Ks. Zygmunt Masłowski (1897 - 1932)
Ks. Zygmunt Masłowski urodził się 7 lipca 1897 w Orchowie, pow. mogileńskiego, gdzie rodzice jego posiadali gospodarstwo rolne. W domu otrzymał staranne i religijne wychowanie. W szkole wiejskiej - orchowskiej poznano się na jego zdolnościach, a za radą miejscowego proboszcza oddali rodzice go do progimnazjum w Trzemesznie. Młodego gimnazjalistę otoczył czułą opieką ówczesny prefekt, a późniejszy proboszcz i szambelan śp. ks. Marceli Kowalski. Mieszkanie jego, gdzie odbywały się zebrania młodzieży gimnazjalnej, i kościół parafialny - stąd rozchodziły się głębokie myśli świetnego kaznodziei, były przytułkiem duchowym dla zapalonej gromadki polskiej. Młody Zygmunt po ukończeniu progimnazjum Trzemeszeńskiego udaje się po dalszą naukę do Gniezna, gdzie również bierze żywy udział w organizacji ojczystej tamtejszej młodzieży gimnazjalnej. Po zdaniu matury w 1916 roku przyodziany w mundur żołnierza wyrusza Zygmunt na front zachodni. Trzy lata pobytu wśród morderczego ognia, nadludzkich wysiłków, rozpaczy ginących ludzi wzbogaciło młodzieńca w doświadczenie, a choć wrócił w rodzinne strony z zdrowiem poderwanym, pozostał twardy i nieugięty, pełen pogody i dobroci. Tymczasem wybuchło Powstanie Wielkopolskie. Do munduru pruskiego przypiął odznaki narodowe i wyruszył, radośnie, chętnie na dalsze boje - już jako powstaniec. Walczy - widzą go w Mogilnie, Strzelnie, Inowrocławiu, Gnieźnie i Zdziechowie. Zwolniony z wojska wstępuje w 1919 do Seminarium Duchownego w Poznaniu. Z umiłowaniem odbywa studia filozoficzne z gorętszym jeszcze zapałem oddaje się nauce św. teologii, poświęcając także dużo czasu studiom misjologicznym. W grudniu 1923 odebrał Ks. Masłowski święcenia kapłańskie. Krótko przed jego prymicjami ginie nagłą śmiercią ojciec. Cios bolesny znosi z męstwem i pokorą. Władza duchowna przeznacza neoprezbitera na wikariat do Ostrowa Wielkopolskiego, gdzie szczególniejszą opieką otacza młodzież szkolną i zorganizowaną w Stowarzyszeniu Młodych Polek, oraz gorliwie pracuje w konfesjonale i jako dobry i oryginalny kaznodzieja. W roku 1926 opuszcza Ostrów, obejmując z polecenia Władzy duchownej stanowisko nauczyciela religii przy seminarium nauczycielskim w Wolsztynie. Obok pracy zawodowej poświęca wiele czasu sodalicji uczniów, dalszym studiom misjologicznym, psychologii, pedagogiki i metodyki nauczania religii, przy czym zawsze chętnie spieszył z pomocą w konfesjonale i na ambonie, oraz jako referent z wykładami w organizacjach i na publicznych zebraniach. W organie sodalicyjnym prowadzi kącik misyjny, bierze udział w zjazdach naukowych w Warszawie, Lublinie, Monachium, Frankfurcie n. M., Krakowie. Jako delegat arcybiskupi akademickich kół misyjnych uczestniczy w kongresie międzynarodowym we Fryburgu szwajcarskim, a w drodze powrotnej zatrzymuje się w Klosterneuburg pod Wiedniem, by poznać jak najdokładniej słynny ośrodek liturgiczny. W 1931 roku przeniesiony zostaje jako nauczyciel religii do seminarium nauczycielskiego im. J. Słowackiego w Poznaniu. I tu praca jego jedna mu serca młodzieży, a zalety charakteru przychylność i przyjaźń kolegów, o czym świadczą słowa serdecznych wspomnień w przemówieniach pogrzebowych: "żegnają Cię na równi bracia kapłani i koledzy świeccy, bo dla wszystkich bez wyjątku byłeś najszlachetniejszym kolegą i towarzyszem pracy. Żegna Cię młodzież stroskana, dla której byłeś żywym przykładem poświęcenia i obowiązkowości i dla której śmierć twoja jest niepowetowaną stratą. Żegna Cię całe społeczeństwo nasze, czyniąc to w poczuciu wielkiego bólu i krzywdy, którą Ci wyrządzono". "Nieodżałowany kolego i przyjacielu. Nie buntujemy się, że Bóg dopuścił twój zgon, boś nas sam pokory wobec Bożych wyroków nauczał. Ale nam ogromnie żal, że już nie będzie Cię wśród nas i z bólem serca mówimy, pogrążeni w ciężkiej żałobie: "za wszystko coś dla nas uczynił, niech Ci Bóg miłosierny stokrotnie w życiu wiecznym odpłaci". Śp. ks. prefekt Zygmunt Masłowski, w piątek 30 grudnia 1932 roku między godz. 17 a 18 na ul. Lubrańskiego w Poznaniu zakończył żywot ugodzony morderczą kulą. Władze bezpieczeństwa szybko wpadły na trop zbrodniarzy, którzy przekazani sądowi doraźnemu, ukarani zostali karą śmierci przez powieszenie. /Na podstawie: Miesięcznika Kościelnego Archidiecezji Gnieźnieńskiej i Poznańskiej, nr 4, kwiecień 1933 r./