu i gorliwością dowiódł pogrzeb jego. Wielotysięczny tłum odprowadzał go mimo niepogody na wieczny spoczynek a przeszło 60 kapłanów oddało ostatnią przysługę miłemu współpracownikowi i ukochanemu przyjacielowi. /na podstawie: Kościelnego Dziennika z 1931 ./