Ks. Zbigniew Gadecki (1959 - 1999)
"Tyś jest kapłanem na wieki na wzór Melchizedeka" - te słowa Psalmisty same nasuwały się w żalu ziemskiego rozstania z ks. Zbigniewem. Ks. Zbigniew urodził się 17 czerwca 1959 r. w Szubinie. Pracując w zakładach rowerowych "Romet" w Bydgoszczy, jednocześnie wieczorem uczył się, aby mieć maturę, potrzebną, aby zostać przyjętym do seminarium duchownego. Święcenia kapłańskie przyjmuje 30 maja 1987 r. w Gnieźnie. Na pierwszą placówkę jako wikariusz zostaje skierowany do Jarocina do parafii Chrystusa Króla, z której 1 września zostaje przeniesiony do Witkowa. Tutaj pracuje z młodzieżą i organizuje grupy oazowe. W Nakle w parafii p.w. Św. Stanisława, gdzie został przeniesiony 28 czerwca 1990 r. z początkiem roku szkolnego, gromadzi w chórku kościelnym "Maryjne Nutki" dzieci z II i III klas. W 1991 r. podczas Festiwalu Chwały Bożej Maksymalnej we Wrześni chórek zajął IV miejsce w Polsce. 27 czerwca 1994 r. zostaje skierowany do Bydgoszczy do parafii pw. św. Jadwigi Królowej. W parafii uczy w szkole podstawowej katechezy, zajmuje się służbą ołtarza, dla której organizuje okolicznościowe spotkania świąteczne, wyjazdy, zawody sportowe oraz Apostolstwem Dobrej Śmierci. Dzięki Jego inicjatywie w parafii powstała Wspólnota Obrony Życia, która każdego 24 dnia miesiąca podczas liturgii modliła się za dzieci poczęte a nienarodzone, a także w intencji matek, które zabiły w łonie swoje dzieci. Był bardzo zaangażowany w przygotowanie i przebieg Mszy Św., które były transmitowane z naszej świątyni. W swoją działalność apostolską potrafił włączyć całe rodziny, dzieci i młodzież. Odszedł z tego świata pełen zapału i chęci posługiwania kapłańskiego. Do końca swoich dni - choć w ostatnim czasie w atmosferze ludzkiej słabości ciała naznaczonego kilkakrotnym pobytem w szpitalu - wiernie i odpowiedzialnie sprawował funkcje kapłańskie. Wracając do domu, chwilę przysiadł na ławce przed plebanią, aby odpocząć, porozmawiać i jednocześnie zachwycić się pięknem wieczoru i podświetlonego krzyża na wieży naszego kościoła. Choć był zmęczony, nie żalił się. Wziąwszy brewiarz kapłański, udał się na wieczorną modlitwę i spoczynek. Zasnął w Panu w ciszy nocnej, 17 września 1999 r. Mszę św. żałobną w naszej świątyni przy współudziale licznie zgromadzonego duchowieństwa dnia 20 września 1999 r. celebrował Ks. Bp Stanisław Gądecki, a następnego dnia w rodzinnej parafii pożegnano śp. ks. Zbigniewa w Szubinie, gdzie został pochowany, celebrował Ks. Abp Henryk Muszyński. /Ks. Stanisław Woźniak proboszcz parafii Św. Jadwigi Królowej/
Żył służąc Panu...
Tak wiele czasu ks. Zbigniew poświęcał służbie liturgicznej ołtarza - ministrantom, ministrantkom i lektorom. Dla nich celebrował poniedziałkowe Msze św. służby liturgicznej ołtarza, przygotowywał zbiórki, aktualizował plan służby Bożej, organizował okolicznościowe spotkania świąteczne, wyjazdy, zawody sportowe. Dla służby ołtarza troszczył się o stroje liturgiczne i sumiennie ćwiczył z dziećmi, aby liturgia Mszy świętej i nabożeństw była piękna, podobała się Panu Bogu i służyła pomocą w przeżywaniu osobistego spotkania wiernych ze Stwórcą. Był bardzo zaangażowany w przygotowanie i przebieg Mszy świętych "telewizyjnych". W swoją działalność apostolską potrafił włączyć całe rodziny, dzieci i młodzież. Razem z nimi organizował pomoc dla dzieci w Domu Dziecka i dla rodzin potrzebujących. Był kapłanem "do tańca i do różańca". Wraz z wiernymi trwał nieustannie na uwielbianiu Pana Boga - nie tylko przez słowo, ale i przez czyn - miał także czas dla młodzieży, aby wspólnie z nimi "poszaleć" na dyskotekach czy zabawach karnawałowych. Odszedł z tego świata pełen zapału i chęci posługiwania kapłańskiego. Do końca swoich dni - choć w ostatnim czasie w atmosferze ludzkiej słabości ciała naznaczonego kilkakrotnym pobytem w szpitalu - wiernie i odpowiedzialnie sprawował funkcje kapłańskie dla własnego pożytku duchowego, ale i dla dobra Ludu Bożego. Dobry Bóg dał Mu łaskę służby do ostatnich chwil życia w radości, ale i w cierpieniu; w zatroskaniu o zbawienie dusz. Do końca nie patrzył na siebie, ale najważniejszy był dla Niego drugi człowiek i jego zbawienie. Ostatni dzień jego życia - 17 września 1999 r., jak widziałem i doświadczałem - był dniem ludzkich spotkań, ale i pożegnań w przenośni oraz jak się okazało dosłownie. Obecny był przy ołtarzu Słowa Bożego i Eucharystii w naszym kościele, przy stole we wspólnocie kapłanów, odwiedzając najbliższą rodzinę, przy rozdawaniu numeru Tygodnika Parafialnego dotyczącego Misji Ewangelizacyjnych przedstawicielom wspólnot parafialnych, w czasie wieczornego spotkania w gronie przyjaciół. Wracając do domu, chwilę przysiadł na ławce przed plebanią, aby odpocząć, porozmawiać i jednocześnie zachwycić się pięknem wieczoru i podświetlonego krzyża na wieży naszego kościoła. Choć był zmęczony, nie żalił się. Podzielił się jeszcze paczką ciastek i wziąwszy brewiarz kapłański, aby odmówić modlitwę, wieczorną, udał się na spoczynek. Zasnął w Panu w ciszy nocnej podczas nocnego czuwania. Niekończący się sygnał budzika pośród odgłosów dzwonów parafialnych sprawił, że jako współmieszkaniec Jego pokoju, zastałem Go pogrążonego w śnie, jak się okazało - wiecznym. Panu Bogu niech będą dzięki za świadectwo chrześcijańskiego życia ks. Zbigniewa. Panu Bogu niech będą dzięki za Jego uśmiech, słowa i czyny! Panu Bogu niech będą dzięki za Jego posługiwanie przy ołtarzu Słowa Bożego i Eucharystii, za udzielanie sakramentu chrztu świętego, za sprawowanie sakramentu pokuty i pojednania, za obecność w domach chorych i cierpiących, za błogosławieństwo nowożeńców zawierających sakrament małżeństwa, za udział w ostatniej drodze naszych zmarłych. Nie pytam Cię, Boże, dlaczego ks. Zbigniewa zabrałeś spośród nas, ale dziękuję, że każdemu z nas Go dałeś takim, jakim był, że postawiłeś Go na drodze naszego wspólnotowego i mojego kapłańskiego życia! Ad maiorem Dei gloriam! Daj Mu Panie wieczne spoczywanie! /Ks. Jacek Orlik/
Wspomnienie o śp. ks. Zbigniewie
"Spodobała się Bogu dusza Jego" i zabrał go nam, chociaż żył krótko, zbyt krótko i tyle jeszcze dobrego mógł uczynić. Nie jest moim zamiarem powiedzenie o śp. ks. Zbigniewie wszystkiego. Ta garstka wspomnień stanowi jedynie skromny wyraz naszej wdzięczności za Jego obecność wśród nas, za Jego posługę pasterską w naszej rodzinie parafialnej. Niech będzie także podziękowaniem tych, którzy doświadczyli wiele życzliwości, wypływającej z Jego kapłańskiego serca. "Z Bogiem, do spotkania w pierwszy czwartek października" - słowami tymi pożegnał się z panią Elą, przewodniczącą Stowarzyszenia Wspierania Powołań Kapłańskich, wieczorem w czwartek 16 września, po zakończeniu spotkania z członkami wspólnot parafialnych. Omówił z nami sprawy organizacyjne z tytułu Misji Ewangelizacyjnych. Nie uchylał się od tych prac, przeciwnie, był bardzo zaangażowany, pełen poczucia odpowiedzialności. Do spotkania nie dojdzie. Był opiekunem m.in. wspólnoty Wspierania Powołań Kapłańskich i Zakonnych. Uczestnictwo Jego w tych zebraniach nie miało formalnych cech. Przeciwnie, Jego obecność powodowała, że ich charakter był specyficzny, ciepły, serdeczny, modlitewny. Tak też było w czerwcu, na ostatnim spotkaniu przed wakacjami. Życzył nam błogosławionych i radosnych wakacji, wręczając obrazek z religijną dedykacją. W tym dniu mówił nam o swojej chorobie, świadomy, że stan serca jest bardzo zły. Wiadomość ta nie wszystkich zaskoczyła, ale wszystkich przejęła wielkim smutkiem i niepokojem. Zawsze był nam bliski, ale odtąd był bardzo, bardzo bliski naszym sercom. Zwolniony z obowiązku nauczania religii W szkole, mimo zaleceń lekarzy, żeby prowadzić oszczędny tryb życia, chciał jak najbardziej kontynuować swoją kapłańską służbę, wiermy swojej życiowej dewizie: "Powtarzam Ci moje tak, nie w wybuchu radości, ale wolno, świadomie, pokornie. Niech moje "tak" będzie na wzór Twojego fiat - Maryjo, Tobie ufam". Na ogół poważny, tylko pozornie smutny, zawsze gotowy realizować treść swojej dewizy w życiu codziennym. Tak Go odbieraliśmy i taki był. Wiadomość o nagłym zgonie śp. ks. Zbigniewa zrobiła na nas wszystkich niezatarte wrażenie. Jeszcze wczoraj..., przedwczoraj, też był z nami, służył swoją pomocą przy opracowywaniu komentarzy do liturgii Mszy św. na czas naszych Misji Ewangelizacyjnych. Nagle poszedł do Pana po nagrodę za Jego wierną służbę Bogu i ludziom. Przeszedł próg ziemskiego życia, aby pójść na spotkanie z Chrystusem, swoim Mistrzem. A my ufni Bogu, mamy nadzieję, że usłyszał "Sługo dobry i wierny wejdź do radości Twego Pana". /Irena Urbańska/